„Lady” – multimedialny spektakl z szekspirowskimi archetypami w tle

Monodram na podstawie „Makbeta” Williama Szekspira
Scenariusz: Hanna Bondarewska i Andrzej Żurowski
Koncept Artystyczny, Reżyseria i Wykonanie: Hanna Bondarewska
Muzyka: Jerzy Satanowski
Kostiumy: Agata Uchman
Multimedia: Justyna Alicja Bielecka

Prapremiera 4 października 2019 r. w Instytucie Teatralnym im. Zbigniewa Raszewskiego w Warszawie. W planach podróż po Ameryce, śladami Heleny Modrzejewskiej.

„Lady” – interaktywny, multimedialny spektakl-monodram, zainspirowany postacią szekspirowskiej Lady Makbet – jest próbą odpowiedzi na wiele nurtujących nas, kluczowych pytań. Kim jest współczesna kobieta i jakie są cele oraz motywy jej działania? W jakim stopniu naszym zachowaniem sterują stereotypy płci, a w jakim pierwotne instynkty i osobowość? Czy szekspirowskie archetypy wpływają na nasze myślenie i działanie? Jaka jest cena naszych wyborów? W jaki sposób możemy uchronić się przed okrucieństwem i chaosem otaczającego nas świata?

Hanna Bondarewska z Waszyngtonu – twórczyni spektaklu, nie tylko uwspółcześnia przesłanki klasycznego dramatu, przedstawiając studium władzy, namiętności i zemsty, ale wprowadza widza w świat ekstremalnych archetypów kobiecych, od ochronnego do krwiożerczego. Pierwsze wcielenie aktorki, Hekate, jako Wiedźma – zapomniany archetyp Wielkiej Matki – zaprasza nas do aktywnego udziału w magicznym rytuale, przy dźwiękach bębna, mis tybetańskich, grzechotek i wspaniałej muzyki Jerzego Satanowskiego. Czy uda jej się dodać nam wewnętrznej mocy i wiary w to, że możemy zmienić świat? Czy wyczaruje inny bieg historii? Czy doda nam nadziei? 

REALIZATORZY:

Hanna Bondarewska jest polsko-amerykańską aktorką, reżyserem oraz założycielką, jak również dyrektorem artystycznym Ambassador Theater w Waszyngtonie. Wyreżyserowała i wyprodukowała wiele spektakli reprezentujących kultury różnych krajów, między innymi Polski, Bułgarii, Francji, Belgii, Indii, Czech i Włoch oraz wiele programów edukacyjnych przybliżających młodzieży waszyngtońskiej kultury świata. Uzyskała tytuł MFA (Master of Fine Arts) in Classical Acting w George Washington University w Waszyngtonie, USA. W 2016 roku we Włoszech uczestniczyła w warsztatach artystycznych z noblistą Dario Fo oraz studiowała w Royal Academy of Dramatic Arts w Londynie, gdzie ukończyła intensywny kurs szekspirowski. Posiada wiele nagród, między innymi prestiżową nagrodę Helen Hayes za osiągnięcia artystyczne, DC Theatre Scene za najlepszego reżysera oraz nagrodę aktorską Julia Heflin Performing Arts Award oraz wiele innych. Ma na swoim koncie wiele wspaniałych ról w języku angielskim jak i w polskim, które zagrała na  amerykańskich scenach. Między innymi takie role jak: Lychorida w “Perykles” i Ligarius w “Julius Caesar” W. Shakespeare’a, Antonia w “They Don’t Pay? We Won’s Pay!” Dario Fo, Negma Sadiq w “Visitor” Alfreda Faraga, George Sand w „Summer at Nohant” (“Lato w Nohant”) Jarosława Iwaszkiewicza oraz wiele innych.

Wyreżyserowała i wyprodukowała wiele przedstawień w Waszyngtonie oraz na Florydzie, między innymi “Tango” i “Out at Sea” (“Na pełnym morzu”) Mrożka, “The Madman and the Nun” (“Wariat i Zakonnica”) Witkacego, “The Peephole” Alfreda Faraga, “The Trap” (“Pułapka”) Tadeusza Różewicza oraz wiele innych, które spotkały się z entuzjastycznym przyjęciem widowni oraz krytyki. Celem jej działań artystycznych jest kontynuacja poszukiwań archetypów w dramacie szekspirowskim poprzez doświadczenia naszych czasów oraz poszukiwanie nowych form w teatrze współczesnym poprzez współpracę artystyczną i wymianę doświadczeń z wybitnymi artystami naszych czasów. Zainspirowana postacią Heleny Modrzejewskiej, pragnie odnaleźć archetyp Lady Macbeth w naszych czasach poprzez owocną współpracę artystyczną pomiędzy doświadczeniami kultur  -polskiej i amerykańskiej w odkrywaniu  Szekspira na nowo.

Jerzy Satanowski, kompozytor i reżyser – jest absolwentem filologii polskiej Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu (1972). Debiutował w latach 60. w Lesznie, w grupie rockowej „Następcy” (śpiew i gitara, kompozycje). Na początku lat 70. stworzył z Edwardem Stachurą szereg utworów, które stały się przedmiotem swoistego kultu młodego pokolenia. Kompozytor muzyki filmowej i teatralnej – jego dorobek to ok. 300 realizacji scenicznych w kraju i za granicą, laureat wielu festiwali teatralnych (Belgrad, Nancy, Edynburg, Opole, Kalisz – Kaliskie Spotkania Teatralne, Wrocław i in.). Jest kompozytorem piosenek aktorskich, głównie do tekstów Edwarda Stachury, Agnieszki Osieckiej, Jonasza Kofty i Jana Wołka, śpiewanych m.in. przez Krystynę Jandę, Piotra Fronczewskiego, Hannę Banaszak, Ewę Błaszczyk, Piotra Machalicę. Część z nich również sam wykonuje. Skomponował muzykę do wielu filmów, m.in. „Baryton” (reż. J. Zaorski, 1984), „Dom wariatów” (reż. M. Koterski, 1984), „Kobieta w kapeluszu” (reż. St. Różewicz, 1984), „Jezioro Bodeńskie” (reż. J. Zaorski, 1985), „Siekierezada” (reż. W. Leszczyński, 1985), „Magnat” (reż. F. Bajon, 1986), „Schodami w górę, schodami w dół” (reż. A. Domalik, 1988), „Wszystko, co najważniejsze” (reż. R. Gliński, 1992), „Wrzeciono czasu” (reż. A. Kondratiuk, 1995), „Dzień świra” (reż. M. Koterski, 2002), serial „Boża Podszewka” (reż. Izabella Cywińska). Jest wieloletnim jurorem w konkursie Ogólnopolskich Spotkań Zamkowych „Śpiewajmy Poezję” w Olsztynie, współtworzy i realizuje główne koncerty Spotkań Zamkowych. W swoim dorobku posiada wiele nagród i odznaczeń, w tym Złoty i Srebrny Medal „Zasłużony Kulturze Gloria Artis” w dziedzinie muzyki.

Agata Uchman, kostiumograf. Absolwentka Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, gdzie ukończyła Wydział Scenografii i Malarstwa. Działa na zderzeniu sztuki i designu. Współpracuje z operami i teatrami muzycznymi projektując na potrzeby baletu, opery, musicalu i teatru. Jest autorką kostiumów i scenografii do wielu artystycznych projektów filmowych w Polsce i za granicą, m.in. „The Big Leap” (scenografia i kostiumy), horroru „Urban Explorer” (dekoracja wnętrz), „Die Alte Frau” (dyrektor artystyczny), „Village of Unborn Children” (kostiumy), „One of Us” (scenografia i kostiumy), „Kop głębiej” (kostiumy), „Ciemnego pokoju nie trzeba się bać” (kostiumy i dekoracja wnętrz), „Dotknięcie anioła” (kostiumy).

W latach 2013–2016 tworzyła autorską markę NUMERuchman/winiarska łączącą design i modę. NUMER zaproszony został na Berlin Fashion Week. Prace kostiumograficzne artystki znalazły się na międzynarodowej wystawie „Costume at the turn of century 1990-2015” pokazanej w Muzeum Teatralnym im. A.A. Bachruszyna w Moskwie. Wystawa prezentowana była także w USA i Chinach. Artystka należy do Stowarzyszenia Filmowców Polskich oraz OISTAT (międzynarodowej organizacji scenografów). W roku 2018 zdobyła grant z Kościuszko Foundation na trzymiesięczny pobyt badawczy na GWU (George Washington University-Theater and Dance Department). W 2018 r. kostiumografka została uhonorowana nagrodą J. Kiepury za najlepsze kostiumy w sezonie artystycznym (2017/2018).

Justyna Alicja Bielecka (multimedia). Urodzona w 1990 roku w Warszawie. Artystka Multimedialna i Projektant Graficzny. Obecnie związana z Teatrem Wielkim – Operą Narodową gdzie pracuje jako realizator Video przy czołowych tytułach oraz współtworzy Immer Studio – niezależne studio multimedialne skupione na projektach zacierających granice między sztuką a technologią. Szczególnie zainteresowana Video Designem do instalacji artystycznych i wydarzeń scenicznych, gdzie różne dziedziny sztuki i zmysły spotykają się w jednym miejscu i czasie. Motywowana ideą immersji – całkowitego zanurzenia odbiorcy w cyfrowej rzeczywistości, będącej impulsem do generowania indywidualnych doświadczeń. Absolwentka Pracowni Multimedialnej Kreacji Artystycznej na Wydziale Grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie oraz Międzyuczelnianej Specjalności Multimedialnej przy wydziale Reżyserii Dźwięku na Uniwersytecie Muzycznym im. Fryderyka Chopina w Warszawie.

Na fotografiach Hanna Bondarewska w spektaklu „Lady”, podczas prapremiery 4  października 2019 r. w Instytucie Teatralnym w Warszawie. 

TRAILER:

https://youtu.be/9T1OEcNHjFA




Spektakl „Helena” Marty Ojrzyńskiej w Santa Monica

19 maja 2019 roku  w Magicopolis Theater w Santa Monica w Kalifornii odbył się spektakl „HELENA”, napisany i zagrany przez aktorkę Teatru Starego w Krakowie 0 Martę Ojrzyńską. Organizatorem przedstawienia był Klub Kultury im. Heleny Modrzejewskiej. 

Marta Ojrzyńska:

Postacią Heleny Modrzejewskiej zainteresowałam się pracując w Teatrze Starym w Krakowie. Od 2005 roku jestem w zespole aktorskim. Niemal codziennie mijałam obraz Heleny Modrzejewskiej – kopię słynnego obrazu Tadeusza Ajdukiewicza, wiszący w foyer teatru. W 2015 roku przyjechałam do Los Angeles i tutaj spojrzałam na postać Modrzejewskiej z nowej perspektywy – perspektywy kobiety, która podobnie jak ja przyjechałdo Ameryki w poszukiwania nowego życia i nowych możliwości. Doceniłam jej ogromny talent, wielkie ambicje i ogromny dorobek artystyczny.

