W poszukiwaniu piękna. Kazimierz Głaz.

Katarzyna Szrodt

Mówią –

że sztuka jest zwierciadłem

które przechadza się po gościńcu

odbija wiernie realność

to niesamowite dwunożne lustro… (Zbigniew Herbert)

Kazimierz Głaz to twórca wszechstronny i osobny. Malarz, grafik, pisarz, wydawca bibliofilskich książek, twórca kierunku w sztuce zwanego Sensybilizmem. Nade wszystko – człowiek mądry i refleksyjny, którego rozmyślania o życiu i świecie, są równie istotne i ciekawe, jak jego dzieło.

Kazimierz Głaz ukończył w 1956 roku Wyższą Szkołę Sztuk Plastycznych we Wrocławiu i przez trzy lata pracował w Wałbrzychu animując  życie artystyczne, za co otrzymał nagrodę miasta Wałbrzycha. Przełomem w twórczości Głaza był wyjazd do Moskwy w 1962 roku i obejrzenie kolekcji ikon staroruskich w zbiorach tamtejszych muzeów. Głęboko mistyczna sztuka ikon bizantyjskich stała się inspiracją do powstania cyklu „Moskiewskie impresje”, za który Kazimierz Głaz otrzymał roczne stypendium twórcze Ministerstwa Kultury i wysłany został na IV Międzynarodowe Biennale Malarstwa w Paryżu w 1965 roku. Na Biennale, na wniosek Marca Chagalla, przyznana została artyście nagroda Erasmus Prize na trzyletni pobyt i pracę twórczą we Francji.

Przebywając na południu Francji, Głaz poznał w Vance Witolda Gombrowicza – było to spotkanie mistrza i ucznia. Gombrowicz cieszył się zasłużoną, późną sławą, gdy Głaz dopiero zaczynał swoją drogę artystyczną. To za radą Gombrowicza Głaz zdecydował się na emigrację do Kanady, gdzie wylądował w listopadzie 1968 roku.

Głaz postanowił żyć  z działalności artystycznej, co w Kanadzie udaje się niewielu twórcom. Odrzucił propozycję nauczania na wyższej uczelni, by być niezależnym i móc realizować własne projekty. W 1969 roku, w oparciu o dofinansowanie  Canadian Council, artysta stworzył Toronto Centre for Contemporary Art, którego założeniem było propagowanie sztuki współczesnej w szkołach. Głaz, wraz z innymi artystami zaproszonymi do projektu, tworzył szkolne galerie sztuki, prowadził zajęcia plastyczne, organizował pogadanki z młodzieżą na temat sztuki współczesnej. W ten sposób realizował założenia sensybilizmu, ruchu, który zakładał szukanie wrażliwości w odbiorcy dzieł sztuki. Głaz uważał, że kierunek ten powinien przywrócić wrażliwość na sztukę i piękno. Działające przez wiele lat Center for Contemporary Art pozostawiło po sobie ślady w postaci wielu kolekcji sztuki współczesnej w szkołach i w bibliotekach publicznych w Toronto.                                             

Od czasu poznania ikony bizantyjskiej, znakiem rozpoznawalnym dzieł Kazimierza Głaza stał się układ, figura geometryczna o znaczeniu symbolicznym, przywodząca na myśl krzyż, układ Trójcy Świętej. Duch dawnego malarstwa religijnego przetłumaczony został na język współczesnej interpretacji malarskiej, która w swym uproszczeniu, czy uwspółcześnieniu, jest nośnikiem sensów metafizycznych, Absolutu, którego artysta poszukiwał  w czasie swojej twórczej wędrówki.

Pierwsza część artykułu Katarzyny Szrodt „W poszukiwaniu piękna” na temat Ireny „IRiKO” Kołodziej:

http://www.cultureave.com/w-poszukiwaniu-szczescia-iriko-irena-kolodziej/




W poszukiwaniu piękna. IRiKO (Irena Kołodziej).

 Katarzyna Szrodt

O, piękno, błogosławieństwo: tylko was zebrałem

Z życia, które było gorzkie i pomylone,

Takie, w którym poznaje się swoje i cudze zło.                        (Czesław Miłosz)

Któż z nas nie poszukuje piękna, szczęścia, radości, lub chociaż nie tęskni za nimi? Trzy Gracje, boginie Wdzięku, Piękna i Radości, wielokrotnie przedstawiane  przez artystów, ta grupa trzech kobiet fascynuje utrwaloną na wieki trójdzielnością, złożonością piękna i zarazem jego nieuchwytnością.

