Maria Ciechomska – oblicza losu

Maria Ciechomska, ok. 1976 r.

Katarzyna Szrodt (Montreal)

 Te krótkie chwile

 Które zdarzają się tak rzadko-

To ma być życie?

Maria Ciechomska, z domu Słoniowska, malarka i gobelinistka, wzbudziła moją ciekawość najpierw spektakularnym wejściem w życie artystyczne Toronto lat 70. i potem nagłym zniknięciem na początku lat 80. Ciechomska przyjechała do Kanady w 1973 roku, w wieku lat pięćdziesięciu, mając za sobą dwadzieścia lat pracy twórczej w Polsce. Przyjazd malarki do Toronto odnotował „Kurier Polsko-Kanadyjski” poświęcając jej w 1974 roku dwa obszerne reportaże wieszczące jej przyszłość w nowym kraju.

Urodzona w 1923 roku w Łodzi, w 1953 roku ukończyła z wyróżnieniem wydział malarstwa na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Od razu dała się poznać jako znakomita kolorystka nowatorsko łącząca żywe, świetliste plamy w zwartą kompozycję scen rodzajowych, pejzażu, portretu. Abstrakcja figuratywna, formy kubizmu, ekspresjonistyczna transpozycja figury ludzkiej – wszystkie te dokonania współczesnego malarstwa obecne są w obrazach Ciechomskiej przefiltrowane przez jej twórczą osobowość.

Maria Słoniowska (potem Ciechomska), Plaża, #11, 24″X21″. olej na płótnie

Pozycję malarki umocniły zlecenia kościelne na obrazy monumentalne między innymi dla Bazyliki św. Krzyża w Warszawie oraz projekty witraży, mozaik i fresków dla kościołów na terenie Polski. Autorstwa Marii Ciechomskiej jest dekoracja kina „Wisła” na Żoliborzu, zachowana do dziś, będąca malowidłem ściennym przedstawiającym obiektyw reflektora filmowego. Jedną z pierwszych jej wystaw malarskich była wystawa okręgu warszawskiego, zorganizowana w Zachęcie, w 1958 roku, przez Związek Polskich Artystów Plastyków, na której Ciechomska prezentowała olej „Portret”.

Maria Ciechomska, Portret, #19, 20″X26″. olej na płótnie

W 1968 roku, w galerii ZPAP, artystka miała wystawę indywidualną prezentującą przekrój jej twórczości – 34 prace – obrazy olejne i tkaniny.

Maria Ciechomska, Jesienne liście, 6’X5’/1.85X1.55m, ok.1979, gobelin, wełna

Z poczuciem spełnienia twórczego, w 1973 roku, po zlikwidowaniu pracowni, z nadzieją, jeśli nie pewnością, kontynuowania kariery w nowym kraju, Maria Ciechomska przybyła do Toronto, gdzie od dłuższego już czasu czekali na nią mąż i syn. Pierwsze wrażenia musiały być rozczarowujące. Toronto lat 70. dopiero rozkwitało, powoli zmieniając oblicze z prowincjonalnego miasta kanadyjskiego w przyszłą ekonomiczną i artystyczną metropolię. Utrata własnego środowiska artystycznego, które inspiruje, wspiera, rozwija, odczuwa się na emigracji jak brak powietrza – trzeba nauczyć się żyć bez powietrza lub poszukać jego nowych źródeł. Pojawiły się pierwsze, bardzo prestiżowe zamówienia. Właściciel First Canadian Place, reprezentacyjnego wieżowca w centrum Toronto, zamówił u Marii Ciechomskiej, Tamary Jaworskiej i Zofii Długopolskiej, gobeliny do olbrzymiego hallu. Za tym przyszło drugie zamówienie – gobelin do hotelu Hilton w Toronto. Artystka weszła w kanadyjskie i polskie środowisko artystyczne i zaczęła brać udział w życiu wystawienniczym.

Maria Ciechomska, Toronto, projekt gobelinu

W 1975 roku, z okazji otwarcia Sir Nicholas Gallery, Ciechomska wzięła udział w zbiorowej wystawie polskich artystów mieszkających w Toronto. W latach 1977-1979 prezentowała swoje prace w Danielli Gallery, Gallery Drezdnere i w Sir Lawrence Arts Centre. Z okazji Światowego Zjazdu Polonii, w Ontario Institute for Studies prace trzydziestu polskich artystów, w tym Marii Ciechomskiej, pokazane zostały publiczności kanadyjskiej. Artystka wstąpiła do powstałego po Zjeździe Polonii Związku Artystów Polskich i wzięła udział w dwóch zorganizowanych przez Związek wystawach w Gallery Harbourfront. W roku 1980 i 1981 jej obrazy i tkaniny prezentowane były w kompleksie O’Keefe Centre oraz w Toronto Dominion Centre. Najprawdopodobniej ani aktywność wystawiennicza ani ilość zamówień nie dawały artystce wystarczającej satysfakcji, skoro na początku lat 80. wycofała się z udziału w wystawach i żadna z gazet polonijnych i kanadyjskich nie odnotowała już jej dalszej działalności. Ciechomska przyzwyczajona była do opieki roztaczanej nad artystami przez polskie instytucje artystyczne, gdy tymczasem w Kanadzie artysta pozostawiony jest samemu sobie. Oburzało ją, że galerie biorą wysoki procent od sprzedaży prac, że znalezienie środowiska nabywców wymaga nieustannych zabiegów, wielu kontaktów, szukania wpływowych protektorów i pośredników. Była zbyt dumna, nieugięta i konfliktowa w nowym świecie, w którym artysta-emigrant jest na pozycji słabszej niż twórca kanadyjski. Trudna sytuacja zawodowa i rodzinna, brak stymulującego środowiska artystycznego, rozczarowania finansowe – to elementy, które doprowadziły Marię Ciechomską do „złamania pędzla” i wycofania się z życia artystycznego, choć jej potencjał twórczy mógł przynieść efekty. Znakomicie poruszała się w cenionej w Kanadzie stylistyce abstrakcji.

Maria Ciechomska, Abstrakcja, #62. 14″X12″, technika mieszana

Zaskoczyła mnie informacja, uzyskana od jej synowej, że artystka zmarła w 2008 roku, ponad dwadzieścia lat żyjąc w samotności i izolacji od świata sztuki. Nie ona jedna, wielu artystów-emigrantów przeżyło zawód związany z niemożnością tworzenia na emigracji. Jednak uderza kontrast między intensywnością jej twórczego życia w Polsce i nagłym wyhamowaniem na emigracji, zastanawia brak sił czy chęci, determinacji czy pasji, by nadal rozwijać się i tworzyć, pomimo wszystko i na przekór. Ile razy musiała wspominać swoje polskie sukcesy, barwne, intensywne życie artystyczne, pracownię na warszawskiej Starówce. Piękna kobieta, utalentowana malarka i gobelinistka, Maria Ciechomska, której życie odmieniła emigracja.