W tym roku zgłosiłam się do pani Maji Trochimczyk z Klubu Kultury im. Heleny Modrzejewskiej w Los Angeles, z propozycją przygotowania spektaklu o tej wielkiej artystce. Bardzo się ucieszyła, ustaliłyśmy datę premiery i miejsce, a ja rozpoczęłam prace nad pisaniem scenariusza i opracowaniem sztuki. 

Było to duże wyzwanie, bo sama pisałam tekst, reżyserowałam i grałam. Po raz pierwszy pracowałam w ten sposób. Mam doświadczenie reżyserskie i dramaturgiczne, natomiast nigdy wcześniej nie zrobiłam monodramu. Bartosz Nalążek zrobił piekne video, które kręciliśmy na Hollywood Blv. i w domu Modrzejewskej w Arden. Był również reżyserem świateł. Sztuka jest napisana w języku polskim, tylko fragmenty sztuk z repertuaru Modrzejewskiej gram w języku  angielskim. 

Przedstawienie zostało bardzo dobrze odebrane. Jestem ogromnie szczęśliwa, że doszło do premiery w Teatrze Magicopolis w Santa Monica. Tam jest magiczna, bardzo piękna scena. Dziękuję Maji Trochimczyk za zaproszenie i wielkie wsparcie. To było wielkie wyzwanie i wspaniała przygoda.

Moim marzeniem jest teraz podróżowanie z tym spektaklem śladami Modjeskiej/Modrzejewskiej po Ameryce i Polsce.


 Galeria

O Marcie Ojrzyńskiej i spektaklu „Helena” w magazynie „Culture Avenue”:

https://www.cultureave.com/helena-prapremiera-sztuki-marty-ojrzynskiej-o-helenie-modrzejewskiej-w-kalifornii/




„Helena” – prapremiera sztuki Marty Ojrzyńskiej o Helenie Modrzejewskiejm, w Kalifornii

 

Klub Kultury im. Heleny Modrzejewskiej zaprasza czlonków i gości na prapremierę nowej sztuki o Helenie Modrzejewskiej, napisanej  i zagranej przez aktorkę Martę Ojrzyńską. Spektakl „HELENA” odbędzie się w Magicopolis Theater w Santa Monica, CA (1418 4th St, Santa Monica, CA 90401) w niedzielę, 19 maja 2019 roku, o godz 19-tej. 

RVSP do 15 maja, do Prezesa, Maji Trochimczyk, [email protected]

***

Spektakl „HELENA” oparty jest na informacjach z książek ,,Na wskroś pięknaʼʼ Arael Zurli, „Starring Madame Modjeska” Beth Holmgren (2010) oraz na listach Heleny Modrzejewskiej. Jest to opowieść o kobiecie wybitnej, wyzwolonej, pięknej, odważnej, o wielkich ambicjach. Artystce, która jako pierwsza polska aktorka w XIX wieku wyjechała za granice i odniosła oszałamiający sukces. To opowieść o sztuce, trudnym życiu rodzinnym, walce o przetrwanie, ogromnej determinacji, sukcesie, miłości, ale też wielkiej samotności i tęsknocie. Jak pisze Marta Ojrzynska:

Próbuje sobie odpowiedzieć na pytanie kim byłaby dzisiaj tak wielka aktorka i jak jej droga artystyczna potoczyłaby się w dobie telewizji, filmu, portali społecznościowych. Czym dziś jest zawód aktora i jakie stawia przed nami wyzwania. Zmierzam się z Szekspirowskimi monologami granymi przez Modrzejewska, dzięki którym odniosła tak olbrzymi sukces w Anglii i Ameryce. Przyglądam się jak postrzegana jest Modrzejewska w Kalifornii, a jak jej historia i dorobek funkcjonują w Polsce.

Do dzisiaj żadnemu rodzimemu artyście nie udało się zrobić tak oszałamiającej
światowej kariery, jak aktorce Helenie Modrzejewskiej. Była jedną z najbardziej pracowitych gwiazd przełomu XIX i XX wieku. Występowała na scenie przez 46 lat, grała w ponad 300 różnych miastach na świecie, w sumie odegrała ponad 6 tysięcy przedstawień, wcielając się w ponad 300 postaci.

Są tacy ludzie u których w ręku kwiaty więdną od dotknięcia i ja też do takich należę. Każda przyjemność przestaje być prawdziwą przyjemnością w chwili, kiedy zaczynam ja smakować. Każdy promień światła ciemnieje, kiedy uśmiecham się do jego blasku. W pewnym momencie żyłam tylko na scenie i tylko tam byłam na prawdę sobą. W życiu prywatnym stawałam się coraz bardziej spięta, chciałam wszystko mieć pod kontrola. Na scenie czułam szczęście i wolność.

Scenariusz i reżyseria : Marta Ojrzyńska
Występuje: Marta Ojrzyńska
Kostiumy: Marta Ojrzyńska
Reżyseria świateł: Bartosz Nalazek
W spektaklu wykorzystane są materiały video oraz utwory Ignacego Paderewskiego.

MARTA OJRZYŃSKA

Absolwentka Wydziału Aktorskiego Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej im. L. Solskiego w Krakowie  (2004) aktorka Narodowego Starego Teatru, Kraków
To osobowość sceniczna, obok której nie sposób przejść obojętnie – silny, nieco
chrapliwy głos i charakterystyczna mimika predestynują ją do grania wyrazistych postaci z charakterem. W Starym Teatrze zadebiutowała w „KOMPOnentach” w reż. Michała Borczucha i brała udział w jego kolejnych realizacjach. Była Tunią w „Wielkim człowieku do małych interesów”, Lotą I w „Werterze”, Agnes w „Brand. Miasto. Wybrani”, a przede wszystkim elektryzującą modliszką-dzieckiem – Lulu w dramacie Wedekinda. Ojrzyńska stale współpracuje z Borczuchem, występując gościnnie także w innych teatrach (m.in. w „Królowa Śniegu” w Teatrze Dramatycznym w Wałbrzychu czy „Apokalipsa” w Nowym Teatrze w Warszawie). Kolejne role Ojrzyńskiej w Starym Teatrze to przede wszystkim koncertowo zagrana, wiecznie naćpana Andrea, stylizowana na Amy Winehouse, w „Factory 2”  Lupy, schizofrenicznie rozdwojona Maria Brigitte Frank / Maryja Królową Polski w„Poczcie Królów Polskich” Garbaczewskiego, udzielająca chrztu Mieszkowi I (Justyna Wasilewska) po niemiecku czy ekshibicjonistyczna Helena w „Akropolis” Twarkowskiego. O relacji tej ostatniej ze scenicznym Parysem (Bogdan Brzyski), Joanna Targoń („Gazeta Wyborcza”) napisała:

są przekonujący jako skazani na siebie kochankowie. Każdy z aktorów ma chwilę, w której patrzy się na niego i słucha z przyjemnością.

Jako Aktorka kabaretowa/Róża Luksemburg współtworzyła sukces spektaklu
„Bitwa Warszawska 1920”, gdzie nawiązując do filmu Hoffmana retorycznie pyta publiczność: „czy chcielibyście, żeby Natasza wam tak zagrała?”. Aktorka wzięła także udział w kolejnym spektaklu w reżyserii Moniki Strzępki, wielokrotnie nagradzanej „nie-boskiej komedii. WSZYSTKO POWIEM BOGU!”, gdzie brawurowo wcieliła się w rolę Przechrzty / Cepelii Winy, prawnuczki wyemancypowanych chłopów, skazanej na pracę przy obsłudze kserokopiarki. W porywającym inscenizacyjnie „Hamlecie” Krzysztofa Garbaczewskiego zagrała role Rosencrantza oraz Heleny Modrzejewskiej, wprowadzającej Konrada Swinarskiego (Szymon Czacki) w tajniki sceny, będąc zarazem nośnikiem znaczących pytań: „O czym jest «Hamlet»? Kto go jeszcze czyta, ogląda, rozumie” (Olga Katafiasz, teatralny.pl).

Poza tym Ojrzyńska sama reżyseruje (nagradzany spektakl „Molly B.” wg Joyceʼa oraz „Brzeg-Opole” w warszawskiej Starej ProchOFFwni) i bierze udział w wielu innych projektach, np.: „Lepiej tam nie idź” Borczucha w ramach Wielkopolskich Rewolucji, „Paradiso” w Łaźni Nowej czy „Kamienne niebo zamiast gwiazd” Krzysztofa Garbaczewskiego w Muzeum Powstania Warszawskiego.

Nagrody:

2004: Łódź – nagroda za rolę Klaczy w Nierządach wg Balkonu Geneta na XXII Festiwalu Szkół Teatralnych.

2004: Kalisz– nagroda główna Jury Młodzieżowego za role w przedstawieniach dyplomowych: Iriny w Ćwiczeniach z Czechowa wg Trzech sióstr i Klaczy w Nierządach na XLIV Kaliskich Spotkaniach Teatralnych.

2006: Warszawa– I nagroda (wspólnie z Joanna Drozdą) za autorski spektakl Brzeg – Opole oraz II nagroda za rolę Kasi w tym samym spektaklu w XII Ogólnopolskim Konkursie na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.

2008: Kraków – Grand Prix za rolę Andrei Feldman w Factory 2 w reż. Krystiana Lupy na Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym Boska Komedia.

2013: Wrocław – nagroda Warto w kategorii Teatr przyznawana przez wrocławską Gazetę Wyborczą.

2015: Nagroda im.Stanisława Wyspiańskiego.

