Teneryfa i Brazylia. Część I (1990 r.).

Ameryka Łacińska, Hiszpania i Portugalia oczami polskiego iberysty

Zygmunt Wojski

Mniej więcej w połowie lipca 1990 zjawiłem się w Madrycie. Miałem hiszpańskie stypendium badawcze, a głównym terenem mych badań miały być Wyspy Kanaryjskie. Po dwóch tygodniach poleciałem na Teneryfę, gdzie na lotnisku czekali na mnie kanaryjska lingwistka María de los Ángeles Álvarez Martínez i jej mąż. Odległość z lotniska do stolicy wyspy, Santa Cruz, jest znaczna, około 60 km. Nagie, strome, kamieniste zbocza po lewej nie nastrajały zbyt optymistycznie. W jakimś barze w stolicy wyspy, Santa Cruz, zjadłem kanapkę i zostałem odwieziony do akademika koło La Laguna, miasta uniwersyteckiego, gdzie później pracowałem w bibliotece. Uniwersytet w La Laguna powstał w 1701 roku i jest najstarszą uczelnią na Wyspach. Klimatyzacji w bibliotece nie było, a upał panował nieznośny. Wczesne poranki spędzałem pracując, a popołudnia przeznaczałem na kąpiel i zwiedzanie.

Santa Cruz nie wydało mi się zbyt ciekawym miastem. Na Placu Hiszpanii wysoki obelisk z pomnikiem patronki Wysp Kanaryjskich, Matki Boskiej Gromnicznej (la Candelaria). Klatka schodowa domu, gdzie rezyduje rząd kanaryjski, starannie wykonana z sosny kanaryjskiej, zwanej tutaj tea. Materiał ten wykorzystany jest obficie na wyspie w starych kościołach, gdzie wszystkie wspaniałe sufity, belki są właśnie z tego drewna. Na tej suchej wyspie Ogród Botaniczny, tak zwane Palmetum,  jakiś karłowaty. Czuje się, że te wszystkie rośliny łakną wody. Bardzo interesujące natomiast jest Muzeum Przyrody i Człowieka (Museo de la Naturaleza y del Hombre), gdzie są mumie Guanczów, pierwotnych mieszkańców archipelagu, ich ceramika, sprzęty i wiele cennych informacji na ten temat.

Znacznie ciekawsza pod względem zabytków jest La Laguna, dawna stolica Teneryfy. Katedra z XIX wieku i kościół Matki Boskiej Niepokalanego Poczęcia, z XVI wieku, a także XVI-wieczna świątynia Najświętszego Chrystusa, to najcenniejsze zabytki sakralne. Ta ostatnia świątynia ma ciekawą kamienną dzwonnicę, zaś katedra, barokowy, misternie rzeźbiony ołtarz Matki Boskiej Uzdrowicielki (Nuestra Señora de los Remedios). Ładny jest Plac Adelantado (Dowódcy), wysadzany drzewami, z ozdobnymi latarniami, a dziedziniec budynku Rady Konsultacyjnej Wysp Kanaryjskich otoczony jest mauretańskimi balkonami z sosny kanaryjskiej. W dziewiętnastowiecznym, masywnym pałacu Salazara, siedziba arcybiskupstwa. Zaintrygowały mnie rosnące obficie na starych dachach mięsiste rośliny zwane tutaj verodes (Senecio kleinia). Są to niewysokie sukulenty, których nigdzie więcej nie widziałem.