Te nieliczne dni

Kiedy wraca jasność-

To ma być życie

(„Krótkie chwile”, Adam Zagajewski)

Prywatne archiwum artystki i jej prace są w posiadaniu rodziny w Toronto. Może warto byłoby je ocalić dla polskiego dziedzictwa kultury?  

Maria Ciechomska, Abstrakcja, #37. 40″X30, akrylik na płótnie



Transformacje. Czesław Sornat.

Czesław Sornat, fot. Witold Krymarys

Mieszkający w Austin, Teksas artysta Czesław Sornat pochodzi z Łodzi, gdzie ukończył wydział psychologii na Uniwersytecie Łódzkim. Od 39 lat mieszka poza krajem. W Austin studiował Visual Communication Design, fotografię, projektowanie biżuterii, tworzenie rzeźb z metalu i miedzi. Wykładał Digital Painting and Imaging w Austin Community College. Pracował też jako psycholog, używając sztuki jako metody terapii. Obieżyświat, odbył dwie podróże dookoła świata, odwiedził 87 krajów. Jego rzeźby, trójwymiarowe formy przestrzenne i obrazy są rozproszone po całym świecie. – Nigdy nie doceniałem swoich prac, ani nie potrafiłem się z nich cieszyć – mówi o sobie. – Mimo, że ciężko pracowałem, uważałem, że i tak wszystko za łatwo mi przychodzi. Dopiero od pielgrzymki Camino de Santiago Frances w 2017 roku, zacząłem się uczyć doceniać to, co mam i co los stawia na mojej drodze. I ciągle się tego uczę.

Camino Francés lub French Way to najsłynniejsza ze wszystkich tras Camino de Santiago. St Jean Pied de Port jest punktem wyjścia, choć większość pielgrzymów rozpoczyna podróż  z Sarrii w Galicji i pokonuje ostatnie 111 km do Santiago, aby otrzymać certyfikat pielgrzyma, red.

Podróże:

2017- Camino de Santiago Frances, 800 km z plecakiem;

2019 – Camino de Santiago Portugese, 260 km z plecakiem.

Skakał ze spadochronem, był na kilku safari w Afryce, odbył wyprawę na Kilimandżaro, kilka tygodni spędził z plemieniem Berberów na Saharze, czego rezultatem są tatuaże i rytualne blizny. Beznadziejnie zakochany w kulturze Polinezji, żył na wielu wyspach wraz z ich mieszkańcami. Pomagał w budowie/wypalaniu łodzi polinezyjskiej na Cook Island. Kilka miesięcy spędził w klasztorze w Tybecie. Stał przed lufami karabinów, gdyż przeżył pierwszą i drugą rewolucję w Afganistanie. Był aresztowany przez SAWAK (bezpiekę Szacha Iranu), przeżył ucieczkę Szacha i przyjazd Khomeiniego. Zatrzymany przez Talibów w Ghazni – w sercu Talibanu. Przeżył stan wojenny na Fiji, gdzie dwukrotne był aresztowany jako szpieg. Zaprzyjaźnił się z księżniczką z Tonga. Próbowano zmusić go do ożenku na Tonga. Podróżował zardzewiałym i rozsypującym się statkiem „Dedele” po wyspach archipelagu Vanuatu (gdzie mieszkają kanibale), dzięki kapitanowi Machi, czyli Maciejowi Bocheńskiemu, ktòry osiadł tam po wojnie. Adoptowany przez rodzinę polinezyjską na Bora Bora i przez rzeźbiarza z Rapa Nui (na Wyspach Wielkanocnych).


Galeria rzeźb – drzewo i kamień

Wykształcenie i praca:

Magister psychologii, Uniwersytet Łódzki;

Associate of Arts, Visual, Communication Arts Department, Graphic Designer, Austin Community College;

Associate of Arts, Photography Department Austin Community College;

Associate of Arts, Jewelry Department Austin Community College;

Associate of Arts, Copper Sculpture Department Austin Community College;

Teaching Digital Painting and Imaging, Austin Community College.

Wystawy i nagrody:

The Best of College Photography in USA;

wyróżnienie i zdjęcie zamieszczone w wydanej książce o tym samym tytule;

The Best of 3D Design in USA – wyróżnienie i zdjęcie zamieszczone w wydanej książce o tym samym tytule;

Austin Graphic Arts Society  (jeden złoty medal, jeden srebrny, pięć brązowych, kilkanaście wyróżnień – za ilustracje, projekty broszur, plakatów itd.);

trzy indywidualne wystawy 3D form/rzeźb;

rzeźby na kilku art show Texas Society of Sculpture, 3 wyróżnienia;

osiem fotografii na trzech wystawach, m.in. University of Texas (2018 rok);

udział w różnych wystawach w Texasie – design, fotografie i ilustracje;

ilustracje dla dwóch encyklopedii dla dzieci w języku angielskim i hiszpańskim – 340-350 akwarel.

Wystawa fotografii, Galeria Almada, Lizbona, kwiecien 2019 r.

Wystawa „Portret w Kwadracie”, Galeria Łódzkiego Towarzystwa Fotograficznego, Łódź ul. Piotkowska 102, styczeń 2020 r.




Dwie drogi życia – Henry Hoenigan (Borowski) i Rafał Malczewski

Jacek Malczewski, Portret syna Rafała z żoną Bronią, 1922 r., Muzeum im. Jacka Malczewskiego w Radomiu

Katarzyna Szrodt (Montreal)

Dorastając, przekształciłam się w agentkę nieuchronnego, nie mogłam znieść przypadku jako zasady; świat miałam za kapryśny i nieprzewidywalny, maszynę do wyrządzania krzywdy. Wzięłam więc na siebie to zadanie, żeby nie stać się jego ofiarą. (Luise Gluck „Lęk przed szczęściem”).