Filmy:
2019 „Hurra!” reż. Agnieszka Polska, rola: Ilse
2019 „His Mother” reż. Dawid Krepski, rola: Mother (short)
2019 „Centenery of the guilty” reż. Piotr Trzaskalski, rola: Halina Regulska
2018 „The Path of freedom”, reż. Maciej Migas, rola: Suffragist
2018 „Siłaczki” reż. Marta Dzido, rola: Justyna Budzinska-Tylicka
2018 „Fisheye” reż. Michał Szczęśniak, rola: Małgorzata
2018 „Love is everything” reż. Michał Kwieciński, rola: Justyna
2018 „Everything about your mother” reż Michal Borczuch, rola: Penelopa
2017 „NIE MA” Teatr TV reż. Natalia Sołtysik, rola: Kaśka
2016 „Artists” reż. Monika Strzępka, rola: Joanna Szpak
2016 „Second chance” reż. Michał Gazda, Łukasz Kośmicki, rola: Prosecutor
2015 „Circus Maximus” reż. Bartosz Kulas, rola: Kobieta Guma (short)
2015 „My place” reż. Anna Morawiec, rola: Gosia (short)
2015 „Zgaga” reż. Katarzyna Szyngiera, rola: Kuratorka
2015 „Chemistry” reż. Bartek Prokopowicz
2014 „Mother’s house” reż. Zuzanna Plisz, rola: Matka (short)
2014 „Who is listening Adriana L.?”, rola: Marysia (short)
2014 (Sama slodycz) reż. Michal Rogalski, rola: Wendy
2014 „Fifth stadium” reż. Tomasz Konecki, rola: Ala
2013 „Recipe for life” reż. Agnieszka Pilaszewska, rola: Participant in course
2012 „Grandfather” reż. J. Pawluśkiewicz, M. Poplawska, rola: Wanda
2010 „Mistyfication” reż. Jacek Koprowicz, rola: Prostitute
2009-2010 „Majka”  Tv series, rola: Sabina
2008 „Swineherd” reż. Wilhelm Sasnal, rola: Julka
2007 „Big World” reż. Adrian Glass, rola: Weronika
2006 „Brzeg – Opole” reż. Lukasz Barczyk, rola: Kasia
2007 i 2005 „Oficer” reż. Maciej Dejczer, rola: Elwira Gołąb
2004 „Exam in life” reż. Teresa Kotlarczyk, rola: Natasza

BARTOSZ NALAZEK

Autor zdjęć i reżyser światła. Absolwent Wydziału Operatorskiego PWSTViT w
Łodzi oraz Warszawskiej Szkoły Fotografii. Współpracuje z uznanymi polskimi
reżyserami teatralnymi m.in. Krzysztofem Garbaczewskim („Chłopiʼ”, „Wyzwolenie”, „A Madrigal Opera”, „Kosmos” “Robert Robur”, „Makbet”, „Kronos”, „Biesy”), Łukaszem Twarkowskim („Grimm: Czarny Śnieg”, „Akropolis”, „Klinikem/miłość jest zimniejsza niż śmierć”, „Farinelli”), Andrzejem Chyrą („Czarodziejska Góra”), Krystianem Lupą („Poczekalnia.0”), Natalią Korczakowską („Berlin-Aleksanderplatz”), Mają Kleczewską („Burza”, „Oresteia”), Agnieszką Olsten („Kotlina”), Katarzyną Kalwat („Zażynki”), Bartkiem Frąckowiakiem („W Pustyni i w puszczy”, „Komornicka: Biografia Pozorna”) i Wiktorem Rubinem („Karzeł, Down i inne żywioły”).

W 2014 r. zdobył nagrodę za Najlepszą Oprawę Wizualną za spektakl „Kronos” w reż. Krzysztofa Garbaczewskiego na 7. MIędzynarodowym Festiwalu Teatralnym Boska Komedia, a w 2017 r. przyznano mu wyróżnienie za Oprawę Plastyczną do spektaklu „Robert Robur” w reż. Krzysztofa Garbaczewskiego na 23. Ogólnopolskim Konkursie na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.

Autor zdjęć do serialu „Artyści” w reżyserii Moniki Strzępki. Serial otrymał nominacje do PRIX EUROPA 2017 oraz Polskiej Nagrody Filmowej „Orły”. Za serię krótkich filmów „Making a Scene” dla The New York Times Magazine z udziałem takich gwiazd jak Cate Blanchett, Forest Whitaker, Robert Redford, Bradley Cooper otrzymał nominację za zdjęcia do Emerging Cinematographer Awards oraz Streamy Awards.

Współpracuje ze światowej sławy operatorem Januszem Kamińskim m.in. przy
realizacji filmów “War Horse”, „Lincoln” „Most szpiegów” i “The Post” w reżyserii Stevena Spielberga.

Sztuki Teatralne:

“Chłopi” – reż. Krzysztof Garbaczewski – Teatr Powszechny, Warszawa.
“Kształty stałe” – reż. Łukasz Twarkowski – Teatr Polski w podziemiu,  Wrocław.
“Wyzwolenie” – reż. Krzysztof Garbaczewski – Teatr Studio, Warszawa.
“Berlin-Alexanderplatz” – reż. Natalia Korczakowska – Teatr Studio, Warszawa.
“A Madrigal Opera” – reż. Krzysztof Garbaczewski – Opera RaRa, Kraków.
“Kosmos” – reż. Krzysztof Garbaczewski – Teatr Stary, Kraków.
“Robert Robur” – reż. Krzysztof Garbaczewski – TR, Warszawa.
“Grimm: Czarny Śnieg” – reż. Łukasz Twarkowski – Teatr Polski, Wrocław.
“Czarodziejska Góra”- reż. Andrzej Chyra – Malta Festival, Poznań.
“Paradiso”- reż. Michał Borczuch – Łaźnia Nowa.
“Akropolis”- reż. Łukasz Twarkowski – Teatr Stary, Kraków.
“Kronos” – reż. Krzysztof Garbaczewski – Teatr Polski, Wrocław.
“Kotlina” – reż. Agnieszka Olsten – Teatr Współczesny, Wrocław.
“Karzeł, Down i inne żywioły” – reż. Wiktor Rubin – Teatr Nowy, Łódź.
“KLINIKEN/love is colder…” – reż. Łukasz Twarkowski – Teatr Polski, Wrocław.
“Zażynki” – reż. Katarzyna Kalwat – Teatr Polski, Poznań.
“Komornicka.Biografia Pozorna” – reż. Bartek Frąckowiak – Teatr Polski,
Bydgoszcz.
„Burza” – rez. Maja Kleczewska – Teatr Polski, Bydgoszcz.
„Poczekalnia.0”- reż. Krystian Lupa – Teatr Polski, Wrocław.
„Oresteia” – reż. Maja Kleczewska – Teatr Narodowy, Warszawa.
„W pustyni i w puszczy” – reż. Bartek Frąckowiak – Teatr Dramatyczny, 
Wałbrzych.
„Farinelli” – reż. Łukasz Twarkowski – Teatr Polski, Wrocław.
„Babel” – reż. Maja Kleczewska – Teatr Polski, Bydgoszcz. 
„Biesy” – reż. Krzysztof Garbaczewski – Teatr Polski, Wrocław.




Arden pamięta o Helenie Modrzejewskiej

Rozmowa z Lindą Plochocki, prezydentem Helena Modjeska Foundation – organizacji opiekującej się Muzeum Heleny Modrzejewskiej w miejscowości Arden w Kalifornii.

Janusz Szlechta i Justyna Szlechta (córka)

W roku 1883 Helena Modrzejewska i jej mąż kupili pół praw do posiadłości Józefa i Marii Refugio Pleasantów w Santiago Canyon, u stóp gór Santa Ana. Pięć lat później, po śmierci Marii Refugio, stali się w pełni jej posiadaczami. Miejsce to jest niezwykle piękne. Zamknięte pośród gór pozwala odciąć się od świata, żyć po swojemu, mimo że do Los Angeles stąd zaledwie 50 mil. Zapewne dlatego tak chętnie Chłapowscy tutaj bywali i tak chętnie odwiedzali ich tutaj przyjaciele i znajomi, na przykład Henryk Sienkiewicz. Ich dom został po latach przekształcony w muzeum. Kto jest dzisiaj jego właścicielem?

Linda Plochocki

Miejsce to jest własnością władz Orange County, natomiast za jego funkcjonowanie odpowiada Department of Harbors, Beaches and Parks, czyli wydział do spraw portów, plaż i parków. Jest też spora grupa wolontariuszy, którzy wspierają władze powiatowe w tych działaniach – a robią to tylko dlatego, że to kochają.

Kiedy dom Heleny Modrzejewskiej został przekształcony w muzeum? Jaki był powód jego utworzenia?

Najpierw muszę powiedzieć, że Helena Modrzejewska i jej mąż hrabia Karol Bodzenta Chłapowski spędzili w swoim domu w Ardenie 18 lat. W latach 1888 – 1906 Helena przyjeżdżała tutaj głównie na wakacje oraz dłuższe lub krótsze okresy wypoczynku, między kolejnymi turami występów w teatrach w całych Stanach Zjednoczonych. Natomiast jej mąż zajmował się domem i posiadłością, która liczyła aż 1340 akrów. Założył gaj oliwny, hodował bydło i konie. Kiedy sprzedali ten majątek, powstał tutaj Country Club, a po pierwszej wojnie światowej posiadłość została rozparcelowana na działki.

W roku 1923 dom i park stały się własnością rodziny Walkerów z Long Beach. W roku 1986 Walkerowie sprzedali posiadłość Orange County. Trzy lata później, w 1989 roku, władze powiatu utworzyły tu Muzeum Heleny Modrzejewskiej – Arden Modjeska Historic House and Gardens. Chodziło o to, aby ocalić wiele pamiątek po Helenie Modrzejewskiej, pamięć o niej i samo miejsce, które jest po prostu piękne. Głównym powodem było pokazanie jej życia tutaj – jako wczesnej pionierki stanu Kalifornia, którą w istocie była. Była jedną z pierwszych osadniczek, które zasiedliły ten region Kalifornii, zatem jej dom stał się ważnym śladem historycznym.

Muzeum jest również siedzibą Fundacji Heleny Modrzejewskiej, której Pani przewodniczy. Prosimy opowiedzieć więcej o fundacji. Jakie są Pani obowiązki i ile czasu poświęca Pani tej pracy?

Jest to organizacja charytatywna, nieprzynosząca dochodu. Jako wolontariusze staramy się przede wszystkim uświadamiać ludziom, kim była Helena Modrzejewska – a była to niewątpliwie jedna z największych aktorek tamtych czasów. Staramy się zachęcać ludzi do odwiedzania jej muzeum. Fundacja pełni ważną rolę edukacyjną i informacyjną. Zbieramy pamiątki po tej wielkiej artystce i staramy się odtworzyć tutaj klimat tamtych czasów. Opiekujemy się też bezpośrednio zbiorami. Naszym obowiązkiem – jako organizacji – jest również współpraca z władzami powiatowymi, poznanie i sprostanie wszystkim potrzebom.

Poświęcam tej charytatywnej pracy 20-30 godzin w miesiącu, a więc nie tak dużo. Nadzoruję pracę wolontariuszy, odpowiadam na korespondencję i odbieram telefony, oprowadzam też turystów odwiedzających muzeum. Czasami pracuję dłużej, w zależności od tego, jakie są potrzeby i co się wydarzy – na przykład kiedy przygotowujemy specjalne wystawy poświęcone Modrzejewskiej.

Ilu macie wolontariuszy?

Jest ich około 30. Blisko połowa z nich oprowadza zwiedzających po muzeum, a inni wykonują różne niezbędne prace. Na przykład Charlie pracuje w ogrodzie i w parku dbając o to, aby wszystkie rośliny były piękne i zdrowe. Mamy dużo szczęścia, że posiadamy takich wolontariuszy. Wielu z nich nie ma polskich korzeni, ale z czasem zaczynają kochać Modrzejewską, ten park i dom – bo to jest naprawdę magiczne miejsce. Jesteśmy bardzo wdzięczni władzom powiatu za utrzymywanie tego miejsca.

