image_pdfimage_print
Ciocia Jadzia  (1916-1994)

Ciocia Jadzia  (1916-1994)

Zygmunt Wojski (Wrocław)

Była jedną z trzech córek leśniczego Poborca i całe dzieciństwo spędziła w Puszczy Bolimowskiej w leśniczówkach i gajówkach. W Budach Grabskich mieszkała w pobliżu domu dziadków Janusza Reszki i opowiadała mi, jak to dziadek Janusza wołał do swojej żony: „Beniu! Lis kury dusi!” Znała i kochała Puszczę Bolimowską, jak mało kto. Była urodziwą kobietą. Poznała brata mojej Mamy, Zygmunta Łazęckiego (1915-1942) i pobrali się.

Read more
Halina Birenbaum. „Z historii mojego życia po Zagładzie. Wspomnienia”.

Halina Birenbaum. „Z historii mojego życia po Zagładzie. Wspomnienia”.

Anna Frątczak

Anna Maria Mickiewicz Literary Waves Publishing, London 2022 r.

Ogromna większość ocalałych zamknęła w sobie doświadczenia potworności Holokaustu tak szczelnie, że tylko przypadek lub wyjątkowo traumatyczne doznania mogą, lub raczej mogły je stamtąd wydostać. We Wrogach Singera, Włoskich szpilkach Magdaleny Tulli czy Swacie Aviego Neshera trauma potworności Shoah owiana jest mgłą mrocznej i bolesnej ponad słowa tajemnicy – możemy się jej tylko domyślać: z gestów, niedomówień, trudnych do wytłumaczenia zachowań i niezrozumiałych, często krzywdzących dla innych, wyborów.

Read more
„Polacy nie gęsi i swój język mają” – Jerzy Korey-Krzeczowski (2)

„Polacy nie gęsi i swój język mają” – Jerzy Korey-Krzeczowski (2)

W drugiej części wspomnień Jerzy Korey-Krzeczowski opowiada o swoim życiu i pracy na emigracji w Kanadzie. Wspomnienia Jerzego Korey-Krzeczowskiego, w dwóch częściach – do wyjazdu na emigrację do Kanady (1951 r.) i do 2003 r., są wynikiem wielu godzin spędzonych na rozmowach, spisanych, autoryzowanych i pierwotnie opublikowanych w „Liście oceanicznym” w Toronto (nr 10, październik 2003 i nr 11, listopad 2003).

Read more
„Polacy nie gęsi i swój język mają” – Jerzy Korey-Krzeczowski (1)

„Polacy nie gęsi i swój język mają” – Jerzy Korey-Krzeczowski (1)

Joanna Sokołowska-Gwizdka (Austin, Teksas)

Wspomnienia Jerzego Korey-Krzeczowskiego, w dwóch częściach – do 1951 roku, czyli do wyjazdu na emigrację do Kanady i od 1951 roku, do 2003 r., są wynikiem wielu godzin spędzonych na rozmowach, spisanych, autoryzowanych i pierwotnie opublikowanych w „Liście oceanicznym” w Toronto (nr 10, październik 2003 i nr 11, listopad 2003).

Read more
Brasław we wspomnieniach Jerzego Żurawskiego

Brasław we wspomnieniach Jerzego Żurawskiego

Fragmenty książki Jerzego Żurawskiego MOJE ŻYCIE, cz. 1, (Łańcut 2022).

Jerzy Żurawski urodzony w 1930 roku w Brasławiu na Wileńszczyźnie. Ewakuowany w 1945 roku do Polski Ludowej. Ukończył studia historii sztuki na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim w 1956 roku. W latach 1958-1963 pracował w urzędach konserwatorskich w Olsztynie i Rzeszowie. W latach 1963-1972 był starszym kustoszem i wicedyrektorem Muzeum-Zamku w Łańcucie. Od 1972 roku pełnił funkcję konserwatora zabytków na Powiat Puławski (Kazimierz, Nałęczów, Puławy) do 1993 roku będąc jednocześnie dyrektorem Muzeum Nadwiślańskiego w Kazimierzu Dolnym do 2000 roku. Członek Polskiego Komitetu Narodowego ICOMOS od 1972 roku. Honorowy Obywatel Janowca i Kazimierza Dolnego.

 

Read more
Trzy młyny nad rzeką Łupią

Trzy młyny nad rzeką Łupią

Zygmunt Wojski (Wrocław)

Najbliżej naszego domu na ulicy Łowickiej 105 w Skierniewicach znajdował się młyn pana Tadeusza Cieplińskiego. Schodziło się z górki od ulicy Łowickiej i zaraz po przeciwnej stronie rzeki Łupi stał i nadal stoi pokaźny budynek z czerwonej cegły, To właśnie ten młyn, do którego droga wiodła przez drewniany most. Pod mostem upust, a od strony miasta spiętrzona, dość głęboka woda, ulubione kąpielisko w upalne dni. Kilkakrotnie na sankach woziłem do tego młyna worki ze zbożem do zmielenia na śrutę i mąkę. Gdy spadł śnieg, zjeżdżaliśmy z dwóch dość spadzistych górek na sankach.

Read more
Z rodzinnego albumu. Najdłuższe wakacje.

Z rodzinnego albumu. Najdłuższe wakacje.

Teresa Fabijańska-Żurawska (Łańcut)

Spoglądam wstecz z perspektywy pięćdziesięciu pięciu już lat na ostatni rok szkoły średniej ogólnokształcącej i okres ten jawi mi się ponuro. Im bliżej matury, tym gorzej. Pierwsze dwa lata były normalne: pierwsza i druga klasa gimnazjalna z programem opartym na przedwojennym. W trzecim roku znalazłam się nagle w kla­sie dziewiątej, bo właśnie wprowadzono zreformowaną po sowiecku jedenastolatkę. Żeby rachunek się zgadzał, mój rocznik repetował drugą klasę, młodsze koleżan­ki tymczasem nas dopędziły. W rezultacie ja uczyłam się 12 lat łącznie ze szkołą podstawową, a roczniki młodsze tylko 10. Wszystko było postawione na głowie. His­torię zaczynałyśmy trzy razy od Piastów i nigdy nie dojechałyśmy do rozbiorów. Historyczka była z przypadku lub po linii partii, bo ograniczała się do dyktowa­nia nam konspektu narzuconego przez kuratorium czy ministerstwo. To były same has­ła w telegraficznym skrócie brzmiące dla nas podobnie, jak zaklęcia. Jakże zazdroś­ciłam bratu Juliuszowi, który miał szczęście być uczniem prof. Michała Pieszki, znakomitego pedagoga i znawcy pasjonują­cej historii i geografii.

Read more
image_pdfimage_print