Lubię analizować i porównywać losy ludzkie, wybory życiowe, osobowości i charaktery, jak „agentka nieuchronnego” Luise Gluck, poetki-noblistki nieprzyswojonej jeszcze polszczyźnie. Na egzaminie doktoranckim poproszona zostałam o omówienie losów i dokonań dwóch wybranych artystów malarzy polskich tworzących na emigracji, w Kanadzie. Wyboru dokonałam spośród blisko trzystu plastyków, którym poświęcony był mój doktorat. Wybrałam Rafała Malczewskiego i Henryka Hoenigana. Ich drogi nigdy się nie przecięły, chociaż teoretycznie istniały takie możliwości. Obaj obracali się w krakowskim środowisku artystyczno-malarskim – mogli spotkać się na jakiejś wystawie. Henryk Borowski studiował na Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie, w latach 1934-1938. Rafał Malczewski od 1917 roku mieszkał w Zakopanem, ale odwiedzał ojca, Jacka Malczewskiego, który mieszkał w Willi Pod Matką Boską na krakowskim Zwierzyńcu, jak również przyjeżdżał do Krakowa na wystawy swoich prac. Na wystawach Rafała Malczewskiego mógł bywać Henryk Borowski, młody student malarstwa, uczeń Wojciecha Weissa, profesora krakowskiej akademii. Jeśli nawet nie zetknęli się ze sobą przed wojną, to mogło to nastąpić w Kanadzie, gdzie obaj znaleźli się na emigracji.

Rafał Malczewski w dwudziestoleciu międzywojennym odniósł sukces artystyczny. Należał do elity artystyczno-intelektualnej Zakopanego, skupionej wokół Stanisława Ignacego Witkiewicza, był członkiem Towarzystwa Sztuka Podhalańska, Stowarzyszenia Artystów Polskich Rytm, współpracował z Firmą Portretową Witkacego, sam prowadził Firmę Pejzażową. Działał jako taternik i propagator Tatr i narciarstwa, czemu poświęcił kilka książek. W okresie międzywojnia Malczewski był malarzem cenionym i nagradzanym w kraju i poza granicami. W 1933 roku otrzymał nagrodę miasta Zakopanego za obraz „Morskie Oko”, w 1936 roku zdobył złoty medal na wystawie olimpijskiej w Berlinie, w 1937 roku nagrodzony został złotym medalem na Międzynarodowej Wystawie Sztuki i Techniki w Paryżu i złotym wawrzynem Polskiej Akademii Literackiej.

O Henryku Borowskim, od wojny noszącym nazwisko Hoenigan, niewiele wiadomo ponad to, że w 1938 roku ukończył studia plastyczne, po wybuchu wojny znalazł się na Syberii skąd wydostał się z armią Andersa na Bliski Wschód. Namalował tam m.in. portret generała Władysława Sikorskiego, w 1944 roku uczestniczył w Wystawie Artystów Żołnierzy Zjednoczonych Narodów w Kairze. W latach 1945-1948 artysta mieszkał w Izraelu, potem przez rok w Paryżu. Do Kanady przybył w 1950 roku. Pobyt w Paryżu i francuski postimpresjonizm znacząco wpłynął na malarstwo Hoenigana.

Jacek Malczewski, Portret syna Rafała, ok. 1912 r., Muzeum im. Jacka Malczewskiego w Radomiu

Malarstwo Rafała Malczewskiego określano najpierw jako nadrealistyczne, prymitywizujące, potem, wraz z ewolucją stylu w stronę niemieckiego ekspresjonizmu, pisano o swoistym realizmie magicznym. Z jednej strony artysta był mistrzem pejzażu górskiego, z drugiej, jeżdżąc na Śląsk odkrył pejzaż industrialny, który w jego wydaniu przepojony był melancholią. Zarówno śnieżnobiałe pejzaże Tatr, jak czarny Śląsk, przedstawiane przez Malczewskiego w stylizacji dziwnej pustki i nostalgii, należały do malarstwa metafizycznego. Malarz nie rezygnował z realistycznej metody obrazowania, z drugiej, dokonywany przez niego zabieg uproszczenia formalnego powodował, że przedstawiony pejzaż bądź wnętrze, stawały się prawie abstrakcyjną wizją sprawiającą wrażenie bycia realnymi i nierealnymi jednocześnie, co łączy Rafała Malczewskiego z nurtem realizmu magicznego lat 20. W Niemczech. Pierwszy do Kanady dotarł Malczewski – w 1942 roku, po tułaczce przez Francję, Portugalię, Brazylię, Stany Zjednoczone. Osiadł w Montrealu. Dzięki wstawiennictwu posła RP w Ottawie artysta otrzymał trzyletni kontrakt z Canadian National Railway i Canadian Pacific Railway, w ramach którego podróżował pociągami po Kanadzie i malował krajobrazy i stacyjki. Kontrakt zapewniał zorganizowanie wystaw, które  pod nazwą „Canadian Vision” odbyły się w Ottawie, Montrealu, Toronto, Vancouver, Winnipeg. Rafał Malczewski miał również wystawy w Concoran Gallery w Waszyngtonie, w 1945 roku w Nowym Jorku i w Detroit Institute of Arts. W Montrealu galerią reprezentującą malarza była prestiżowa Dominion Gallery Maxa Sterna. Pomimo znakomitego wejścia w świat sztuki kanadyjskiej Malczewski nie czuł się dobrze, przeżywał okresy zniechęcenia, był w coraz gorszym stanie nerwowym i zdrowotnym. W 1956 roku doznał udaru mózgu i paraliżu lewej ręki, którą malował.

Henry Hoenigan przez trzy lata pracował fizycznie na farmie kanadyjskiej, czego wymagał od niego kontrakt, gdyż nie miał ani rodziny ani opiekunów poręczających za niego. W 1953 roku osiadł w Toronto i powoli powracał do pracy artystycznej, pracując jednocześnie w sklepie. Dopiero w 1955 roku miał swoją pierwszą wystawę w Eglinton Gallery, a już od początku lat 60. rozpoczęła się dobra passa Hoenigana. W 1962 i 1963 roku odbyły się dwie wystawy w Four Seasons Hotel. Artysta otrzymał nagrodę dla najlepszego obrazu na wystawie w State University w Buffalo/N.Y., co zwróciło uwagę krytyki i galerii.

Rafał Malczewski w 1959 roku zaproszony został do Polski, gdyż rząd starał się namówić go do powrotu do kraju. W Muzeum Narodowym w Warszawie profesor Lorentz chciał przygotować retrospektywę jego obrazów. Malczewski nie zgodził się na wystawę, powrócił do Montrealu zmęczony i załamany, co opisał w felietonach „Podróż kulawca do Polski”. Ostatnia wystawa malarza miała miejsce w kwietniu 1964 roku w Dominion Gallery:

W większości akwarele poetyckie i delikatne, ze śniegiem lub w kolorach jesieni, prezentują kanadyjskie pejzaże i góry. Namalowane są znakomicie – napisał krytyk w „The Gazette”.