Wiemy, że lubi Pani podróże i wiele Pani podróżuje. Czy odwiedzając inne miejsca zapomina Pani o Ardenie?

To nie jest możliwe, o tym miejscu nie sposób zapomnieć. Gdziekolwiek jestem, zawsze staram się szukać śladów po Helenie Modrzejewskiej, zdobyć o niej jakieś nowe informacje, bo przecież ona też wiele podróżowała, a szczególnie po Stanach Zjednoczonych.

Czym zajmuje się Pani na co dzień, poza muzeum i fundacją?

Mój mąż zarabia wystarczająco dużo, nie muszę więc pracować. Mam czas na zajmowanie się rodziną oraz realizacją marzeń. Moją wielką pasją jest moda lat 30. ubiegłego wieku. Uwielbiam studiować modę z tamtego okresu, kolekcjonować niektóre stroje lub ich elementy. I właśnie dlatego odwiedziłam niedawno Nowy Jork, aby zobaczyć wystawę odzieży z lat 30. na Brooklynie.

Ile kosztuje utrzymanie muzeum w Arden? Czy pieniądze na utrzymanie dają tylko władze Orange County, czy są też inne źródła?

Jeśli mam być szczera, to tak naprawdę nie wiem, ile kosztuje utrzymanie tego miejsca. Pieniądze pochodzą z budżetu przeznaczonego na utrzymanie tutejszego parku narodowego, więc nie znam dokładnych liczb. Od czasu do czasu dostajemy też niewielką pomoc finansową z zewnątrz, ale wiedzę na ten temat mają wyłącznie władze powiatowe, zresztą nie jestem pewna, czy ujawniają te dane.

Jak wiele osób odwiedza muzeum? Czy wśród odwiedzających są Polacy?

W skali roku odwiedza nas około 500 osób. Muzeum jest otwarte jeden dzień w tygodniu, naprzemiennie we wtorek lub w sobotę, od godziny 10 rano do 12 w południe, czyli de facto cztery dni w miesiącu. Oczywiście, jeśli jest taka potrzeba, muzeum jest otwarte częściej i dłużej. Jednorazowo możemy przyjąć maksymalnie 45 osób. Organizujemy także specjalne spotkania – zazwyczaj trzy lub cztery w roku – podczas których jesteśmy w stanie przyjąć do 125 osób.

Sporą część odwiedzających stanowią Polacy, ale nie chcemy, aby Helena Modrzejewska była wyłącznie własnością Polaków. Chcemy także, aby ludzie innych narodowości zainteresowali się nią i pokochali tak, jak my ją kochamy. Chcemy, żeby zobaczyli, jak fascynującą była postacią. Przyjmujemy wiele grup, które są zainteresowane teatrem i architekturą, a także osoby, których pasją są stare domy i historia stanu Kalifornia. Dysponujemy specjalnym programem szkolnym, więc w trakcie roku szkolnego w każdy poniedziałek odwiedzają nas uczniowie z różnych szkół, głównie czwartoklasiści w wieku około 10 lat.

W trakcie oprowadzania nas po muzeum wspomniała Pani o prawnuczce Heleny Modrzejewskiej, która jest artystką i mieszka na Alasce. Czy utrzymuje ona jakiś kontakt z muzeum?

Owszem, mamy kontakt z rodziną Modrzejewskiej, między innymi z pra-prawnukiem i pra-prawnuczkami. Niektórzy mieszkają w Arizonie, inni na Alasce i w Kolorado. Wiem, że ktoś z rodziny mieszka w San Diego. Większość z nich mieszka niedaleko stąd, na południowo-zachodnim wybrzeżu USA.

Wspomniała Pani o kontaktach fundacji i muzeum z Krakowem – a więc miastem, gdzie urodziła się Helena Modrzejewska, a także z Zakopanem – gdzie bywała. Czy to były incydentalne, jednorazowe kontakty, czy też utrzymujecie łączność z miejscami w Polsce związanymi z Modrzejewską?

Utrzymujemy kontakt ze szkołą w Zakopanem imienia Heleny Modrzejewskiej oraz z tamtejszym muzeum. W 2009 roku była tam zorganizowana – dokładnie w setną rocznicę jej śmierci –  ogromna wystawa poświęcona aktorce, w otwarciu której osobiście uczestniczyłam. Wystawa ta powędrowała potem do muzeum w Krakowie i do Warszawy. Odświeżamy te kontakty, chociażby z racji przedstawienia zatytułowanego Modjeska! The Artist’s Dream! (Modrzejewska – marzenia artystki). W jej postać wcieliła się świetna polska aktorka Ewa Boryczko.

Zapraszam serdecznie do Ardenu. Mimo że to miejsce nieco na uboczu, ale przecież bardzo piękne. I każdy przekona się, że mimo iż minęło już ponad sto lat od śmierci tej wielkiej aktorki, to przecież każdy o niej tutaj pamięta. Drogi i ulice noszą jej imię, podobnie jak straż pożarna. Nawet w restauracji podają kotlet a’la Modjeska.

Helena Modrzejewska – dzięki uporowi, pracy i wielkiemu talentowi wyrwała się ze społecznych nizin, pokonała przeciwności losu i osiągnęła szczyty sławy, stając się najwybitniejszą polską aktorką XIX i początków XX wieku. Artystka była rozkochana w wielkiej klasyce: w Szekspirze, Schillerze, Słowackim. Marzyła o wprowadzeniu na warszawską scenę utworów zakazanych romantyków, o udostępnieniu Polsce arcydzieł sztuki światowej, a światu – arcydzieł sztuki polskiej. Więcej informacji o aktorce i o jej życiu w Ardenie można znaleźć w świetnej książce Joanny Sokołowskiej-Gwizdka zatytułowanej „Co otrzymałam od Boga i ludzi”, wydanej przez BoRey Publishing w Somerset, New Jersey w 2009 roku.

 ______

Wywiad pochodzi z książki Janusza M. Szlechty „Widziane stamtąd. Wybór wywiadów z Polakami żyjącymi gdzieś w świecie”, wyd. Instytut Wydawniczy Kreator, 2017 r.




Joanna Sokołowska-Gwizdka – laureatką ZŁOTEJ SOWY POLONII


Aleksandra Ziółkowska-Boehm:

Została Pani tegoroczną – 2018 roku – laureatką Złotej Sowy Polonii. Nagroda przyznawana jest od 2005 roku za dokonania twórcze poza Polską.

Joanna Sokołowska-Gwizdka

– Tak, spotkał mnie wielki zaszczyt. Nagroda jest przyznawana przez Klub Inteligencji Polskiej w Austrii oraz redakcję pisma „Jupiter” za propagowanie polskiej kultury poza krajem w różnych dziedzinach. Ja ją otrzymałam w kategorii Literatura. Statuetka będzie wręczana na gali w Sali Sobieskiego Polskiej Akademii Nauk w Wiedniu 24 marca br.

Czuję się niezwykle wyróżniona i doceniona. Pracuje się przecież nie dla nagród, podejmując wyzwania i wysiłek w ogóle się o nich nie myśli. Nie mniej jednak świadomość, że nasza praca nie pozostaje bez echa, że została zauważona, sprawia wielką radość.

Jest Pani autorką książki o Helenie Modrzejewskiej. Jak się zaczęło Pani zainteresowanie, które zamieniło się w pasję tą niezwykłą postacią wielkiej aktorki? Za co możemy teraz – z perspektywy lat – podziwiać Modrzejewską?

– Zainteresowanie aktorką zaczęło się, gdy pierwszy raz odwiedziłam Kalifornię, na przełomie 1997 i 1998 roku. Uświadomiłam sobie wówczas, że to tu było jej miejsce, które sobie wybrała, miejsce wymarzone, gdzie stworzyła dom – oazę, wśród słońca i palm ze świeżym, morskim oddechem znad Pacyfiku. W Kalifornii są jedne z piękniejszych zachodów słońca, a białe szczyty gór, niczym mury tonących w kwiatach i zieleni hiszpańskich misji, gubią się w chmurach. I właśnie w takiej scenerii aktorka stawiała pierwsze kroki na deskach amerykańskiego teatru, przemierzając wielokilometrowe dystanse.

Podczas tego pierwszego pobytu „w kraju Modrzejewskiej” zorientowałam się, że mimo wielu śladów w postaci m.in. nazw geograficznych, niewiele o aktorce wiadomo. Sama zresztą byłam ciekawa, kim była. Po powrocie do Polski zaczęłam więc ją poznawać. I tak nasza „znajomość”, nawiązywana z dłuższymi, lub krótszymi przerwami, trwa do dziś.

Helena Modrzejewska stała się dla mnie kimś bliskim. Wielokrotnie czytałam jej listy, wspomnienia, książki na jej temat. W efekcie „zaprzyjaźniłam” się z nią. Znam ją zarówno jako człowieka pełnego radości, jak i wątpliwości, wielkich wzlotów i upadków, znam ją z życia codziennego, dowcipną, uśmiechniętą, pielącą ogródek, czy narzekającą na los gwiazdy, która musi smażyć kotlety i cerować skarpetki swoim panom. Widzę ją spacerującą wśród cyprysów w kalifornijskim Ardenie, pielęgnującą ukochane róże oraz na scenie, jako wielką aktorkę wzbudzającą niezapomniany dreszcz, oklaskiwaną zarówno przez tłumy w Metropolitan Opera w Nowym Jorku, jak i garstkę widzów w małych prowincjonalnych amerykańskich teatrzykach. Doceniam, że nigdy nie zapomniała o Polsce i swoją postawą kształtowała opinię publiczną. Np. podczas każdej tury artystycznej grała jedną scenę Ofelii z „Hamleta” po polsku, aby „nie zapomniano z jakiego kraju pochodzi”.

Cenię ją więc za to jaką była artystką, Polką i jakim była człowiekiem. Myślę, że uniwersalnymi cechami, za które można podziwiać aktorkę jest jej determinacja w pokonywaniu przeszkód, odwaga i niezwykła pracowitość.