„Cóż wiesz o PIĘKNEM?”- pyta jeden z bohaterów „Promethidiona”: „ Kształtem jest miłości”. Aby piękno mogło zaistnieć, potrzebna jest miłość, którą można rozumieć jako uczucie, ale również jako talent dawania z siebie najlepszych wartości. 

Starożytni nierozerwalnie łączyli sztukę z pięknem nazywając architekturę, rzeźbę, malarstwo, grafikę, muzykę, śpiew, poezję, taniec – sztukami pięknymi. W stosunku do architektury stworzono w Grecji klasyczne zasady symetrii, harmonii, umiaru i równowagi, które uczyniły świątynie greckie cudem budownictwa i wzorcem dla przyszłych epok. W rzeźbie, Grecy stosowali  zasadę idealizacji – posąg miał mieć idealne wymiary i proporcje, a rysy twarzy doskonalsze niż rzeczywiste. Tak stworzona idea piękna, które jest doskonalsze niż obraz rzeczywisty, łączyła się z teorią filozoficzną Platona, według której nasz świat jest jaskinią, człowiek zaś siedzi w ciemnym wnętrzu jaskini wokół ognia i widzi cienie ze świata istniejącego poza jaskinią. Nasz świat jest tylko niedoskonałym cieniem świata doskonałego, istniejącego poza nami. Starożytni nieustannie zastanawiali się nad tajemnicą świata, ideą człowieka, nad sacrum i profanum ludzkiego istnienia.

Dociekania nad istotą ludzką podjął, kilka wieków później, Diogenes uważając, że ciało ludzkie składa się z trzech części – części śmiertelnej, części boskiej-eterycznej, części powietrznej-mglistej. Czyli byłby w człowieku pierwiastek boski, metafizyczny predestynujący nas do wyższych przeżyć. Myśliciele i artyści  nie zarzucili pytań i na przestrzeni wieków drążyli tajemnicę życia i piękna istniejącego w człowieku i poza nim, gdyż najbardziej pasjonujące są te pytania, na które nie umiemy odpowiedzieć jednoznacznie, bo przecież nie ma jednoznacznych odpowiedzi dotyczących sensu, wartości, piękna, szczęścia:   

Dzień taki szczęśliwy.

Mgła opadła wcześnie, pracowałem w ogrodzie.

Kolibry przystawały nad kwiatem kapryfolium.

Nie było na ziemi rzeczy, którą chciałbym mieć.

Nie znałem nikogo, komu warto byłoby zazdrościć.

Co przydarzyło się złego, zapomniałem.

Nie wstydziłem się myśleć, że byłem kim jestem.

Nie czułem w ciele żadnego bólu.

Prostując się, widziałem morze i żagle. (Cz. Miłosz, „Dar”)

Dużo i zarazem niewiele potrzeba, by doświadczyć chwili absolutnego szczęścia. Przeżycie piękna oferuje nam kontemplacja natury, jak również słuchanie muzyki:

Muzyka przypomina nam,

Czym jest miłość.

Gdyby ktoś zapomniał

Czym jest miłość,

Niech słucha muzyki  (Nieznany poeta japoński)

Spośród artystów plastyków, których twórczość cenię, do rozważań o pięknie i emocjach wyższych wybrałam dwójkę malarzy mieszkających  w Toronto. Irena IRiKO Kołodziej i Kazimierz Głaz wytrwale, jak kapłani, służą pięknu, pozostając wiernymi odwiecznej idei poszukiwania  w sztuce sensu, harmonii  i wartości duchowych.