Poza Laguną najciekawszym miastem jest La Orotava, już u stóp najwyższego szczytu Hiszpanii, wulkanu El Teide, 3718 m. Najwspanialszy kościół Matki Boskiej Niepokalanego Poczęcia pochodzi z końca XVIII wieku. Ma szeroką fasadę i jak w większości budowli sakralnych wykorzystano tu miejscowy kamień wulkaniczny, głównie bazalt. Niezwykle interesujący jest Dom z Balkonami (Casa de los Balcones) z XVII wieku, z jednym długim balkonem na najwyższym piętrze i pięcioma małymi  poniżej,   a  wszystkie  balkony są  drewniane i  bardzo  przypominają domy peruwiańskie. Wzornictwo ozdób ma styl mauretański. Na placu Fernanda Fuentesa, obok kościoła Świętego Jana spod Drzewa Farrobo, pomnik wenezuelskiego polityka, Rómulo Betancourta (1908-1981), którego ojciec pochodził właśnie z Orotawy. Poza tym, neoklasyczny ratusz z XIX wieku, kościół Św. Augustyna z XVII wieku, z pięknie rzeźbionym w drewnie sufitem, zwanym artesonado. W 1882 r. wybudowano  w Ogrodach Zwycięstwa mauzoleum masońskie dla Ósmego Markiza de la Quinta Roja, Diego de Ponte y Castillo. W końcu pochowano go na cmentarzu, a mauzoleum stoi od początku puste.

Urocze jest miasteczko Icod de los Vinos, na wybrzeżu północnym, z tysiącletnim drzewem smoczym (drago milenario) i placem de la Pila, z fontanną. Interesujący kolonialny kościół Świętego Marka z XVI w., z bogatym wnętrzem. Dalej na zachód, Garachico, z ciekawą starą częścią miasteczka, klasztorem Franciszkanów z XVII wieku, naturalnymi basenami w oceanie i wspaniałymi formacjami skalnymi, w tym „oknem skalnym” nad oceanem i wynurzającą się z morskich odmętów wysoką skałą, zwaną Roque de Garachico.

Około 20 km na południe od Santa Cruz, Candelaria z potężnym klasztorem Dominikanów i kościołem patronki Wysp Kanaryjskich, Matki Boskiej Gromnicznej, z 1959 r.. Na placu przed kościołem 9 posągów królów Guanczów (menceyes).

Wiele obiecywałem sobie po wyprawie na El Teide, aliści dwugodzinne oczekiwanie w kolejce do wyciągu, a potem zła widoczność na samym szczycie (chmury poniżej) osłabiły wrażenia z tej wyprawy. Najbardziej podobały mi się doliny u stóp góry (Cañadas del Teide), usiane malowniczymi ostańcami skalnymi koloru ochry.

Olśnił mnie zupełnie Masyw Anaga w północno wschodniej części wyspy. Poszarpane, urwiste szczyty, wąziutkie drogi nad przepaściami i wszechobecny tutaj las laurowy (laurisilva). Widoki niezapomniane, znacznie bardziej malownicze, niż w rejonie El Teide.

Obok Masywu Anaga stawiam maleńką wysepkę La Gomera, której krajobrazy to po prostu przepiękna baśń. Rzeźba terenu jest nieprawdopodobnie urozmaicona i zmienia się nieustannie. Stożki skał, ostańce, głębokie doliny, właściwie nie ma tam płaskich terenów. No i słynny laurowy las na zboczach góry Garajonay, 1487 m. Jedynym minusem było to, że zorganizowana wycieczka trwała tak krótko i że tak długa była podróż z Teneryfy na wysepkę La Gomera.

***

Po powrocie do Madrytu w pierwszych dniach września 1990 roku odleciałem do Rio de Janeiro samolotem urugwajskich linii lotniczych „Pluna”. Bilet na tę linię był „aż” o 10 dolarów tańszy, niż na „British Airways” i to zadecydowało. Mniej więcej w połowie lotu samolot jął się tak niebywale huśtać spadając w jakieś arcy głębokie dziury powietrzne, że byłem prawie pewny, że to mój ostatni lot i że za chwilę runiemy na dno oceanu. Nie wiem, jakim cudem rano wylądowaliśmy na brazylijskim lotnisku w Recife (był tam postój techniczny), a za parę godzin w Rio de Janeiro! Po lotnisku chodził z moim listem w ręku Czesław Biłogan ze swoim zięciem, o ile się nie mylę i zawieźli mnie do proletariackiej dzielnicy małych kolorowych domków Cascadura w północnej części miasta, gdzie w domu czekała żona Czesława, Hela. Zostałem u nich tydzień. Pamiętam, że tuż po moim przyjeździe wypiliśmy we trójkę całą skrzynkę brazylijskiego piwa marki „Bohemia”.