Artysty nie było na otwarciu wystawy. Zmarł w lutym 1965 roku w wieku siedemdziesięciu trzech lat. Rafał Malczewski nie odnalazł się na emigracji, mimo bardzo dobrego startu. Wiele akwarel rozproszonych jest w polskich domach w Montrealu i okolicach, trochę prac znajduje się w Stanach Zjednoczonych, dużą kolekcję międzywojennych prac posiada Muzeum Narodowe w Warszawie oraz Muzeum im. Jacka Malczewskiego w Radomiu.

Henry Hoenigan, Baletnice, olej na płótnie, kolekcja prywatna A. D. Pawłowskich 

W latach 70. Henry Hoenigan był w najlepszej formie twórczej, dużo malował i uczestniczył w wielu wystawach w galeriach kanadyjskich i w polskim środowisku w Toronto. Na swój sposób artysta przepracował dziedzictwo postimpresjonizmu w tematyce i kolorystyce, bawiąc się plamą, relacją barw w obrazie, szkicem i fragmentarycznością kształtów. Zaskakiwał ciągłym rozwojem, młodzieńczą ciekawością świata i ludzi. Art Gallery of Cobourg/Ontario (dziś Art Gallery of Northumberland) reprezentowała artystę organizując mu rokrocznie wystawy. Galeria ma do dziś prace Hoenigana w swoich zbiorach. W 1975 roku malarz wyróżniony został rządową nagrodą Ontario Arts Council Grant. Miał indywidualną wystawę w Lengyel Gallery w Nowym Jorku. Wziął także udział w zbiorowej wystawie Kongresu Polonii Kanadyjskiej Polonia Jutra – Polonia of Tomorrow w 1978 roku. W 1984 roku uczestniczył w grupowej wystawie polskich artystów malarzy różnych fal emigracji. Henry Hoenigan zmarł w 1989 roku, w wieku siedemdziesięciu dwóch lat – spełniony, w harmonii z sobą i ze światem.

Wystarczy poczekać, znajdą cię.

Gęsi lecące nisko nad mokradłem,

Połyskujące w czarnej wodzie.

Znajdą cię (…)

Wystarczy poczekać, a to się stanie:

Ten krzyk – uwolnić, uwolnić – jak księżyc

Wyszarpany z ziemi, pęczniejący

W otoczeniu strzał (…)

Luise Gluck

Zastanawia mnie tajemnica energii życiowej tkwiąca w człowieku, dzięki której może rozkwitać albo więdnąć. Charakter, emocje, talent, dokonywane wybory, zewnętrzne okoliczności determinujące – wszystko to składa się na tą niezwykle delikatną materię, jaką jest misterium ludzkiego życia.

Zobacz też:




Australijska fauna na fotografiach Andrzeja Fiali

Andrzej Fiala

Andrzej Fiala (Perth, Australia)

Fotografie zwierząt i roślin robię w bezpiecznych miejscach, głównie w Zoo i w Parkach. Jadowite węże, pająki, mrówki można spotkać nie tylko w buszu, ale i nad rzeką, w pobliżu ścieżek, nawet w niskich trawach, na backyardzie domu położonego niedaleko jeziora czy bagna… Niebezpieczne są także australijskie sroki, a szczególnie w okresie lęgowym, gdyż atakują dzieci, przechodzące pod drzewem z ukrytym gniazdem, potrafią nawet wydziobać oko. Wszędzie należy zachowywać ostrożność, szczególnie w lecie (w zimie węże śpią). Moim zdaniem nie trzeba jechać do odległych miejsc, aby zrobić ciekawe zdjęcia. Jeśli ktoś fotografuje szerokie pejzaże, to najlepiej z helikoptera, albo przy użyciu drona. Mnie to nie interesuje.

Po przyjeździe do Australii i oglądaniu plakatów z jadowitymi wężami, pająkami, mrówkami baliśmy się uchylić siatkę w oknie… Australia ma najbardziej jadowite węże na świecie, które można niechcący nadepnąć. Jadowite pająki jak np. redback (samice mają znak) siedzą w pobliżu rdzy. Trzeba uważać na ich sieci. Można stanąć oko w oko z dużym kangurem w buszu, ale one przeważnie uciekają, choć słyszy się, że samce mogą atakować.

W ostatnich latach, dzięki kompletnemu zakazowi odławiania rekinów, które rozmnożyły się znacząco, pływanie w Oceanie trochę dalej od brzegu też stało się bardzo niebezpieczne.

Zarówno kangury, jak i większość australijskich zwierząt, w dzień przeważnie śpi, dlatego moje zwierzęta na zdjęciach są rozleniwione, ale wtedy łatwiejsze do sfotografowania. Nawiasem mówiąc bałbym się ryzykować szukania ich po zmroku, kiedy są aktywne i mogą zaatakować intruza.


GALERIA

Andrzej Fiala na „bezkrwawych łowach” w Australii

Zobacz też:




Nowy poczet władców Polski on-line

Andrzej Pągowski, fot. Michał Mutor

„Nowy Poczet Władców Polski” autorstwa Waldemara Świerzego to zestaw portretów, który pierwszy raz od czasów Jana Matejki prezentuje królów i władców Polski. Do tej pory obrazy można było zobaczyć na kilku wystawach w największych miastach Polski. Od teraz dostępne są online wraz ze szczegółowym komentarzem historycznym będąc wyjątkową lekcją historii naszego kraju.

Pomysł na stworzenie Nowego Pocztu narodził się spontanicznie. Andrzej Pągowski zauważył, że często mówi się o tym, że Jan Matejko namalował poczet królów Polski, podczas gdy tak naprawdę do żadnego z portretów nie użył pędzla i farb. To nie były obrazy, tylko grafiki. Druga myśl dotyczyła rzetelności przekazu – czy wizerunki władców odzwierciedlały ich rzeczywistą powierzchowność? Dziś wiemy, że tego typu portrety miały prezentować piękno, dostojeństwo i bogactwo, a nie faktyczne rysy twarzy. Nadszedł więc czas, by stworzyć nowy poczet, a ściślej rzecz biorąc namalować go. – Jedyną osobą, do której mogłem się zwrócić z takim zadaniem był mój profesor, Waldemar Świerzy, któremu zawdzięczałem tak wiele. To był mój sposób na spłacenie długu. Jako uczeń poprosiłem swojego mistrza o wykonanie tak wielkiego zadania. O tym jak wielkie jest to zadanie jeszcze nie zdawałem sobie sprawy – opowiada Andrzej Pągowski, pomysłodawca projektu.

BOLESŁAW CHROBRY. Syn Mieszka i Dobrawy urodził się w 966 lub 967 roku, a zmarł dwa miesiące po koronacji 17 czerwca 1025 roku. Władzę sprawował od ok. 29 do 59 roku życia.