Modrzejewska pochodziła z rodziny, która nie ułatwiła jej startu w życie, do wszystkiego doszła sama własną pracą i talentem. Początki jej kariery aktorskiej to podróże po drogach Galicji i występy w prowincjonalnych teatrzykach. Jednak pokonała wiele niepowodzeń i stała się gwiazdą Teatrów Rządowych w Warszawie. Będąc na szczycie sławy potrafiła podjąć nowe wyzwanie – zaczęła budować karierę za Oceanem od początku i to bez znajomości języka angielskiego. Uczyła się dzień i noc, aby móc wyjść na scenę i zagrać w języku Szekspira. Dzięki wytrwałości zdobyła ogromną popularność na amerykańskim kontynencie. Może o tym świadczyć fakt, że producenci damskich strojów, butów czy przyborów toaletowych ubiegali się o firmowanie nazwiskiem Modrzejewskiej swoich wyrobów. Artystka zaczęła dyktować modę, maniery, zachowanie, gesty. Konkurencyjne domy mody „wydzierały sobie” Modjeską. Tam gdzie występowała fetowały ją miejscowe kluby, a wieczorem na scenie pojawiały się wielkie kosze kwiatów z „gwiazdą północy” na szczycie, utkaną z białych i czerwonych róż.

Mimo tych sukcesów Modrzejewska nie spoczęła na laurach, nie „odrywała kuponów” nawet wtedy, gdy recenzenci rozpisywali się w samych superlatywach na jej temat. Pamiętała, że „fortuna kołem się toczy”, miała w sobie wiele pokory, do końca życia pracowała nad rolami, rozwijała je, wzbogacała swoimi doświadczeniami życiowymi. Tak więc pracowitość i pokora nawet po stu latach się nie zdezaktualizowały.

Pani książka ma tytuł: „Co otrzymałam od Boga i ludzi. Opowieść o Helenie Modrzejewskiej” (BoRey Publishing, Somerset, New Jersey 2009). Skąd ten cytat?

– Modrzejewska dużą wagę przywiązywała do pisania wspomnień. Już w młodości prowadziła dziennik, a z biegiem lat słowo zapisane, jako ponadczasowe, miało dla niej coraz większe znaczenie. Zresztą została obdarowana również talentem literackim i bogatą wyobraźnią. Po zejściu ze sceny i opuszczeniu swojego ukochanego Ardenu, czując nieubłagany upływ czasu podsumowywała swoje życie:

Gdy siedzę na ganku naszej willi i patrzę na purpurowe wzgórza Santa Ana, na wierzchołki Sierra Madre albo w błękitne wody zatoki, mam uczucie spokoju i zadowolenia. Miłość do moich najbliższych wypełnia mi serce po brzegi i chociaż w myślach goszczą często obrazy ze świetnej przeszłości na scenie, to jednak nie żal, nie gorycz mąci moją świadomość, ale wypełnia ją wdzięczność za wszystko, co otrzymałam od Boga i ludzi.

Tak się kończą wspomnienia Heleny Modrzejewskiej. Ja wykorzystałam ostatnie zdanie jako klucz do otwarcia przeszłości. Spróbowałam stworzyć portret artystki i człowieka, poprzez mój pryzmat widzenia tej postaci.  

Książka jest dwujęzyczna, nieduża, pięknie wydana ze wstępem prof. Kazimierza Brauna. Do jakiego czytelnika książka jest skierowana?

– W moim zamyśle książka miała rozpowszechnić wiedzę na temat Heleny Modrzejewskiej w Ameryce, gdzie aktorka spędziła ponad 30 lat i uświadomić, jak wiele zrobiła dla historii kultury tego kontynentu. Przecież przed nią prawie nie znano tu Szekspira. A ona jeździła w najdalsze zakątki Ameryki, wożąc ze sobą kostiumy, dekoracje, z czasem podróżowała z własnym zespołem aktorów. Na spektakle, w dużej części szekspirowskie, przychodzono głównie dlatego, aby zobaczyć słynną „zamorską gwiazdę”, o której krążyły legendy.

Tak więc książka skierowana jest przede wszystkim do czytelników z USA i Kanady. Jest odwracana i ma dwie okładki. Na okładce po stronie polskiej znajduje się fotografia Modrzejewskiej zrobiona w Krakowie, po angielskiej zaś – w Nowym Jorku.

Mimo, że z zebranego przeze mnie materiału mogła wyjść książka bardzo obszerna i zbliżyć się do monografii, jednak zdecydowałam, że w dobie smsów i innych krótkich i treściwych form porozumiewania się, lepiej napisać książkę zawierająca pewną ilość informacji, ale nie za długą, którą można przeczytać w podróży, lub siedząc wygodnie w fotelu przy kominku w zimowy wieczór. W obecnym wyścigu z czasem, taka podręczna książka ma większą szansę dotarcia do dużej ilości osób. Wydaje mi się, że świetnie nadaje się na prezent zarówno dla polskiego czytelnika, jak i dla tych, którzy z Polską nie mają nic wspólnego.

Czy teraz, po latach jej syn, Ralph Modjeski wielki budowniczy mostów, jest równie sławny jak jego matka?

– Na pewno tak. Świadczy o tym m.in. fakt, że firma założona przez Ralpha Modjeskiego (Rudolfa Modrzejewskiego, zwanego w domu „Dolciem”), istnieje do dziś, szczycąc się ponad stuletnią historią. Główna siedziba firmy „Modjeski and Masters” mieści się w Harrisburgu w Pensylwanii. Myślę, że Rudolf Modrzejewski nie przewidywał, że tworzy firmę, która będzie działać jeszcze długo po jego śmierci (zmarł w 1940 roku w Los Angeles).

Ralph Modjeski skończył prestiżową państwową szkołę dróg i mostów w Paryżu (Ecole Nationale des Ponts et Chauseés), a potem terminował jako inżynier u słynnego konstruktora George’a S. Morisona, zwanego ojcem amerykańskich mostów. W 1911 roku uzyskał doktorat z inżynierii w Illinois State University.

Zasłynął jako pionier w budownictwie tzw. mostów wiszących. Zbudował ponad 40 mostów na największych rzekach w Północnej Ameryce, m.in. Thebes Bridge na Mississippi, Benjamin Franklin Bridge w Filadelfii, Ambassador Bridge w Detroit, Trans-Bay Bridge w San Francisco itd. Jego uczniem był Joseph B. Strauss – twórca słynnego mostu Golden Gate w San Francisco. Ile razy przejeżdżam przez któryś z wielkich amerykańskich mostów ze spektakularnym widokiem na potęgę rzeki, nie mogę się nadziwić, jak człowiek i to ponad sto lat temu, mógł wymyślić tak niesamowitą i trwałą konstrukcję.

Co dzieje się z dworkiem aktorki w Arden?

– Helena Modrzejewska nazwała Ardenem swoje kalifornijskie rancho – od Lasu Ardeńskiego ze sztuki Szekspira „Jak wam się podoba”. Miało to być miejsce wolności, artystów i sztuki, zgodnie z teatralnym pierwowzorem. Modrzejewska wraz ze swoim mężem Karolem Chłapowskim mieszkała tam głównie w okresie wakacyjnym i świątecznym w ciągu 18 lat. Wiele przyczyn złożyło się na to, że w 1906 roku Chłapowscy sprzedali Arden. Obecnie jest tu muzeum Heleny Modrzejewskiej (Arden Modjeska Historic Home & Garden), a zbiorami opiekuje się Fundacja Heleny Modrzejewskiej, która rekonstruuje wygląd domu, gromadzi wyposażenie i pamiątki, związane zarówno z artystką, jak i epoką. Zamówiono np. taką samą makatkę przedstawiającą Matkę Boską, jaka wisiała w sypialni Heleny, w tej samej firmie w Zakopanem, w której zamawiała Modrzejewska. Prawnuczka Modrzejewskiej, która jest rzeźbiarką i mieszka na Alasce zrekonstruowała ozdobny stół, który stał w salonie. Tak więc dom po latach użytkowania przez innych właścicieli nabiera powoli charakteru sprzed lat.

Pani Joanno, w 2016 roku wydała Pani książkę poświęconą teatrowi emigracyjnemu w Toronto. Jest to duża praca monograficzna. Na czym polega fenomen teatru polskiego w Toronto? 

– Salon Poezji, Muzyki i Teatru im. Jerzego Pilitowskiego został założony w 1991 roku przez aktorkę Teatru im. J. Słowackiego w Krakowie – Marię Nowotarską. Od tej pory w Salonie było ponad 100 premier – od kameralnych spotkań literackich z towarzyszeniem instrumentu, po duże, wieloobsadowe, często fabularyzowane spektakle słowno-muzyczne. Maria Nowotarska wykorzystuje ogromny potencjał, który tkwi w utalentowanych artystach torontońskich, pracujących bardzo często w swoich zawodach na kanadyjskiej scenie, a także w uzdolnionej młodzieży, uczącej się w teatrze piękna polskiego słowa. Aktorka i reżyser jednocześnie, ma w sobie niezwykły magnetyzm, który do teatru przyciąga talenty. Aktorzy, śpiewacy, plastycy pracują z poświęceniem wiele godzin, za symboliczną gratyfikację finansową, bo cenią radość tworzenia i bycia potrzebnym publiczności. Na szczególną uwagę zasługują sztuki specjalnie pisane dla tego teatru przez dramaturga i reżysera z Uniwersytetu w Buffalo – prof. Kazimierza Brauna. Stanowią już w tej chwili cykl portretów słynnych Polek-emigrantek – Heleny Modrzejewskiej, Marii Skłodowskiej-Curie, Poli Negri czy Hanki Ordonówny, wzbudzających emocje i szerzących wiedzę o bohaterkach. Aktorki – Maria Nowotarska i jej córka Agata Pilitowska bardzo dużo podróżują z tymi sztukami – od najdalszych zakątków Kanady przez Stany Zjednoczone, Amerykę Południową po Europę.

Odpowiadając na Pani pytanie właśnie na tym według mnie polega fenomen tego teatru, że bez lokalu, zaplecza, sztabu ludzi zajmujących się kostiumami czy sprawami technicznymi, w emigracyjnych warunkach ze szczupłymi zasobami finansowymi, teatr powstał, jest, tyle lat działa i cały czas się rozwija.

Książka „Teatr spełnionych nadziei. Kartki z życia emigracyjnej sceny” (Novae Res, Gdynia 2016), która oprócz odtworzenia działalności teatru z ponad 20 lat, objęła 270 godzin wywiadów z ludźmi kultury i sztuki z wielu pokoleń emigracji, wyszła na XX Międzynarodowe Targi Książki w Krakowie. Następnego dnia miała miejsce promocja w Teatrze im. Juliusza Słowackiego. Było to dla mnie wielkim przeżyciem, bo teatr ten był przecież od początku jego powstania sercem tego „co w polskiej duszy gra”, a kamień węgielny położyła pod nim sama Helena Modrzejewska. Od tej pory książka zaczęła żyć własnym życiem podczas licznych wyjazdów i wieczorów autorskich. Zostałam zaproszona między innymi przez Stowarzyszenie Pisarzy Polskich w Krakowie, Polskie Towarzystwo Ziemiańskie w Warszawie czy też Związek Pisarzy Polskich na Obczyźnie w Londynie. Po powrocie do USA byłam w Instytucie Piłsudskiego w Nowym Jorku, a w Teksasie miałam już wieczory w Houston i w Austin, gdzie mieszkam. Cieszy mnie, że moja opowieść o polskim teatrze w Toronto prowokuje do dyskusji na temat polskiej kultury poza krajem, jej roli w wychowaniu młodego pokolenia wyrastającego poza polskojęzycznym środowiskiem kulturowym i jej przyszłości.