Nazajutrz młody czarnoskóry sąsiad Państwa Biłoganów usiłował wyjaśnić mi, jak mam dojechać autobusami na Wyspę Fundão, gdzie znajduje się Wydział Filologii Uniwersytetu Federalnego. Był to iście dynamiczny pokaz ustnej odmiany brazylijskiej portugalszczyzny, z którego nie za wiele zrozumiałem, ale jednak dojechałem do celu. Jazda autobusami była nieskończenie długa, a widoki mijanych dzielnic (Madureira i kilka innych) wyjątkowo egzotyczne dla Europejczyka: architektura straszna, bez ładu ni składu, domki byle jak sklecone i z byle czego, mnóstwo sklepów i sklepików, kramów i kramików, jednym słowem z estetyką nie miało to wszystko nic wspólnego.

Na uczelni pertraktowałem z paniami profesorkami Martą Scherre i Sebastianą Melo do Amaral z Zakładu Lingwistyki i Filologii. Omówiliśmy plan mojego pobytu, ustaliliśmy daty moich wykładów, a oprócz tego, obecna podczas rozmowy zaawansowana studentka obu pań, niejaka Evanilda, zwana Ivą, zaproponowała, abym zamieszkał w akademiku (alojamento), gdyż obok niej jest wolny pokój. Poza tym załatwiłem zaświadczenie upoważniające mnie do korzystania ze stołówek w akademiku i na uczelni (bandejão). Pojawiła się też profesorka filozofii czy socjologii, Maria Aparecida Soares. Kilka lat spędziła na studiach w Moskwie i była entuzjastką lewicy. Zaproponowała mi kolację u siebie, w bardzo eleganckiej dzielnicy Cosme Velho, niedaleko dolnej stacji kolejki na górę Corcovado.

Jadąc tam samochodem uświadomiłem sobie, jak ogromnym miastem jest Rio. To są przestrzenie nie do wyobrażenia dla Europejczyka. Maria Aparecida, gdy się dowiedziała, że ja mieszkam w Cascadura, a więc na północy, odrzekła, że wprawdzie sama nigdy tam nie była, ale dla mnie to znakomicie, bo poznam prawdziwe Rio… Właśnie wtedy pokazała mi pobliski uroczy placyk zwany Largo do Boticário (Plac Aptekarza). Typowy plac kolonialny z kolorowymi kamieniczkami w stylu barokowym, oryginalnym brukiem zwanym pé-de-moleque (brazylijski odpowiednik polskich „kocich łbów”), zamieszkany przez artystów, niesłychanie malowniczy, choć bardzo zaniedbany w ostatnich latach.

Wracałem do Cascadura nocą, najpierw autobusem, a potem pociągiem ze stacji Central do Brasil, gdzie istne mrowisko ludzkie, nieprzebrane, kłębiące się tłumy. W pociągu, znanym z działalności mnóstwa złodziei, rozłożyłem szeroko wielki plan miasta i bezskutecznie  usiłowałem  dowiedzieć się od  siedzącego  obok  Murzyna, gdzie mam wysiąść. On tylko się uśmiechał i coś mówił, ale tak szybko i niewyraźnie, że nie mogłem go zrozumieć. Stanąłem więc przy drzwiach wypatrując napisu i wysiadłem całkiem intuicyjnie. Na szczęście, trafiłem „bez pudła” do zielonego domku Państwa Biłoganów.