BEZPRYM. Najstarszy syn Bolesława Chrobrego i jego drugiej żony, Węgierki, to najbardziej tajemniczy polski władca. Urodził się w roku 986. Tron zdobył w roku 1031, a po paru miesiącach, wiosną 1932 roku został zamordowany. Rządził w wieku 44-45 lat.

Nowy Poczet powstawał w latach 2004 – 2013. Na samym początku do projektu dołączył historyk dr Marek Klat, który podjął się opieki nad wiarygodnością historyczną przedsięwzięcia. We współpracy z grupą innych historyków zbierał wszelkie materiały historyczne, które służyły za źródło wiedzy na temat każdej z malowanych postaci. Na podstawie zebranych dokumentów powstały rysopisy uwzględniające możliwie najbardziej dokładny wygląd, ale też osobowość. Finalnie Waldemar Świerzy stworzył 49 portretów, o 5 więcej niż Jan Matejko. Całość zaprezentowano po raz pierwszy w 2015 r. na Zamku Królewskim w Warszawie. Później wystawa trafiła do Gdańska, Wrocławia – Pałac Królewski i Łodzi, gdzie cieszyła się za każdym razem ogromnym zainteresowaniem odwiedzających. Portrety nigdy nie stały się obiektem wystawy stałej, co tym bardziej czyniło z nich atrakcyjne i prestiżowe dzieło.

Pandemia, która objęła kraj na początku 2020 r. uniemożliwiła organizację kolejnych wystaw. Nowa  sytuacja nie sprawiła jednak, że obrazy trafiły do magazynu, gdzie musiałby czekać na „lepsze czasy”. – Zapadła decyzja o tym, by Nowy Poczet Świerzego zaprezentować w Internecie. Z jednej strony jest to odpowiedź na obecną sytuację spowodowaną wirusem covid – umożliwiamy bezpieczny dostęp do kultury i sztuki, co w mojej ocenie jest niezwykle pozytywne. Z drugiej strony jest to szansa na prezentację wystawy w zupełnie nowej formie, która daje nam większe możliwości. Jest to projekt wielce edukacyjny  – tłumaczy Andrzej Pągowski.

BOLESŁAW II SZCZODRY. Urodził się ok. 1042 roku z ojca Kazimierza I Odnowiciela i matki Marii Dobroniegi. Władał w Polsce od 1058, koronował się za zgodą papieską w wieku 34 lat, w roku 1076. Po trzech latach uciekł na Węgry, gdzie w kwietniu 1081 bądź 1082 został otruty. Żył ok. 40 lat.

W internetowym wydaniu wystawa stała się czymś więcej niż zbiorem portretów. Teraz jest to istna lekcja historii, ponieważ każdy z obrazów prezentowany jest przez dr Marka Klata w osobnych filmach opublikowanych na kanale YouTube. Historyk opowiada ze szczegółami o każdym z władców, zdradza ciekawostki i przedstawia fakty, dzięki czemu zyskujemy pewne wyobrażenie osoby z portretu. Filmy są nafaszerowane merytoryką, z której mogą czerpać nie tylko miłośnicy historii, ale też (a może przede wszystkim) uczniowie i studenci, a nawet ich nauczyciele.

Prezentując każdą z postaci staram się sprowokować widza do uruchomienia wyobraźni. Pomaga w tym pewna dawka humoru i rezygnacja z patosu, który zwykle towarzyszy prezentacji władców. Musimy sobie zdać sprawę, że byli to ludzie z krwi i kości, mieli swoje słabości i unikalną osobowość, która określała ich styl rządzenia. Portrety autorstwa Waldemara Świeżego oddają cechy charakteru tych postaci, co można dostrzec, kiedy „pozna się” je bliżej – mówi Marek Klat, kurator wystawy i narrator jej internetowego wydania.

Stanisław August Poniatowski

STANISŁAW AUGUST PONIATOWSKI. Ostatni władca Rzeczypospolitej Obojga Narodów przyszedł na świat w 1732 roku. Dzięki poparciu carycy Katarzyny w wieku 32 lat zasiadł na polskim tronie. Lista jego dokonań jest mizerna, gdyż mimo uchwalenia Konstytucji 3 Maja, w 1795 roku abdykował i był świadkiem rozbioru państwa polskiego. Zmarł w 1798 roku.

Na oficjalnym kanale wystawy o nazwie „Nowy Poczet Online” znalazły się filmy-wypowiedzi Marka Klata i Andrzeja Pągowskiego. Każdy z nich nagrał swoją wypowiedź na temat kolejnych portretów, dzięki czemu powstała bogata biblioteka krótkich, kilkuminutowych filmów. Marek Klat podchodzi do tematu od strony historycznej, przedstawia fakty, podczas gdy Andrzej Pągowski poddaje obrazy swoistej interpretacji, zwraca uwagę na szczegóły, które Waldemar Świerzy zaprezentował w wyjątkowo trafny sposób. Całościowo opublikowany materiał można traktować jak bardzo zaawansowane oprowadzenie kuratorskie. Tym samym cały projekt, który w zamyśle był stricte artystyczny zyskał nową formę, dzięki której stał się również edukacyjny. Swobodny dostęp do każdego z nagrań stwarza zainteresowanym okazję do skorzystania z wiedzy na temat naszego kraju, historii i tożsamości narodowej.

Do tej pory opublikowano 57 filmików, każdego dnia po 2 nagrania oraz film wprowadzający. Całość jako projekt edukacyjny pozostanie dostępna w serwisie YouTube bezterminowo.

Waldemar Świerzy (1932-2013)

Kanał Nowy Poczet Online:

https://www.youtube.com/channel/UCIVQr4hvYGg9Ap8PAa4b94g/featured

Film wprowadzający:

https://www.youtube.com/watch?v=KjCV1thEA48

O nowym poczcie władców Polskich w magazynie „Culture Avenue”:




Polscy artyści plastycy w Kanadzie

Tamara Jaworska, szkic do gobelinu, kolekcja prywatna
Katarzyna Szrodt (Montreal)

Magazyn „Culture Avenue” – Polska kultura poza krajem –  udostępnia zainteresowanym fragmenty publikacji mające na celu przybliżenie tematyki związanej z życiem i twórczością polskich artystów plastyków, będących na emigracji w Kanadzie. Chcemy zorientować czytelnika w zawartości tej niedawno wydanej pozycji wnoszącej nową wiedzę do powojennej historii sztuki.