Irena "IRiKO" Kołodziej
Irena „IRiKO” Kołodziej

IRENĘ IRiKO KOŁODZIEJ fascynują początki życia, tajemnica kosmosu, początki natury i człowieka. Wystawa artystki w Krakowie w 2011 roku nosiła  tytuł „Space Alive” – tą żywą przestrzenią jest otaczający nas świat i kosmos. Głęboko estetyczne obrazy IRiKO starają się oddać przestrzenność, powietrzność kosmosu, są wyobrażeniami artystki o początkach życia – pierwszy błysk światła, pierwszy kwiat, forma muszli stworzona w wirze energii. Przedstawienie energii kosmosu poprzez kolor, cienie, rozbłyski światła, pierzastość mgieł, wynika u artystki z poznania tematu, przemyśleń i głębokiej koncentracji, w jakiej, w ciągu kilkudziesięciu godzin powstaje obraz. Znakomite warsztatowo obrazy IRiKO, tworzone przez nakładanie kolejnych warstw farby i kolorów, dzięki czemu obraz osiąga głębię i świetlistość, przywodzą na myśl malarstwo holenderskie i barokowe  nieba malowane przez Tiepola. Dzieła te odrywają nasze stopy i myśli od ziemi, w której jesteśmy uwięzieni, pokazując inne światy – fascynujące  i możliwe.

W XXI wieku przestrzeń kosmosu nie jest już martwą trójwymiarową przestrzenią, lecz zintegrowaną z wymiarem czasu gigantyczną, plastyczną strukturą, pulsującą zagadkowym życiem, strukturą spójną, logiczną i piękną, dążącą do harmonii i równowagi. (IRiKO)

Sztuka Ireny IRiKO Kołodziej pozwala na obcowanie z energią, z uniesieniem, marzeniem o innych światach, z mgłami i mgławicami gwiezdnymi. W obrazach artystki jest tajemnica kosmosu. Te obrazy mówią.

 __________

Druga część artykułu Katarzyny Szrodt „W poszukiwaniu piękna”, tym razem pokazująca twórczość Kazimierza Głaza, ukaże się w środę 13 czerwca 2018 r.




Majowy plener w Czerwonej Stodole

W dniach 14-28 maja 2018 r. w Red Barn River Center (Czerwonej Stodole) w Beacon NY odbył się już 5-ty plener artystyczny zorganizowany przez Bashę Maryanską z udziałem artystów z Polski lub artystów o polskich korzeniach. W plenerze wzięli udział: Virginia Donovan, Amanda E. Gross, Kathryn Hart, Eva Lachur, Basha Maryanska, Dorota Michaluk, Neela Pushparaj, Arlene Robin, Mietko Rudek, Jack Rusinek, Esthern Sternberg, Ilona Wojciechowska, Annie Vallamattam.

Wywiad z Bashą Maryanską na temat historii plenerów i zaproszonych artystów:

http://www.cultureave.com/dyrygent-europejskich-kultur/


Fotoreportaż

Obrazy Bashi Maryanskiej – malarki i organizatorki artystycznych plenerów – powstałe podczas majowego Artists Residency w Beacon.




Gobeliny Niny. Nina Hons i jej świat wyobraźni.

Nina Hons
Nina

      Urodziłam się w Gdańsku, gdzie zaczęło się wszystko to, co było ważne w moim  życiu. Od dziecka kochałam malować i nie wyobrażałam sobie, żeby w przyszłości robić coś innego. Dzięki starszej siostrze, która pozowała Ignacemu Klukowskiemu, malarzowi wiernemu impresjonizmowi, do obrazu „Rybaczki”, jeszcze w szkole podstawowej znalazłam się w jego pracowni. Pierwsze oczarowanie pracownią malarską było cudowne, chłonęłam zapach farb wraz z aurą otaczającą malarza. Pod koniec liceum, w latach 70. wzięłam pierwsze poważne lekcje malarstwa w Sopocie, rodzice ulegli moim marzeniom i opłacili dwa lata nauki. Lekcje odbywały się w kamienicy mieszczącej się naprzeciwko dawnej Szkoły Sopockiej. Na każdym z pięter mieszkali słynni malarze – prof. Stefan Listowski, prof. Zygmunt Karolak i mój ukochany malarz Jacek Żuławski z żoną Hanną – robiącą przepiękną ceramikę. Częstym gościem była prof. Józefa Wnukowa, prowadząca katedrę tkaniny. Nauka w Sopocie była dla mnie świetną szkołą i warsztatu i życia.
     Zaraz po maturze, przesiąknięta artystyczną atmosferą cyganerii, pełna zapału i pomysłów na przyszłość, postanowiłam uciec z mojego solidnego, mieszczańskiego, rodzinnego domu i wyszłam za mąż, za zapatrzonego we mnie i moje malowanie studenta Politechniki. Byliśmy dwójką dzieciaków, z olbrzymimi planami na przyszłość. Kiedy pojawiły się pierwsze pieniądze ze sprzedaży moich obrazów, mój mąż postanowił zostać moim menadżerem.
     Urodziła nam się córka, pracowałam więc jak szalona. Pochłonęła mnie wówczas bez reszty tkanina, kochałam twardy sizal, bawiłam się kolorem i przestrzenią.