Nazajutrz udałem się tym samym pociągiem do centrum miasta. Najpierw centrum handlowe przy alejach Presidente Vargas i Rio Branco. Bezosobowe drapacze chmur. Na końcu alei Prezydenta Vargasa wielki kościół Matki Boskiej Gromnicznej (Nossa Senhora da Candelária), XVIII-XIX w. Ciekawie zaczęło się dopiero na ulicy do Ouvidor (Sędziego), gdzie „kocie łby” i resztka klimatu kolonialnego: domy z niewielkimi żelaznymi balkonami, metalowe „parawany” oddzielające poszczególne „włości”, latarnie zawieszone nad środkiem jezdni, jakoś spokojniej. Niedaleko, na wzgórzu, niesłychanie interesujący kościół Świętego Benedykta, XVI w., typowy portugalski barok kolonialny z ogromną ilością złoceń. Przy Alei Prezydenta António Carlosa, Pałac Cesarski (Palácio Imperial), XVIII w., który był rezydencją obu cesarzy Brazylii. Dalej, przy alei Rio Branco, nieco w głębi po prawej stronie, nowa, zupełnie nieciekawa katedra w kształcie wielkiego namiotu, 1979 r. Na końcu alei piękny, eklektyczny gmach Teatru Miejskiego (1906-1909) z ciekawym, eleganckim wnętrzem oraz Muzeum Sztuk Pięknych, 1938 r. w ogromnym, eleganckim gmachu. Wewnątrz malowidła takich artystów jak Almeida Júnior, Belmiro de Almeida, Delfim da Câmara, José Correia de Lima, Manuel da Cunha, Meirelles, Niemiec Johann Moritz Rugendas oraz Francuzi Nicolas Antoine Taunay, Jules de Sinety i przede wszystkim Jean-Baptiste Debret, którzy z pasją malowali sceny i krajobrazy Brazylii.

Gdy chodzi o krajobrazy miejskie pięknie zaczyna wyglądać miasto poczynając od dzielnicy Flamengo (Flamingów lub Flamanda) w kierunku południowym. Otwiera się widok na wielką zatokę Guanabara i Głowę Cukru, monolitową czarną skałę wyrastającą prosto z wód morskich, o 395 m wysokości. W głębi lądu eleganckie dzielnice Laranjeiras, Cosme Velho, Catete, a dalej na południe, Botafogo nad zatoką w kształcie ogromnej podkowy. Za Botafogo, już nad otwartym oceanem, dzielnice Copacabana, Ipanema, Leblon i São Conrado (Świętego Konrada). Między Copacabaną a Ipanemą, w głębi lądu, wielkie jezioro Lagoa Rodrigo de Freitas. Góra Corcovado, 710 m, znajduje się na terenie Parku Narodowego Tijuca, w sąsiedztwie dzielnicy Cosme Velho. Gdy posuwamy się od centrum w kierunku Flamengo, najpierw mijamy obszerny plac ze wzgórzem, na którym kościół Matki Boskiej Chwalebnej na Wzgórzu (Nossa Senhora da Glória do Outeiro), XVIII w.. Za tym kościołem, Plac Siekiery (Largo do Machado), a za nim, dzielnica Catete.

Cofnijmy się ku centrum,  za którym,  po lewej stronie,  na wzgórzu, dzielnica  Świętej  Teresy (bairro de Santa Teresa). To do niej wzdłuż akweduktu da Carioca (1723 r., 270 m długości) wiedzie jedyna w mieście linia tramwajowa, której stacja początkowa znajduje się na ulicy Lélio Gama, w pobliżu placu Carioca. To przy tym placu, na wzgórzu Świętego Antoniego, znajduje się chyba najbardziej ozdobiony złoceniami barokowy kościół kolonialny w Rio de Janeiro, a mianowicie, kościół Świętego Franciszka od Pokuty (São Francisco da Penitência), XVIII, dzieło braci Manuela i Franciszka Ksawerego de Brito, z wpływami brazylijskiego artysty Aleijadinho.

Jak już rzekłem, po tygodniu spędzonym w Cascadura przeniosłem się do akademika na Wyspie Fundão. Mój pokoik był między pokojami Evanildy i uroczej Mulatki Tani, wspólna łazienka naprzeciwko. Szczerze powiem, że odwykłem od tak spartańskich warunków, ale nie miałem wyjścia. O stołówce lepiej nie mówić, ale nie skromne wyżywienie najbardziej mi przeszkadzało, lecz warunki sanitarne, brak higieny i hałas. Często wieczorem było bardzo głośno u moich sąsiadek. Na korytarzach mijało się odchody kotów przygarniętych przez studentów.