Z ważnych wydarzeń lat 70., które wpłynęły na życie artystyczne diaspory polskiej, warto na początek odnotować dwa zjazdy Kongresu, zaplanowane na rok 1972 i 1978. W związku z faktem, że rok 1973 uchwalony został w Polsce Rokiem Polskiej Nauki oraz Rokiem Mikołaja Kopernika, stworzyło to okazję do promocji nauki i sztuki wśród mieszkańców Kanady. Rok 1975 przyniósł w Toronto otwarcie pierwszej polskiej galerii sztuki – Sir Nicholas Gallery, w dzielnicy zamieszkałej przez polskich imigrantów, na ulicy Roncesvalles. W roku 1976 odbyła się w Montrealu letnia olimpiada, która ożywiła miasto, stwarzając szansę również artystom do kulturalnego wpływu na rozwój miasta. Światowemu Zjazdowi Kongresu Polonii towarzyszyła wystawa „Polonia78 – Polonia of Tomorrow”, po której założony został Związek Artystów. Celem związku miało być organizowanie wystaw i pierwszą wystawą był  grupowy pokaz w Harbourfront Gallery.

Właściciel First Canadian Place, nowo wybudowanego w Toronto gmachu publicznego mieszczącego siedziby banków, sklepów i galerii, ozdobił hall wejściowy gobelinami zamówionymi u trzech polskich artystek. Tamara Jaworska stworzyła serię czterech gobelinów zatytułowaną „Modern Quartet”. Dziełem Zofii Długopolskiej był gobelin „Infinity”, a Mari Ciechomskiej praca „Untitled”. Imponujące kolorem i oryginalnością monumentalne tkaniny dowodziły pozycji polskich artystek w kanadyjskiej sztuce gobelinu. W mieście Quebec ukończono budowę gmachu Grand Theater projektu Wiktora Prusa, architekta polskiego pochodzenia. W Oshawa/Ontario, wystawiono 64 kafle Bronki Michałowskiej, a w kwietniu i maju artystka miała swoją największą retrospektywę w Toronto, w prestiżowym Royal Ontario Museum, co było dużym wyróżnieniem artystki przez kanadyjskie środowiska artystyczne. Kazimierz Głaz od początku lat 70. z powodzeniem rozwijał swój projekt Toronto Centre for Contemporary Art, współpracując z artystami różnych narodowości, o czym donosiła „Gazeta Polska”: Kazimierz Głaz wraz z grupą artystów: John Elsasser (Kanada), Antoni Cetin (Jugosławia), Ladislaw Guderna (Słowak), Jaroslav Hovadik (Czech), Tibor Kovalik (Słowak), Edward Koniuszy (Polska), Herold Klunder (Holandia), R.S. Rania (Indie), Aleksander Wielogórski (Polska), zorganizował nową galerię sztuki dla szkół. Zorganizowano już wcześniej takie trzy galerie w szkołach. Kolekcja obejmuje obrazy olejne, rzeźbę, grafikę – wyłącznie sztukę nowoczesną. Plany dalszej działalności obejmą jeszcze pięć szkół i w planach są także spotkania z artystami.

Ilona Biernot, Fruit du jour II , olej na płótnie

W marcu 1973 roku, z okazji festiwalu etnicznego „Accord” zaprezentowano w Montrealu wystawę obrazów Danieli Agopsowicz i Aleksandra Oleśko-Ferworna. Wystawie towarzyszyły występy zespołów ludowych, co dowodziło, że połączenie sztuki wysokiej i folkloru jest ciągle podtrzymywane przez rządowe subwencje w ramach realizowanej przez Kanadę polityki wielokulturowości. W 1973 roku Edward Koniuszy otrzymał zamówienie od ukraińskiego kolekcjonera sztuki na  rzeźbę mającą upamiętnić pierwszych osadników ukraińskich. Mykola Kolankiwsky, twórca i właściciel muzeum ukraińskiego w Niagara Falls, ceniący talent Koniuszego, przekazał rzeźbiarzowi dziesięciotonowy blok dolomitu. Koniuszy nadał swojej pracy formę totemu, co dowodziło ewolucji jego twórczości w stronę minimalizmu, pod wpływem sztuki autochtonów. Pomnik stanął w Niagara Falls przed Art Gallery and Kolankiwsky Museum. Premier Pierre Trudeau odsłonił w 1982 roku pracę Koniuszego nazwaną „The Pioneer Memorial Monument”. W liście wysłanym na ręce artysty premier Kanady pogratulował mu dzieła, które upamiętnia pierwszych osadników i ich wkład w rozwój Kanady.

Lata 80. zdominowane zostały, zarówno w Polsce, jak i w społeczności polskiej w Kanadzie, przez przemiany polityczne, co dowodziło, jak bardzo sprawy kraju łączą Polaków mieszkających poza granicami. Puls wydarzeń: powstanie ruchu „Solidarność”, wprowadzenie stanu wojennego, internowania działaczy „Solidarności”, później obrady Okrągłego Stołu, pierwsze polskie wolne wybory w czerwcu 1989 roku – wszystkie te przemiany odbierane były niezwykle intensywnie w Kanadzie. Wydarzenia związane z rozpadem systemu komunistycznego rejestrowane były przez media. Oczy świata zwrócone są dziś na stolicę Polski, której ulice patrolowane są przez wojsko – tak nagłówki gazet informowały o niepewnej politycznie sytuacji. The eyes of the world today were on this stunned Polish capital where troops in battle dress are patrolling the streets – alarmowała “The Gazette”.[przyp. 1]