Przed wyjazdem do Kanady pracowała Pani na Uniwersytecie Łódzkim w Katedrze Literatury Staropolskiej oraz współpracowała Pani z polskimi mediami, prasą i telewizją. Po wyjeździe podtrzymywała Pani kontakty pisząc w Polsce do pism: „Tygiel kultury”, „Jazz forum”, „Ruch Muzyczny”. Poza Polską do pism – „Nowy Dziennik” (Nowy Jork), „Gazeta” (Toronto), „Pamiętnik literacki” (Londyn). Jakie tematy Panią szczególnie interesują?  

– Zawsze mnie interesują tematy związane z polską kulturą i historią. W pierwszej połowie lat 90. byłam przedstawicielem Festiwalu Chopinowskiego w Nohānt we Francji.  Zebrałam dużo materiału o Chopinie i George Sand, a potem ta romantyczna para stała się bohaterem wielu moich artykułów.

Cenię twórczość Marii Kuncewiczowej. Jeszcze jako studentka byłam przez nią przyjęta w jej domu w Kazimierzu nad Wisłą, krótko przed jej śmiercią. Oprowadziła mnie po swojej pięknej drewnianej willi ze skrzypiącymi podłogami, opowiadając niezwykłe historie bliskich jej ludzi i różnych przedmiotów z nimi związanych. Mówiła o planach dotyczących domu i o tym, że regularnie pisze listy do swojego zmarłego męża Jerzego. Potem kontaktował się ze mną jej syn Witold Kuncewicz, dziękując za mój tekst-wspomnienie. „Zaczarowany Dom pod Wiewiórką” pojawia się od czasu do czasu na nowo, przypominając wielką pisarkę.

Materiał historyczny – zagłada pacjentów największego przedwojennego szpitala psychiatrycznego w Kocborowie (obecnie Starogard Gdański) w październiku 1939 roku oraz postawa lekarzy wobec terroru wojny – to kolejny obszar moich zainteresowań. Zamordowanym wówczas przez Niemców ordynatorem i zastępcą dyrektora w tym szpitalu, był brat mojej babci Józef Kopicz. Między innymi dlatego  temat ten jest dla mnie bardzo ważny. Mój artykuł „Oddział podróży do nieba” przywoływany jest w różnych kontekstach, m.in. podczas konferencji psychiatrycznych.

Interesuje mnie też historia obyczajów staropolskich. Myślę, że zainspirował mnie wielki polski historyk, specjalizujący się w czasach Jagiellonów, autor słynnej książki „Barbara Radziwiłłówna”, prof. Zbigniew Kuchowicz, z którym miałam na studiach wykłady właśnie z historii obyczaju.

Zbieram też pamiątki po Janie Ignacym Paderewskim, mam nadzieję, że je wykorzystam przy kolejnej dwujęzycznej książce.

Bardzo lubię formę wywiadu. Każdy z moich rozmówców coś ciekawego wnosi do mojego życia, coś mi zostawia, myśl, przesłanie, sposób na życie, wizję świata. Rozmowy z twórcami polskiej kultury bądź z osobami, które odkrywały inne kultury czy nieznane mi obszary wiedzy, traktuję jako bardzo cenne dary.

W latach 2001-2005 mieszkała Pani wraz z mężem Jackiem w Toronto, największym skupisku Polonii Kanadyjskiej, znanym z wielu organizacji, fundacji, stowarzyszeń, prasy, wydawnictw. Po ukończeniu doktoratu przez Pani męża na Uniwersytecie w Toronto, przenieśli się Państwo do New Brunswick w stanie New Jersey, gdzie Dr Jacek Gwizdka pracował na Uniwersytecie Rutgers. Od 2013 roku mieszkają Państwo w Austin w Teksasie, gdzie Pani mąż został profesorem na University of Texas at Austin.

W Toronto prowadziła Pani – i kontynuowała po przeniesieniu się do Stanów Zjednoczonych – miesięczny dodatek literacki do „Gazety”. Dodatek nosił tytuł „List oceaniczny”. Czym wyróżniał się „List oceaniczny”?

– „List oceaniczny” redagowałam od stycznia 2003 do czerwca 2008 roku. W czasie mojej redakcji charakter pisma się zmieniał. Na początku planowałam, że będzie to forum do dyskusji na tematy literackie, filozoficzne i historyczne, że będę zapraszać do współpracy wybitnych pisarzy, eseistów, felietonistów i artystów polskiego pochodzenia z całego świata. Z czasem doszłam do wniosku, że to za szeroki obszar, ograniczyłam go więc do Kanady i Stanów Zjednoczonych. Robiłam oczywiście wyjątki dla ciekawych tekstów literackich czy historycznych, które prowokowały do przemyśleń. W prawie każdym numerze umieszczałam wywiad – portret, przedstawiający dokonania wybitnego artysty, pisarza czy naukowca głównie z Kanady. Zebrał się już materiał na książkę portretującą trzy pokolenia Polaków w kraju klonowego liścia.

W 2016 roku założyła Pani literacki magazyn internetowy poświęcony polskiej kulturze poza krajem – „Culture Avenue”, który stał się żywą kroniką dawnych i obecnych działań polskich twórców mieszkających poza krajem. W 2018 roku otrzymała Pani nagrodę im. Macieja Płażyńskiego dla dziennikarzy i mediów służących Polonii przyznaną przez Press Club Polska w kategorii medium polonijne za redakcję pisma i promowanie polskich twórców rozsianych po świecie, często nieznanych w Polsce. 

– Tak, magazyn literacki „Culture Avenue” jest niejako kontynuacją „Listu oceanicznego”. Został on zarejestrowany przez Bibliotekę Narodową w dziale wydawnictw ciągłych i otrzymał numer ISSN. Swoją rubrykę ma tu profesor Florian Śmieja z Kanady, nestor poetów emigracyjnych, współzałożyciel słynnej powojennej grupy poetyckiej „Kontynenty”, który w 2015 roku otrzymał doktorat honoris causa Uniwersytetu we Wrocławiu oraz Krzyż Komandorski Orderu Izabeli Katolickiej, przyznany przez króla Hiszpanii Filipa VI za propagowanie języka i literatury hiszpańskiej na świecie. Profesor Florian Śmieja nie tylko publikuje swoje teksty na łamach „Culture Avenue”, ale też bardzo mi pomaga poprzez swoje doświadczenie, wiedzę, życzliwość i kontakty.

W „Culture Avenue” staram się pokazywać ciekawych twórców polskiego pochodzenia, którzy tworzą poza Ojczyzną w różnych dziedzinach. I to zarówno tych bardzo znanych, nagradzanych, jak i mniej znanych, ale robiących interesujące rzeczy. W środy przedstawiane są wirtualne wystawy artystów plastyków, w piątki ukazują się wywiady. Dla „Culture Avenue” piszą autorzy z Kanady i z USA oraz z Litwy, Norwegii, Polski i innych krajów Europy, a także z Australii i Republiki Południowej Afryki. Niedawno otrzymałam niebywały prezent –  prawie 1000 stron opisu niezwykłego życia, zmarłego w 2017 r. kanadyjskiego reżysera, Tadeusza Jaworskiego. Jego filmowa wędrówka przez życie ukazuje się w każdy pierwszy poniedziałek miesiąca.

Dla mnie redagowanie „Culture Avenue” jest swego rodzaju misją, aby polska kultura powstająca spontanicznie, z potrzeby, poza zinstytucjonalizowanym obszarem kraju została utrwalona, żeby pozostał ślad po niezwykłych ludziach z różnych emigracyjnych pokoleń, którzy o tę kulturę walczyli i walczą.

 




Modrzejewska na portretach, fotografiach i pocztówkach

Joanna Sokołowska-Gwizdka

Helena Modrzejewska była często portretowana, fotografowana, jej wizerunki znajdowały się na pocztówkach, monetach, znaczkach pocztowych, pudełkach od zapałek. Pozostało po niej bardzo bogate archiwum dokumentujące role, stylowe kostiumy teatralne i obraz kobiety swojej epoki. Jej twarz uwieczniona na fotografiach znajduje się w wielu muzeach, bibliotekach, kolekcjach prywatnych w Polsce i w Ameryce.

Najbardziej znanym, wielokrotnie reprodukowanym portretem jest dzieło olejne pędzla Tadeusza Ajdukiewicza, które wisi w Muzeum Narodowym, w Sukiennicach w Krakowie. Modrzejewska stoi z dumnie uniesiona głową, tajemniczy uśmiech błąka się na jej twarzy, bogata suknia z trenem wije się wokół niej, artystka trzyma w jednym ręku książkę, drugą ręką unosi  tren,  a wszystkiemu przygląda się duży pies.

Portret pochodzi z okresu, gdy Modrzejewska przyjechała, po raz pierwszy od wyjazdu z Ameryki, do Krakowa na gościnne występy z okazji jubileuszu Ignacego Kraszewskiego w 1880 roku. Jubileusz ten stał się wielkim zjazdem Polaków oraz manifestacją antycarską i antypruską. Po wspaniałym przedstawieniu sztuki „Miód kasztelański” Kraszewskiego, w której Helena zagrała główną rolę, aktorka była witana i żegnana owacyjnie, a na widowni siedziała jej matka, osłupiała i jedyna nie klaszcząca. Potem odbył się bal w Sukiennicach, z gigantycznym polonezem. Dochód z balu – 8000 guldenów przeznaczono na pomnik Mickiewicza w Krakowie. Pani Helena tańczyła całą noc, a jej wspaniała suknia przeszła do legendy. Modrzejewską obwołano drugą królową balu, bowiem pierwszą musiała być księżna Zuzanna Czartoryska.

Przybyli tego wieczoru artyści uchwalili jednogłośnie, że musi powstać w Sukiennicach Muzeum Sztuki Polskiej. Tadeusz Ajdukiewicz (1852-1916), znany krakowski malarz, portrecista sławnych osób, głównie z kręgów artystycznych, zaproponował wówczas Modrzejewskiej namalowanie jej wizerunku. Portret ten miał być jednym z pierwszych eksponatów w nowym Muzeum. Z dzieła Ajdukiewicza Modrzejewska była bardzo zadowolona, czego nie mogła powiedzieć o innym portrecie. pędzla Charlesa Durana, który powstał w Ameryce.