     Dostałam pierwszą nagrodę na wystawie w Gdańsku, dzięki czemu zauważyła mnie norweska agencja, z którą podpisałam kontrakt na sześć lat. Kupiliśmy piękny, stary dom w Rozynach koło Gdańska, w którym urządziłam swoją  pracownię i Galerię wystawienniczą dla innych artystów. Dom zaczął żyć, organizowaliśmy wernisaże połączone z muzyką i biesiadą, stale miejsce miał u nas ówczesny rektor gdańskiej PWSSP Stanisław Radwański razem z krytykami Adamem Pawlakiem i Jackiem Kotlicą. A ja tkałam jak szalona bajkowe tkaniny dla Norwegów, głównie motywy z ich trollami, ale kupowali też inne moje pomysły. W 1986 roku pojechaliśmy do Oslo z wystawą, którą miałam w Galerii Akker-Brugge. Zdobyłam tam nagrodę, a w konsekwencji otrzymałam dalsze zamówienia.
     Za jakiś czas przyszło nowe zaproszenie, tym razem do USA. Mój mąż Andrzej ponaglał mnie do wyjazdu, a ja bałam się zostawić dom, córkę i cały mój zwierzyniec. W końcu zdecydowałam się. Dzięki pomocy wielu ludzi udało mi się wysłać wielkie tkaniny za ocean. W 1999 roku w starym kościele Św. Trójcy w Gdańsku, zamienionym na Galerię zrobiłam pożegnalną wystawę. Przybył tłum ludzi i było wzruszająco.
      Pierwszą wystawę w Stanach miałam w DC, w Galerii Amber u Kayi Ploss Mireckiej. Otarłam się wtedy o wielkie osobistości takie jak Jan Nowak Jeziorański. Z Kaya Ploss i Janem Karskim spędziłam niezapomnianą Wigilię 1999 roku, słuchając jak zaczarowana jego opowieści. Była to ostatnia Wigilia w jego życiu, zmarł w lutym 2000 r.

     Kaya przekazała mnie Galerii P2 Margaret Berczyńskiej w Filadelfii. To były piękne lata owocnej współpracy, sprzedanych zostało wiele moich prac znanym filadelfijskim kolekcjonerom sztuki. Następnym krokiem były wystawy w Skulski Gallery, a potem w „Kurierze Plus” w Nowym Jorku u cudownej Zosi Kłopotowskiej. Od Zosi trafiłam pod opiekuńcze skrzydła Mariana Żaka – dyrektora New York Dance & Innovations.
     W 2002 roku dostałam do dyspozycji dwie duże sale w polskim Konsulacie, podczas Festiwalu Chopinowskiego. To było olbrzymie wyzwanie i nigdy bym tego nie dokonała, gdyby nie moja przyjaciółka z Polski, Krysia Stawecka, która przysłała mi do pomocy swego kuzyna Roberta Litwina, wspaniałego fachowca, który przez kilka wieczorów budował przemyślne konstrukcje dla moich olbrzymich gobelinów.
     Krotko po tej wystawie pojechałam do Polski. W tym czasie znajomi wysłali moje gobeliny na wystawę do Muzeum Polskiego w Chicago. Zdobyłam tam pierwszą nagrodę i pieniądze na ponowny bilet do Stanów.
     Poleciałam. Planowałam tylko zabrać swoje tkaniny, a zostałam na zawsze. Byłam po rozwodzie. Na lotnisku spotkałam Jima, mojego obecnego męża.
      Wciąż pracuję –  wystawiam i sprzedaję swoje prace. Mam nadzieję, że radość tworzenia nigdy mnie nie opuści.

Galeria

Gobeliny Niny Hons




Kamila Wojciechowicz w Polskim Instytucie Naukowym w Nowym Jorku. Fotoreportaż z wernisażu.

Indywidualna wystawa prac Kamili Wojciechowicz w Polskim Instytucie Naukowym w Nowym Jorku pt. W Hołdzie Dawnym Mistrzom (Tribute to Old Masters) miała miejsce w dniach 13-27 kwietnia 2018 r. Wernisaż odbył się 13 kwietnia. Kuratorem wystawy była Basha Maryanska.
Podczas pobytu w Nowym Jorku artystka namalowała także mural dla NY Moore hostel na Brooklynie.