Zbigniew Kupczyński, okładka autobiografii artysty z jego pracą 

Społeczność polska w Kanadzie, po raz kolejny w swojej historii, wykazała się ofiarnością wobec Polski sparaliżowanej stanem wojennym. W wielu miastach Kanady zawiązały się komitety pomocy wspierane przez instytucje i organizacje kanadyjskie. Konsekwencją stanu wojennego była emigracja polityczna nazwana „falą solidarnościową”. Składała się ona częściowo z Polaków, którzy w chwili wprowadzenia stanu wojennego znajdowali się poza granicami Polski, z działaczy otrzymujących „paszport w jedną stronę”, z członków rodzin dołączających do bliskich. Z jednej strony był to bolesny w konsekwencje odpływ wykształconych obywateli z kraju, z drugiej poważna zmiana oblicza Polonii kanadyjskiej: ożywienie jej, przefiltrowanie nowymi prądami politycznymi, społecznymi i kulturalnymi. Przypływ nowej emigracji oznacza przede wszystkim odmłodzenie Polonii – grupa polska w strukturze wieku jest jedną z najstarszych. Zwiększy się także znajomość języka polskiego, natomiast nie sposób przewidzieć, jak nowa fala wpłynie na strukturę organizacyjną Polonii – zastanawiał się Benedykt Heydenkorn na początku lat 80.[przyp. 2] Emigracja wojenna i PRL-owska określone zostały przez nowoprzybyłych mianem „starej emigracji”, by odróżnić je od „młodych” emigrantów solidarnościowych. Ponad połowa nowych przybyszów osiedliła się w prowincji Ontario. Pozostali rozproszyli się głównie w prowincjach zachodnich Alberta, Brytyjska Kolumbia, Manitoba, osiedlając się głównie w wielkich miastach.[przyp. 3] Liczbę przybyszy szacuje się na około 130 tysięcy, biorąc pod uwagę lata 1981-1993.[przyp. 4] Większość osiadła w dużych miastach: w Vancouver, Calgary, Edmonton, Toronto, Montrealu, Ottawie. Z artystów, którzy znaleźli się wśród emigracji „fali solidarnościowej”, z czasem część odnalazła się zawodowo w Kanadzie, inni wyjechali do USA, gdzie dostrzegli większe perspektywy pracy twórczej, część powróciła do demokratycznej już ojczyzny, licząc na większe możliwości kontynuowania twórczości artystycznej niż na emigracji. Nie ulega wątpliwości, że przybycie do Kanady nowej, stosunkowo młodej, wykształconej grupy, wpłynęło na kształt życia artystycznego diaspory polskiej i społeczności kanadyjskiej.

Dr Katarzyna Szrodt, Polscy artyści plastycy w Kanadzie 1939-1989, wyd. DiG 2020, 197 s., wybór fragmentów książki dokonany przez autorkę.


[1] „The Gazette”, 1981, 14-th December

[2] Benedykt Heydenkorn :Nowa emigracja w Kanadzie, Kultura Paryska 1983, nr.7/8

[3] B. Heydenkorn, j.w.

[4] Jadwiga Kaczmarzyk-Byszewska „Gościńcami Kanady – na tropach polskiej kultury”, Warszawa 2012, str. 329




Objawienia – nie tylko w drewnie

Jan de Weryha-Wysoczański

Jan Wiktor Sienkiewicz

(Toruń)

Indywidualna wystawa prac rzeźbiarskich Jana de Weryhy-Wysoczańskiego, pt. „Objawienia w drewnie”, zaprezentowana w Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku w maju 2006 roku, była nie tylko wydarzeniem artystycznym, uznanym przez krytyków i znawców sztuki współczesnej za jedną z najpiękniejszych i najbardziej przejmujących wystaw rzeźby ostatniego czasu, ale przede wszystkim spektakularnym powrotem polskiego artysty do Polski – wprost na sale wystawowe najważniejszego ośrodka prezentującego i opracowującego naukowo najważniejsze osiągnięcia współczesnej rzeźby polskiej w kontekście osiągnięć współczesnej rzeźby światowej.

Ta niezwykle spektakularna ekspozycja, i jej echa w prasie fachowej, leżała u źródeł mojego zainteresowania się twórczością polskiego rzeźbiarza, który od czterdziestu lat na stałe mieszka i tworzy w Hamburgu – a którego twórczość rozpoznawalna i uznana w Niemczech, potrzebuje zaistnienia na stałe w dziejach sztuki polskiej XX i XXI wieku.

W życiorysie, dzisiaj siedemdziesięcioletniego artysty, jak w soczewce, skupiają się skomplikowane uwarunkowania natury politycznej, społecznej i ekonomicznej Polski z okresu narodzin Solidarności i dramatycznych wydarzeń związanych z wprowadzeniem stanu wojennego przez generała Wojciecha Jaruzelskiego w grudniu 1981 roku. Stały się one główną przyczyną emigracji (dobrze już wówczas radzącego sobie na rynku sztuki w Polsce) młodego, zdolnego rzeźbiarza. Opuszczając Polskę w 1981 roku, Jan de Weryha-Wysoczański dołączył do grona tysięcy innych polskich artystów plastyków, z wcześniejszych fal powojennych emigracji, szczególnie tych po 1956, 1968 i 1970 roku, którzy na nowo zaczynali swoje kariery artystyczne, w obcych kulturowo środowiskach, i z zwielokrotnioną energią walczących o miejsce dla siebie i swojej sztuki w wybranych krajach osiedlenia.

Kolekcja rzeźb Jana de Weryhy-Wysoczańskiego w dawnym magazynie Muzeum Zamkowego Hamburg-Bergedorf.

Emigracja solidarnościowa, na fali której poza Janem de Weryha-Wysoczańskim, do krajów europejskich i pozaeuropejskich wyjechało na stale wielu wybitnych polskich artystów plastyków – malarzy, grafików, rzeźbiarzy, ale także architektów i urbanistów, ugruntowała bolesną stratę w tkance współczesnej polskiej kultury artystycznej. Już od 1945 roku, polska sztuka nieodwracalnie rozwijała się w dwóch krwioobiegach: krajowym i emigracyjnym. Ta – powstająca w PRL-u, nazywana była „sztuką polską”; zaś powstająca poza Polską – poza nielicznymi nazwiskami, szczególnie z przyczyn politycznych, nie była nad Wisłą w orbicie zainteresowań, tak środowisk twórczych, jak i naukowych. A trzeba pamiętać, iż poza Polską żyje obecnie około 18-20 milionów Polaków i osób polskiego pochodzenia, w tym – poważna rzesza artystów, liczona w tysiące nazwisk.

W 1981 roku, z żoną i kilkuletnim synem, Jan de Weryha-Wysoczański, jak pisała Justyna Napiórkowska, wyruszył do Hamburga drogą, którą przemierzały niegdyś okręty wiozące drewno z lasów Rzeczypospolitej szlacheckiej na zachód Europy. Drewno okazało się zarówno fetyszem, jak i podstawowym przedmiotem artystycznych poszukiwań współczesnego rzeźbiarza. I chociaż bezapelacyjnie drewno jest głównym materiałem i medium twórczym Wysoczańskiego, to równie silne w swojej ekspresji i formie są jego realizację w kamieniu i betonie.

Pomnik poświęcony pamięci wysiedleńców z Powstania Warszawskiego w 1944 roku.

1 września 2020 roku miałem okazję, wraz z artystą uczestniczyć w uroczystości składania wieńców pod pomnikiem autorstwa Jana de Weryhy-Wysoczańskiego, upamiętniającym Polki i Polaków deportowanych po upadku Powstania Warszawskiego w 1944 roku do obozu koncentracyjnego w Neuengamme, dzielnicy Hamburga. Monument, wykonany w 1999 r. na zlecenie strony polskiej, tworzy 36 ręcznie ociosanych granitowych płyt, położonych na płaskiej kamiennej „posadce” w zwartym – na wskroś architektonicznym układzie/porządku, w wyodrębnionej ascetycznej strefie pamięci, przywołującej anonimowych, skazanych na zagładę powstańców.