Na fali uwielbienia i reklamy, jeden z bogatych, amerykańskich biznesmenów przeznaczył kilkanaście tysięcy dolarów na portret, który miał odtąd znajdować się w zbiorach Muzeum w Filadelfii. Modrzejewska zabiegała o to, żeby malował ją Henryk Rodakowski. Malarz jednak zlekceważył tę propozycję. Zamówienie dostał modny wówczas światowy portrecista – Charles Duran. Obraz, który powstał za taką cenę był wspaniały, pompatyczny, wręcz „utytułowany”, ale… przedstawiał zupełnie inną osobę. Modrzejewska była załamana. – To najgorszy portret jaki mi kiedykolwiek namalowano – mówiła.

Pozowanie do fotografii artystka traktowała z dużym pietyzmem. Zdawała sobie sprawę, że gra na scenie jest ulotna, a to, co po niej zostanie, to właśnie fotograficzny wizerunek. Przygotowywała się do sesji zdjęciowej z całą powagą. W atelier przebierała się w kostiumy i nie tylko pozowała, ale grała, jak na scenie. Dzięki temu fotografie przekazują głębię, przeżycie sceniczne, pokazują gest, mimikę, dają złudzenie ruchu. Są też fotografie statyczne, głównie dotyczy to portretów, pokazujących artystkę prywatnie. Patrząc na nie wydaje się, jakby postać zastygła na zawsze, a fotograf uchwycił  ten jedyny, niepowtarzalny ułamek sekundy, z wielu  sekund jej życia.

Miała swoje ulubione zakłady fotograficzne. O XIX wiecznych fotografach można dowiedzieć się z podpisów i pieczątek na odwrocie fotografii. Krakowskim zakładem, z którego pochodzi część zachowanych fotografii był „A Szubert, ulica Krupnicza 17”.

Walery Rzewuski, do miejsca swojego zakładu dodał opis – „ulica Kopernika 29, na przeciw zakładu klinicznego”. Innym miejscem słynnego  XIX wiecznego krakowskiego fotografa był „Zakład Fotograficzny Walerego Rzewuskiego, ulica Wesoła, Podwale, nr 27 B”. Z Walerym Rzewuskim łączy się m.in. historia pięknych fotografii Modrzejewskiej w roli Małgorzaty z „Fausta” Goethego. Do tej pory przyciągają uwagę swoją wyjątkowością i dramatyzmem postaci. kobieta. Do tego Modrzejewska wygląda na nich jak współczesna kobieta.

Zapewne nikomu nie przyjdzie do głowy, że odbyły się tylko dwa spektakle „Fausta”: 13 lutego i 14 lutego 1869 r. W sobotę – wielka premiera, w niedzielę – wielka klapa. I nikt by o tym spektaklu nie pamiętał, gdyby nie fotografie znakomitego Walerego Rzewuskiego.

W pracowni Walerego Rzewuskiego została utrwalona jeszcze inna spektakularna rola Modrzejewskiej – Ofelia z „Hamleta” Szekspira. Rola ta jest dość znacząca w karierze Modrzejewskiej. Aktorka napisała  w pamiętniku w 1877 roku:

Postanowiłam sobie, że w każdym mieście, gdzie będę w Stanach, zawsze jeden wieczór będę grać scenę Ofelii po polsku, żeby zarozumiałym Jankesom pokazać, że i my coś umiemy i żeby nie zapomniano, jakiej narodowości jestem.

We Lwowie Modrzejewska korzystała z zakładów: „Józef Eder, Zakład malarsko fotograficzny, Hotel Angielski” i  „J. Stahl, Atelier w Rynku, nr 164”. W Warszawie natomiast, kiedy była gwiazdą Teatrów Rządowych fotografowała się w zakładach: „Karoli & Pusch,  Fotografia Teatrów w Warszawie, ul. Miodowa 4”,  Karola Beyera (1818-1877), potem zakład ten nazywał się – „J. Kostka i Mulert” i mieścił na Krakowskim Przedmieściu, „Fotografia Artystyczna, Konrad, ulica Erywańska, (Plac Zielony) nr 8”, a także w zakładzie „Kloch i Dudkiewicz”. Jeden z fotografów reklamował się: „Fotografije wieczorne pierwsze w kraju, M. Dutkiewicz, Krakowskie Przedmieście 411”.

Najwięcej doskonałych fotografii Modrzejewskiej z warszawskiego okresu wyszło z pracowni Jana Mieczkowskiego (1830-1889), róg Senatorskiej i Miodowej.

Fotograf urodził się w 1830 r. w zdeklasowanej rodzinie szlacheckiej. W młodości pracował w zakładzie fotograficznym (dagerotypii) dr Karola Szczodrowskiego w Warszawie. U niego nauczył się zawodu, dzięki czemu mógł w 1853 r. założyć własne atelier. Po początkowych niepowodzeniach i bankructwie udało mu się zbudować zakład zatrudniający kilkudziesięciu pracowników i najlepszych fotografów warszawskich. Przez kilka lat posiadał także zakład fotograficzny w Paryżu przy ul. Avenue de Opera. Mieczkowski otrzymał wiele nagród i odznaczeń państwowych. W 1875 r. założył dziennik teatralny „Antrakt” przekształcony później w „Kurier Poranny”.

Zyskał sławę jako doskonały portrecista m. in. Adama Mickiewicza i Ignacego Paderewskiego. Na początku lat 70. zainteresował się osobą Heleny Modrzejewskiej, którą utrwalił w bardzo wielu rolach teatralnych.

Córka Jana Mieczkowskiego, Maria wyszła za mąż za ziemianina spod Radomska Antoniego Kamockiego, właściciela majątku Kocierzowy. Od 1878 r., w specjalnym albumie, gromadziła zdjęcia wykonane w atelier ojca. Obok fotografii rodzinnych znalazło się w nim kilkadziesiąt zdjęć Heleny Modrzejewskiej wykonanych w latach 1871-1872. Album Kamockich znajduje się obecnie w zasobie Archiwum Państwowego w Piotrkowie Trybunalskim jako znacząca część archiwum rodzinno – majątkowego Kamockich z Kocierzowych.

W Ameryce artystka korzystała m.in. z zakładów: Mora, 707 Brodway, New York; Max Plater , 88 N. Clark Street, Chicago; Photographic Studio, 838 Market Street San Fransisco, Jones, Robinson & Co.; Taber, No 121 Post Street, San Fransisco; Scholl, 112, 114 North 9th Street, Philadelphia. Z pracowni fotograficznej Scholla wyszła fotografia Modrzejewskiej w roli Kamili, sztuki granej w Ameryce na podstawie „Damy Kameliowej” Aleksandra Dumasa. Fotografia ta obiegła cały kraj w postaci popularnej pocztówki. Modrzejewska ma tam suknię, która sama zaprojektowała i uszyła z pomocą biegłej krawcowej, z białego atłasu i chusty zrobionej z włóczki, z frędzlami. Podobno kostium ten „wstrząsnął żeńską częścią publiczności”.

Na podstawie analizy fotografii wiele można powiedzieć o bogactwie ról i różnorodnych scenicznych klimatów. Jest to jednak temat na osobny artykuł.

 _____

Joanna Sokołowska-Gwizdka: Co otrzymałam od Boga i ludzi. Opowieść o Helenie Modrzejewskiej, BoRey Publishing, New Jersey 2009.

Dwujęzyczna książka o Helenie Modrzejewskiej, zaprojektowana jak XIX-to wieczny pamiętnik, będąca krótkim portretem tej niezwykłej postaci i wprowadzająca czytelnika w jej świat, to dobry prezent dla młodzieży polskiego pochodzenia, aby poznały historię, a także jako prezent  od Polaków dla Amerykanów, aby pokazać, że i my Polacy mamy wkład w budowaniu kultury na tym kontynencie.

 
https://www.amazon.com/Received-People-Helena-Modjeska-Modrzejewska/dp/0615293441/ref=sr_1_1?ie=UTF8&qid=1511375815&sr=8-1&keywords=Sokolowska-Gwizdka


Galeria




Wieczór z Heleną Modrzejewską w Teksasie

Joanna Sokołowska-Gwizdka

Wydając w 2009 roku dwujęzyczną książkę o Helenie Modrzejewskiej „Co otrzymałam od Boga i ludzi” nie spodziewałam się, że dzięki tej wspaniałej postaci, która współtworzyła kulturę na amerykańskim kontynencie i ja otrzymam tak dużo od ludzi, z którymi się spotykam na wieczorach autorskich. Pisanie wiąże się z izolacją, byciem sam na sam z komputerem lub kartką papieru. Aktor występujący na scenie, czy pianista podczas koncertu od razu otrzymują „nagrodę” za pracę artystyczną, w postaci aplauzu, oklasków i energii płynącej od publiczności. Inaczej ma pisarz czy kompozytor, nikt nie widzi jego trudu, frustracji, niepewności. Nagroda dla osoby piszącej przychodzi po czasie, lub nie przychodzi w ogóle. Dlatego tak ważne są spotkania z ludźmi, ma się wtedy bezpośredni kontakt z odbiorcą, można się przekonać, czy nasza praca jest komuś potrzebna.

Na spotkaniach z czytelnikami wprowadzam słuchaczy w świat sprzed ponad stu lat. Rozpoczynam opowieść od momentu, gdy aktorka wraz z rodziną i grupą przyjaciół zdecydowała się na wyjazd do Ameryki w lipcu 1876 roku. Pokazuję miejsca związane z Heleną Modrzejewską, opowiadam o jej radościach i rozterkach, o planach i ambicjach, o sukcesach i trudach, o jej rodzinie i marzeniach. Jeśli jest to możliwe organizuje wystawę, która uzmysławia, jak wielką była gwiazdą, skoro największe ówczesne firmy biły się o prawo do użycia jej nazwiska. Jeśli mam dostęp do rzutnika pokazuję na slajdach XIX wieczne fotografie, reklamy, plakaty, programy, gazety polskie i amerykańskie, które rozpisywały się na temat artystki. W każdym mieście, w którym mam prelekcję osobne miejsce poświęcam występom w tym właśnie miejscu, wyszukuję stare fotografie teatrów, w których aktorka występowała, przytaczam ciekawostki z tym miastem związane. Opowiadając, mam wrażenie, że Modrzejewską dobrze znam z jej listów, pamiętnika, z opowieści innych i że w jakiś sposób się z nią zaprzyjaźniłam.

Jeśli choć jedna osoba uświadomi sobie po spotkaniu, że i my Polacy mieliśmy wkład w budowanie historii kultury amerykańskiej, jeśli poczuje, że i my, będąc emigrantami na tej ziemi, możemy zbudować coś trwałego, to znaczy, że moja misja ma sens. Energia, którą otrzymuję od ludzi podczas takich wieczorów, jest więc czymś bezcennym.