Na Uniwersytecie Federalnym, poza moimi czterema wykładami, miałem też inne zajęcia. Chodziłem mianowicie na wykłady o współczesnej poezji brazylijskiej oraz o różnicach między brazylijskim a europejskim wariantem portugalszczyzny. Te ostatnie prowadził wybitny specjalista w tej dziedzinie, francuski lingwista Paul Teyssier (1915-2002), autor między innymi Historii języka portugalskiego. Ilekroć wracałem z  centrum lub z dzielnic południowych, a było to na ogół późnym wieczorem, wysiadałem z autobusu koło Szpitala Klinicznego i stamtąd gnałem po ciemku przez  pusty, niezabudowany teren, mijając po drodze skrzyżowanie, na którym liczni w mieście wyznawcy afro-brazylijskiej religii macumby stawiali talerze z potrawami dla swoich bogów. Widziałem też pod mostami zapalone przez nich świece.

Raz wybrałem się w towarzystwie Evanildy i Tani na plażę Świętego Konrada, na samym końcu południowej części miasta, a innym razem Evanilda zorganizowała specjalnie dla mnie wyprawę w góry na terenie Parku Narodowego Tijuca. Naszym celem było zdobycie szczytu Bico do Papagaio (Papuzi Dziób), 890 m. Było nas około 15 osób, w tym jedno szczupłe dziewczę, które wołało na mnie „ Zigue-zague”, czyli zygzak. Na skraju Lasu Tijuca malowniczy wodospad Cachoeira da Floresta da Tijuca, potem suchy las, na ogół dość rzadki, z potężnymi drzewami, w tym puchowce i stromy ostatni odcinek. Gdy ostro podchodziliśmy pod górę i odsłonił się widok na góry i wybrzeże oceanu zwane Barra da Tijuca, Evanilda dostała ataku histerii, usiadła u stóp trzydziestometrowej skały na szczycie i uderzyła w głośny szloch. Okazało się, że ma lęk wysokości… Niestety, nie spotkaliśmy licznych w tym rejonie ostronosów rudych (quatis).

 

 __________

Fotografie pochodzą z serwisu Flickr

Zygmunt Wojski, „Od Łupi do Parany i Amazonki”, s. 165. Impresje polskiego iberysty z podróży naukowych do Ameryki Łacińskiej, Hiszpanii i Portugalii, dotyczące historii i kultury odwiedzanych krajów. Ukazują się w drugi czwartek miesiąca.

Wydawców zainteresowanych publikacją  książki prosimy o kontakt z redakcją Culture Avenue.


 Galeria

Poprzednia część „Dziennika z podróży”:

http://www.cultureave.com/trzecia-i-czwarta-podroz-na-kube-1987-i-1989/




Atlas Wysp Kanaryjskich

Zygmunt Wojski

Kiedy jedna z moich byłych studentek zaproponowała mi napisanie tego Atlasu dla wydawnictwa SBM nie byłem w stu procentach zdecydowany. Przede wszystkim wiedziałem, że tekst nie będzie mój, lecz oparty na informacjach zawartych w innych źródłach, a ja będę tylko selekcjonował to, co moim zdaniem najciekawsze. Po drugie, muszę dostosować się do preferencji wydawnictwa, co było chyba najtrudniejsze (tekst musi być „przyjazny” dla czytelnika, a to polega na częstym używaniu przymiotników typu „urokliwy”, „znakomity”, zdań zaczynających się od „warto odwiedzić, zobaczyć”, etc. ).

Za podjęciem decyzji przemawiał fakt, że nie mam najmniejszych problemów z wykorzystaniem źródeł hiszpańskojęzycznych oraz że dwukrotnie odwiedziłem archipelag kanaryjski. Pierwszym razem to była Teneryfa i La Gomera w roku 1990, gdy byłem na hiszpańskim stypendium badawczym, a za drugim razem wziąłem udział w wycieczce na Lanzarote i Fuerteventurę w roku 2011. Wydawnictwo życzyło sobie, aby do tego zestawu czterech wysp dodać jeszcze koniecznie Gran Canarię, czyli jedyną wyspę, na której nie byłem. Potraktowałem ją chyba dlatego najobszerniej i najsolidniej.