Ascetyczną formą pionowego betonowego bloku, z przeskalowanym z polerowanej stali nierdzewnej wziernikiem, przywodzącym na myśl „judasza” w drzwiach do więziennej celi, oddziałuje na tysiące przechodniów drugi pomnik poświęcony tym razem ofiarom Trzeciej Rzeszy wywiezionym na roboty przymusowe do Hamburga, a ustawiony przed kilkoma laty w centrum Hamburga-Bergedorfu. W tym pomniku-rzeźbie, poza kodem treściowym i głębokim przesłaniem, polski artysta połączył swoje warsztatowe doświadczenia ze skrajnie różnymi materiałami rzeźbiarskimi.

Pomnik upamiętniający pracę przymusową w Bergedorf.

Betonowa struktura pomnika, na swojej zewnętrznej kubicznej powierzchni ścian, „niesie” ślady drewnianego szalunku, którego struktury „słojów życia”, stają się symbolem niezniszczalności, pamięci i siły odrodzenia. Jan de Weryha-Wysoczański wielokrotnie, w odniesieniu do drewna, które stało się głównym źródłem jego inspiracji twórczej i podstawowym materiałem rzeźbiarskim, podkreśla znaczenie samego procesu zgłębiania istoty drewna jako materiału, i próby zrozumienia jego struktury. Ale, co szczególnie delikatne i intymne u Wysoczańskiego w procesie „obróbki” drewna i w drodze dochodzenia do ostatecznej artystycznej formy, to stopień ingerencji w drewno w takiej mierze – jak mówi sam artysta – by nie utraciło ono niczego ze swej własnej tożsamości. Kształtując i składając w większe obiekty – pocięte, połamane (często surowe, nieokorowane) lub precyzyjnie doszlifowane drewno, polski rzeźbiarz swoim kompozycjom przestrzennym nadaje nowe życie, nową symbolikę, nowe znaczenia: pełne możliwości interpretacyjnych i kodów znaczeniowych.

Kolekcja rzeźb Jana de Weryhy-Wysoczańskiego w dawnym magazynie Muzeum Zamkowego Hamburg-Bergedorf.

Proces tworzenia i procesualne rzeźby Jana de Weryhy-Wysoczańskiego, sam osobiście odnoszę wręcz symbolicznie, do rozpoczętego przeze mnie w 1989 roku procesu naukowych poszukiwań w zakresie polskiej sztuki powstałej na emigracji i opracowania pełnej panoramy współczesnej historii sztuki polskiej. A otrzymamy ją dopiero poprzez zespolenia ze sobą dorobku artystycznego powstałego w Polsce, z osiągnięciami artystów polskich i polskiego pochodzenia, którzy tworzyli (i tworzą nadal) poza granicami Polski w krajach europejskich i pozaeuropejskich. W tym nowym, pełnym korpusie osiągnięć polskiej sztuki XX i XXI wieku, jednym z najważniejszych będzie nazwisko Jana de Weryhy Wysoczańskiego, mistrza rzeźbiarskich „objawień nie tylko w drewnie”.

prof. zw. dr hab. Jan Wiktor Sienkiewicz, historyk sztuki i krytyk sztuki, kierownik Katedry Historii Sztuki XX wieku w Europie Środkowej i na Emigracji, Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu.

JAN de WERYHA-WYSOCZAŃSKI (ur. 1 X 1950 r., Gdańsk) rzeźbiarz. Studiował od 1971 roku w gdańskiej Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych (Akademia Sztuk Pięknych (ASP)) u Alfreda Wiśniewskiego i Adama Smolany. Dyplom otrzymał w 1976 roku. Od 1981 mieszka i pracuje twórczo w Hamburgu. Wybranym tworzywem jest drewno, jego obiekty żyją poprzez konfrontację dotkniętego i nie dotkniętego materiału. Procesy tworzenia ograniczone są do trzech pojęć: cięcia, rozłupania i łamania. Realizował też rzeźbę monumentalną, m. in. pomniki: Polakom deportowanym po upadku Powstania Warszawskiego 1944 r. dla Muzeum – Miejsca Pamięci b. obozu koncentracyjnego w Neuengamme/Hamburgu (1999), pomnik: Ofiarom Trzeciej Rzeszy wywiezionym na roboty przymusowe do Hamburga na promenadzie Schleusengraben w Hamburgu-Bergedorfie. Uczestniczył w renowacji Głównego Miasta, wykonał np. na ul. Chlebnickiej figurę kobiety z ogonem konika morskiego na fasadzie kamienicy nr 13/16 (Domu Angielskiego), przedproże kamienicy przy ul. Św. Ducha nr 87/89. Prace artysty znajdują się w zbiorach Muzeum Narodowego w Szczecinie, Muzeum Rzeźby Współczesnej/Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku, Muzeum Sztuki Współczesnej w Radomiu, poza tym w wielu zbiorach prywatnych. 1998 – I nagroda, Prix du Jury, w Salonie Wiosennym 98, ufundowana przez ministra kultury Luksemburga. Udział w wielu wystawach zbiorowych i indywidualnych w Polsce, Niemczech, Luksemburgu, Belgii, Austrii, Anglii, Szwajcarii, USA m. in. Kunsthalle Wilhelmshaven Strenges Holz, Wilhelmshaven (2004), Muzeum Rzeźby Współczesnej Orońsko Objawienia w drewnie, Orońsko (2006), Galeria BWA, Jelenia Góra Objawienia w drewnie (2006), Gdańska Galeria Miejska Tabularium, Gdańsk (2009), NordArt 2013/15/20, Büdelsdorf (2013/15/20), Zero 2.0, Galerie Kellermann, Düsseldorf (2016). Od 2012 stała ekspozycja w Sammlung de Weryha w Hamburgu. W 2016 zawiązuje się w Hamburgu Freundeskreis Sammlung de Weryha e.V. Oficjalna strona artysty: www.de-weryha-art.de


Galeria

Kolekcja prac Jana de Weryhy-Wysoczańskiego ma swoją siedzibę w dawnym magazynie Muzeum Zamkowego Hamburg-Bergedorf. W przestronnych salach wystawowych na stałej ekspozycji prezentowane są fragmenty kolekcji rzeźbiarza od 1997 roku do dnia dzisiejszego.