Było już wiele spotkań w różnych miejscach Ameryki – w Instytucie Piłsudskiego w Nowym Jorku, w Galerii Ryszarda Drucha w Trenton NJ, w Polskiej Fundacji Kulturalnej w Clark NJ, na Polskim Uniwersytecie Ludowym w Filadelfii, podczas balu poświęconego Helenie Modrzejewskiej w Pałacu Tudorów w Filadelfii, w Polskim Konsulacie w Toronto, w Ambasadzie Polskiej w Waszyngtonie, w Polskiej Szkole im. H. Modrzejewskiej w Naperville, dwukrotnie w Chicago, w Austin w 2015 r.

W niedzielę 19 listopada 2017 r. Helena Modrzejewska kolejny raz zagościła w Austin. Spotkanie odbyło się w ramach comiesięcznych spotkań Klubu Historyka przy Austin Polish Society. Dzięki Helenie Wiśniewskiej-Tindall polska organizacja ma do dyspozycji wygodną salę, położoną w dobrej lokalizacji.

Przywiozłam porcelanę sygnowaną nazwiskiem aktorki, srebrne sztućce, opakowania po kosmetykach Modjeska, butelkę z perfumami sprzed 120 lat, które do tej pory pachną goździkami, album z oryginalnymi fotografiami, programy, gazety, książki. Kilka lat temu udało mi się kupić na aukcji wydane w 1890 roku w Nowym Jorku nuty walca skomponowanego przez Caroline Lowthian, poświęconego Modrzejewskiej. Koleżanka pianistka, Barbara Ligęza, absolwentka Akademii Muzycznej w Łodzi odczytała go i nagrała w studio nagrań. Uczestnicy wieczoru mogli więc wysłuchać unikalnego nagrania walca Modjeska.

Helena Modrzejewska docierała do widzów Stanów i Kanady zarówno w dużych miejscowościach, jak i małych miastach i miasteczkach. W ciągu 30 lat (1877-1907) odbyła XXVI tur, każda tura to 30-40 tygodni w podróży. Dzięki temu, że w Stanach Zjednoczonych w XIX roku rozwinęła się sieć kolei, można było przemierzać kontynent wzdłuż i wszerz. Artystka spędziła 1900 dni i nocy w pociągu, dlatego własny wagon o nazwie Poland, był urządzony, jak dom. Zagrała 4380 przedstawień, 520 w samym Nowym Jorku. Opracowała 34 role, w tym 15 ról szekspirowskich, z których zrobiła małe arcydzieła. Przed Modrzejewską, oprócz takich miast jak Nowy Jork, Boston czy Filadelfia, o Szekspirze niewiele wiedziano. Gdy przyjeżdżała zamorska gwiazda, szło się do teatru na „Modjeską”, nie na Szekspira. Teraz prawie każdy stan ma swój festiwal szekspirowski.

Artystka poznawała postacie, które grała, wczuwała się w ich sytuację, stawała się nimi. Grała kobiety uwikłane w skomplikowaną sytuację życiową, stojące przed wyborami, pod presją czasów i środowiska. Prawie zawsze jej interpretacja wzbudzała zachwyty. Wyjątek stanowiła „Nora” Ibsena, zagrana w Teatrze McCauley w Louisville w stanie Kentucky 7 grudnia 1883 r. Nikt nie chciał oglądać takich dziwacznych sztuk, kiedy żona odchodzi od męża. To był jedyny spektakl sztuki norweskiego dramaturga, niezrozumiałego w Ameryce. Aktorką zachwycił się jednak będący na widowni producent czekoladek Anton Busath. Poprosił Modrzejewską o zgodę na użycie jej nazwiska i firmowanie jednego z rodzajów wyrabianych przez niego słodyczy. Potem prawa przejęła rodzina Bauerów  i do dziś je produkuje. W podziękowaniu za książkę o Helenie Modrzejewskiej otrzymałam od prawnuczki Antona Busatha eleganckie pudełko czekoladek z napisem Modjeska i historią marki „Modjeska” w środku. Podczas wieczoru, można się było nimi poczęstować.

W ramach tej samej tury, po Louisville na trasie aktorki był Teksas. Wtedy po raz pierwszy przyjechała do Austin. Austin nie było wówczas dużym miastem, ale miało Millett Opera House, położony przy 110 East 9 Street. Teatr został zbudowany w 1878 roku przez lokalnego sprzedawcę drewna Charlesa Milletta na jego działce w centrum miasta. Teatr miał 800 ruchomych foteli (na 11 tysięcy mieszkańców miasta) i 24 calowe ściany. Był w tym czasie największym budynkiem teatralnym w Teksasie. Modrzejewska zagrała tu 16 stycznia 1884 roku w „Adrienne Lecouvreur” Eugeniusza Scribe’a i Ernesta Legouvego, a 20 grudnia 1893 r. w „Kupcu weneckim” Szekspira. Budynek stoi do dziś i mieści się tu Austin Club.

Trzeci raz artystka przyjechała do Austin w 1898 roku i 4 stycznia zagrała w „Makbecie” Szekspira. Wystąpiła wówczas w Hancock Opera House przy 120 West 6th Street, wtedy Pecan Street, na przeciwko Driskill Hotel, w którym się zatrzymała. Był to jak na owe czasy bardzo nowoczesny budynek teatralny, zelektryfikowany. Niestety dziś już nie istnieje.

Na spotkaniu byli m.in. państwo Krystyna i Andrzej Kahl. Andrzej Kahl jest emerytowanym lekarzem, a z zamiłowania biologiem i pasjonatem różnych form życia w egzotycznych dżunglach. Krystyna Kahl jest wnuczką słynnego malarza Stanisława Masłowskiego, który brał czynny udział w działalności pracowni wynajętej w Hotelu Europejskim w Warszawie przez grupę artystów m.in. Józefa Chełmońskiego i Stanisława Witkiewicza. Z grupą tą zaprzyjaźniona była również Helena Modrzejewska. Ojciec pani Krystyny, prof. Maciej Masłowski, wybitny historyk sztuki, pierwszy po wojnie dyrektor Muzeum w Rapperswilu w Szwajcarii, autor wielu publikacji o malarzach, napisał m.in. książkę o Józefie Chełmońskim, w której wspomina artystkę.

Na spotkanie z Heleną Modrzejewską przyszli też państwo Stanisława i Leszek Demkowiczowie. Leszek Demkowicz jest wybitnym matematykiem, profesorem Uniwersytetu w Austin, członkiem reaktywowanej Akademii Umiejętności w Krakowie. Podczas polskiej Mszy, która ma miejsce co dwa tygodnie w kaplicy Uniwersytetu, często gra na fortepianie. Zwyczajem jest, że w Święta Bożego Narodzenia Państwo Demkowiczowie zapraszają uczestników polskiej mszy na śpiewanie kolęd do swojego domu, który można poznać z daleka po wielkiej palmie kokosowej przed wjazdem. Polacy chętnie przychodzą więc w Święta do domu, który pachnie struclą jabłkową i innymi galicyjskimi przysmakami, czuć w nim ciepłą rodzinną atmosferę, staropolską gościnność i galicyjskie klimaty na teksaskiej ziemi.

Na wieczorze była też pani Aleksandra Blinkova, emerytowana profesor Departamentu Genetyki Molekularnej i Mikrobiologii Uniwersytetu w Austin. Przyszła Eva Sim-Zabka, utalentowana malarka i poetka, Anna Hand, która wraz z mężem Irlandczykiem spędziła jakiś czas w Chinach, a teraz uczy się języka chińskiego i śpiewa w chińskim chórze, z którym objechała kawałek świata oraz wiele innych osób, ciekawych historii i polskiej kultury.

Dwujęzyczna książka „Co otrzymałam od Boga i ludzi. Opowieść o Helenie Modrzejewskiej”, jest wynikiem wielu lat pracy i zbieraniu materiałów. Gdy byłam pierwszy raz w Kalifornii w 1998 roku, zobaczyłam, jak wiele jest tam śladów po wielkiej aktorce, a jak jednocześnie mało o niej wiadomo. Wtedy zaczęła się moja przygoda z Heleną Modrzejewską. Mimo, że miałam materiał na napisanie monografii, nie zdecydowałam się na tak szczegółowe przedstawienie postaci, tym bardziej, że takie publikacje już są. Postanowiłam napisać krótką, ale skondensowaną historię, portret, który się zarysował, w wyniku czytania licznej korespondencji, pamiętników, relacji innych. Książka ma przybliżyć postać i zachęcić do poszukiwań.

Pamiętnik, który Helena Modrzejewska skończyła pisać w Kalifornii kończy akapit:

Gdy siedzę na ganku naszej willi i patrzę na purpurowe wzgórza Santa Ana, na wierzchołki Sierra Madre albo w błękitne wody zatoki, mam uczucie spokoju i zadowolenia. Miłość do moich najbliższych wypełnia mi serce po brzegi i chociaż w myślach goszczą często obrazy ze świetnej przeszłości na scenie, to jednak nie żal, nie gorycz mąci moją świadomość, ale wypełnia ją wdzięczność za wszystko, co otrzymałam od Boga i ludzi.

Ostatnie zdanie „Wspomnień i wrażeń” Heleny Modrzejewskiej stało się tytułem książki, aby otworzyć drogę do dalszych losów tej niesamowitej postaci. Książka jest odwracana, dwujęzyczna. Tłumaczyła Bożena U. Zaremba, świetna tłumaczka literacka z Florydy. Native speaker wersji angielskiej David Modjeska, absolwent anglistyki na Harvardzie, bez wahania zgodził się na przeczytanie książki. Najprawdopodobniej jego rodzina, przybyła w XIX wieku ze wschodniej Europy i przyjęło nazwisko „Modjeska”, od aktorki, która była wówczas bardzo popularna.

Książka została zaprojektowana przez Wrzesława Żurawskiego, architekta wnętrz i grafika z Łańcuta, syna historyków sztuki, pracujących w pałacu Potockich, który wyrósł w klimacie XIX – wiecznej Galicji. Dlatego książka wygląda jak XIX-wieczny pamiętnik.

Książkę kupił ktoś w prezencie dla Anny Marii Anders, córki generała Andersa, ktoś inny dla senatora z Białego Domu. Kupił ją też wnuk prezydenta Stanów Zjednoczonych Grovera Clevelanda, George Cleveland, gdyż wśród jego pamiątek rodzinnych znajdowały się ślady po Helenie Modrzejewskiej.

Myślę, że to dobry prezent dla młodzieży polskiego pochodzenia, aby poznały historię, a także prezent od Polaków dla Amerykanów, aby pokazać, że i my Polacy mamy wkład w budowaniu kultury na tym kontynencie.

 
https://www.amazon.com/Received-People-Helena-Modjeska-Modrzejewska/dp/0615293441/ref=sr_1_1?ie=UTF8&qid=1511375815&sr=8-1&keywords=Sokolowska-Gwizdka

 Galeria

Wieczór na temat Heleny Modrzejewskiej, 19 listopada 2017 roku w Austin, fot. Jacek Gwizdka.