Od dziecka przemieszczałam się z jednego miejsca w drugie. Moi rodzice dużo podróżowali, jeździliśmy kilka razy w roku do Prowansji, Toskanii lub w swojskie Tatry. Stąd wzięła się też moja potrzeba podróżowania, odkrywania nowych miejsc, ludzi. Cieszę się, że miałam szansę poznać tylu wspaniałych, ciekawych ludzi na mojej drodze życiowej, którzy przyczynili się do mojego rozwoju artystycznego. Moja dwujęzyczność również przyczyniła się do tego, że byłam bardziej otwarta na ludzi wyróżniających się. Moi rodzice przyjaźnili się z wieloma artystami, kolekcjonowali dzieła sztuki, i w pewnym sensie wyhodowali sobie artystkę!

Fragment wywiadu z Kamilą Wojciechowicz z magazynu i portalu kobiet biznesu „Business, Woman and Life”.

Kamila Wojciechowicz

Urodzona w 1991 r. w Fitzroy, w Australii.  Mieszka i tworzy w Warszawie. Tutaj też ukończyła grafikę warsztatową i rysunek na Akademii Sztuk Pięknych. Studiowała również ilustrację na Visual Arts Department w Camberwell College of Arts w Londynie oraz w Fabbrica delle Favole pod kierownictwem Chiary Carrer. 

W sztuce inspiruje ją świat fantasmagoryczny, realizm magiczny oraz dzieła dawnych mistrzów, takich jak Hieronymus Bosch, Albrecht Durer, Leonardo da Vinci. Urzekają ją również miedzioryty wiktoriańskie.
Artystka najczęściej tworzy kolaże i rysunki piórkiem w tuszu. Uprawia również grafikę komputerową. Jej prace są albo monochromatyczne i rysunkowe, albo tworzone w szerokiej gamie barwnej z użyciem jaskrawych kolorów. Czasem łączy obie techniki, z których powstają fantastyczne, przestrzenne kolaże. Postacie z obrazów Boscha i innych symbolistów przenikają do jej świata, aby odegrać nową rolę. Dzieła są nasycone narracją, ubraną w rysunkową i malarską formę, dzięki czemu zyskują na atrakcyjności.

http://www.artinhouse.pl

 

Kamila Wojciechowicz na Culture Avenue:

http://www.cultureave.com/w-holdzie-dawnym-mistrzom/

http://www.cultureave.com/metamorphosis-w-warszawie/


Fotoreportaż z wernisażu

Fotografie sali: Kamila Wojciechowicz


Kamila Wojciechowicz podczas malowania muralu dla NY Moore hostel na Brooklynie, fot. George Brock

 

kamaartsnewwebsite




Dyrygent europejskich kultur

Basha Maryanska – malarka, artystka gobelinów, kuratorka wystaw. Laureatka Złotej Sowy 2018 w kategorii: Sztuki wizualne.

 

Joanna Sokołowska-Gwizdka: Jest Pani znanym w Nowym Jorku kuratorem wystaw promującym w Ameryce sztukę europejską, w tym w znacznym stopniu polską. Jak do tego doszło?

Basha Maryanska: Po przyjeździe do Nowego Jorku na stypendium Fundacji Kościuszkowskiej w 1985 roku szybko zaczęłam współpracować z grupą Polish American Artists Society (PAAS) i wzięłam udział w wystawie Voices of Freedom zorganizowanej w Arsenal Gallery pięknej, historycznej galerii w Central Parku, w której swoje prace wystawiał m.in. Marc Chagall. Były to czasy Solidarności, w Ameryce dużo się pisało i mówiło o Polsce. W wystawie wzięli udział wspaniali polscy artyści, plakat zaprojektował Rafał Olbiński. Po Nowym Jorku zaprosiła nas bardzo dobra galeria na Long Island w East Hampton, którą odwiedzali bogaci ludzie, właściciele wielkich domów w okolicy. Wystawa stała się dużym wydarzeniem dla nowojorskiej publiczności, krytycy napisali wiele świetnych recenzji. Uświadomiłam sobie wówczas, jak wielką siłę może mieć pokazywanie polskiej sztuki w Ameryce. 