Zacząłem od wstępu, który obejmuje ogólną charakterystykę wszystkich wysp wchodzących w skład archipelagu kanaryjskiego, czyli także dwóch wysp zachodnich, nie włączonych do Atlasu, El Hierro i La Palmy. Fakt, że są one najrzadziej odwiedzane przez turystów nie świadczy bynajmniej o tym, że są mało interesujące, wręcz przeciwnie: wśród Kanaryjczyków właśnie La Palma uchodzi za najpiękniejszą.

Historia odgrywa we wstępie i w całym Atlasie ogromną rolę, gdyż kulturze dawnych mieszkańców, Guanczów, nadaje się na Wyspach Kanaryjskich ogromne znaczenie. Zwłaszcza na trzech wyspach, Teneryfie, Gran Canarii i na Gomerze, w muzeach znajdują się liczne mumie Guanczów, ich ceramika, pieczęcie, malowidła ścienne i ryty naskalne. Ponadto na terenie tych wysp w rozmaitych punktach odnajdujemy bardzo liczne jaskinie sepulkralne i mieszkalne, spichlerze, nekropolie kurhanowe, specjalne miejsca kultu zwane almogarenami i ryty naskalne występujące często w terenie. W okresie kolonialnym wyspy były przez kilka stuleci – XV, XVI, XVII i XVIII wiek – obiektem ataków piratów angielskich, holenderskich i berberyjskich, stąd konieczność wznoszenia zamków, wież, bastionów i murów obronnych, zwłaszcza w dużych miastach (Las Palmas de Gran Canaria, Santa Cruz de Tenerife, Arrecife na wyspie Lanzarote).

Gdy chodzi o geografię i klimat archipelagu najważniejsze jest jego wulkaniczne pochodzenie, a co za tym idzie, charakterystyczne ukształtowanie terenu. Licznie występują tutaj głębokie wąwozy, kotły wulkaniczne, ogromne ostańce skalne, rozmaitość rodzajów kamieni, w tym drobne lapilli oraz tak zwane malpaíses, czyli słabo zerodowane skały wykorzystywane często do upraw rolnych. Medianías to tereny położone na wysokości od 600 do 1500 metrów, gdzie uprawia się winorośl, ziemniaki oraz drzewa owocowe. Klimat charakteryzuje bardzo częste zjawisko „morza chmur”, które utrzymują się poniżej najwyższych szczytów i nasycają ogromne tereny wilgocią, tak potrzebną roślinności.

Rzuca się w oczy ogromna dbałość o ochronę środowiska na Wyspach Kanaryjskich. Roślinność oraz w mniejszym stopniu fauna są endemiczne, chronione nie tylko w parkach narodowych, ale także w parkach naturalnych, parkach wiejskich i w strefach biosfery. Wymienić tutaj trzeba charakterystyczne drzewa smocze, lasy wawrzynowe, sosny kanaryjskie, całą gamę kaktusów, kolczaste krzaki Euphorbia balsamifera, strzeliste żmijowce rubinowy i niebieski, gigantyczne jaszczurki kanaryjskie. Na interesującym nas obszarze istnieją trzy parki narodowe: Park Narodowy Teide na Teneryfie, Park Narodowy Timanfaya na Lanzarote oraz Park Narodowy Garajonay na Gomerze.

Wśród muzeów najważniejsze są dwa: Przyrody i Człowieka w Santa Cruz de Tenerife oraz Muzeum Kanaryjskie w Las Palmas de Gran Canaria. Poza tym należałoby wymienić przynajmniej kolejne dwa: Muzeum Historii Teneryfy w mieście La Laguna oraz Muzeum Archeologiczne w Puerto La Cruz na Teneryfie. Wstęp obejmuje ponadto takie dziedziny jak rolnictwo na poszczególnych wyspach (głównie uprawa bananów, winorośli, palm kanaryjskich, których słodki sok jest  konsumowany zwłaszcza na Gomerze jako napój i jako miód), zwierzęta domowe pochodzenia kanaryjskiego (czarna świnia kanaryjska i dog kanaryjski) oraz typowa walka kanaryjska.

Wreszcie podstawa Atlasu, to znaczy opisy tras na wyspach: trzech tras na Teneryfie, dwóch na Gran Canarii i po jednej na pozostałych trzech wyspach. Jest to w istocie ogólna charakterystyka tych terenów, z podkreśleniem najbardziej istotnych ich walorów. Tu zwracam uwagę przede wszystkim na dawną architekturę i sztukę kolonialną, głównie wspaniałe mauretańskie artesonados, czyli sufity i plafony z sosny kanaryjskiej, drewniane dziedzińce z tejże sosny, całe długie galerie na piętrze budowli sakralnych i świeckich oraz sztukę sakralną, zwłaszcza dzieła miejscowego rzeźbiarza i architekta z wyspy Gran Canaria, José Lujána Péreza (1756 – 1815 ).

Należy wymienić jeszcze przynajmniej trzy nazwiska wybitnych osobistości związanych z archipelagiem. Benito Pérez Galdós (1843 – 1920), wybitny powieściopisarz i dramaturg hiszpański, urodził się i spędził dzieciństwo w Las Palmas de Gran Canaria, a uczył się w gimnazjum w La Laguna na Teneryfie. Miguel de Unamuno (1864 – 1936), wielki pisarz i filozof hiszpański, odwiedził w 1910 roku Artenarę na wyspie Gran Canaria. Na punkcie widokowym noszącym jego nazwisko stoi posąg pisarza. W roku 1924 spędził cztery miesiące na wygnaniu w  Puerto del Rosario na Fuerteventurze, a na wschodnim stoku wulkanu Montaña Quemada  na tejże wyspie wznosi się jego pomnik.

Czwartą osobistością jest „piewca Atlantyku”, wybitny poeta post-modernistyczny Tomás Morales (1884 – 1921), który urodził się w miasteczku Moya na północy wyspy Gran Canaria, a zmarł w stolicy wyspy, Las Palmas de Gran Canaria. Znany jest przede wszystkim jako autor tomu „Róże Herkulesa” (Las Rosas de Hércules). W jego domu rodzinnym w Moya funkcjonuje muzeum jemu poświęcone. W Las Palmas de Gran Canaria istnieje także rodzinny Dom – Muzeum Benita Péreza Gáldosa, a w samym centrum stolicy Fuerteventury, Puerto del Rosario, w domu, gdzie Miguel de Unamuno był na wygnaniu, urządzono muzeum jego pamięci.

Alfabetycznie ułożona lista wszystkich cytowanych w Atlasie miejscowości zawiera bardzo szczegółowe o nich informacje, łącznie z tymi, które dotyczą kanaryjskich przysmaków takich jak gofio (mąka z prażonych ziaren zbóż), ser „kwietny” (mleko ścina się po włożeniu do niego kwiatu niebieskiego ostu, rodzaju karczocha), rum miodowy, bienmesabe (migdałowa pasta kanaryjska). Najistotniejsze są jednak moim zdaniem pejzaże, szczególnie malownicze punkty widokowe: Pico del Inglés, punkt widokowy Humboldta i Ortuño, Los Roques na Teneryfie, wąwóz Los Berrazales i Guayadeque oraz punkt widokowy Unamuna na Gran Canarii, punkt widokowy Haría na Lanzarote, punkt widokowy Morro Velosa na Fuerteventurze oraz cudowne doliny Hermigua i Vallehermoso na Gomerze.

Fotografie pochodzą z serwisów Flickr i Pinterest


Atlas Wysp Kanaryjskich ukaże się w wydawnictwie SBM w 2018 roku.

Galeria

Poprzednie części wspomnień z podróży Zygmunta Wojskiego:

http://www.cultureave.com/od-lupi-do-parany-i-amazonki-czesc-i/

http://www.cultureave.com/od-lupi-do-parany-i-amazonki-czesc-ii/

http://www.cultureave.com/od-lupi-do-parany-i-amazonki-czesc-iii/

http://www.cultureave.com/argentyna-i-paragwaj/

http://www.cultureave.com/brazylia-argentyna-urugwaj/

http://www.cultureave.com/meksyk-gwatemala-honduras/

http://www.cultureave.com/pierwszy-pobyt-na-kubie/

http://www.cultureave.com/hiszpania-1967-r-czesc-i/

http://www.cultureave.com/hiszpania-1967-1968-r-czesc-ii/