JSG: Nowy Jork jest miejscem, w którym spotykają się kultury świata i wspaniale ze sobą koegzystują. Tu z powodzeniem można pokazywać sztukę spoza amerykańskich wpływów kulturowych, bo publiczność jest na nią otwarta.

BM: Tak, dlatego mieszkam blisko Nowego Jorku i od lat z tym miastem jestem związana. Mój background jest międzynarodowy. Miałam babcię Francuzkę, studiowałam w Polsce i w Paryżu. Chęć podróżowania i otwartość na świat wyniosłam z domu. Gdziekolwiek jestem, dobrze się czuje w otwartych środowiskach. A kontakt z ludźmi ponad kulturami jest właśnie tym, o czym zawsze marzyłam.

JSG: Jak po wystawie Voices of Freedom potoczyły się Pani losy jako kuratora wystaw?

BM: Zaczęłam pracować w New Century Gallery u Chany Benjamin, która też ceniła międzynarodowy kontekst. Pasowałam do jej koncepcji. I tak zostałam kuratorem. Po pewnym czasie już nie wystarczyły mi wystawy, chciałam, aby artyści razem pracowali, dlatego zaczęłam organizować plenery Artists Residencies. Zarówno wystawy, jak i plenery przyciągały doskonałych amerykańskich krytyków sztuki. Na wernisaże przychodził m.in. Ed McCormack, jeden z najlepszych krytyków sztuki w Ameryce. Pisał świetne recenzje, pokazywał danego artystę w kontekście różnych styli i epok. Pozostało więc bardzo dużo artykułów, które się ukazały w Nowym Jorku na temat artystów, których pokazywałam. I tak minęło 16 lat współpracy. Chana Benjamin przeszła na emeryturę, a ja pomyślałam, że skoro tyle lat się uczyłam (zorganizowałam też wiele wystaw międzynarodowych jako część wystaw w innych galeriach), może więc przyszła pora, abym sama zajęła się promocją sztuki. Od 2001 roku jestem więc nieprzerwanie samodzielnym kuratorem wystaw, promującym europejską sztukę w Ameryce i Amerykańską sztukę w Europie.

JSG: Czym się Pani kieruje przy wyborze artysty?

BM: Wybieram przede wszystkim ludzi, którzy mają wielki talent. Prawdziwych artystów poznaje się po tym, że bez względu na okoliczności i tak będą tworzyć. Oprócz tego muszą być to ludzie chętni do współpracy i rozumiejący trudności. Wystawa zbiorowa rządzi się swoimi prawami, artysta musi wiedzieć, że nie tylko jego twórczość będzie pokazywana, że musi się dopasować do głównej idei. Zwykle pokazuję artystę w szerszym kontekście. Każdy z artystów ma coś takiego, co reprezentuje jego i kulturę, z której przyszedł. I ten kontekst, który stwarzają artyści z Polski, Francji, Niemiec, Hiszpanii, czy z Indii, nagle się ujawnia, gdy ci wszyscy ludzie zaczynają razem pracować. A ja czuję się jak dyrygent – każdy gra swoją część, ale dopiero wszyscy razem zagrają cały utwór.

JSG: Czy przygotowując wystawę ma Pani koncepcję i dobiera do niej artystów, czy też dopiero po wyborze artystów wyłania się temat?

BM: To jest różnie. Czasem widzę grupę ludzi mających takie cechy, że można ich razem pokazać, a innym razem mam kogoś, kogo warto pokazać, ale nie mam jeszcze kontekstu. Czekam więc, aż znajdzie się ktoś kogo prace ten kontekst stworzą. Tak jak powiedział profesor Józef Szajna na zajęciach ze scenografii w Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie – przedmioty są jak ludzie, czasem się kochają, a czasem się nienawidzą i od tego się nie ucieknie. Tak więc jak się zestawia prace na wystawę to one tworzą całość i wszystkie elementy muszą się „lubić”, aby podkreślać wzajemnie swoje walory. Zapraszam ludzi zajmujących się różnymi technikami – malarzy, rzeźbiarzy, tkaczy, fotografów, ale ich twórczość musi mieć wspólną energię. Wszystkie prace tworzące wystawę odgrywają swoją rolę i składają się na jedno przedstawienie, jak w teatrze.

JSG: Czy może Pani opowiedzieć o artystach, z którymi Pani współpracowała, a którzy potem zaistnieli na arenie międzynarodowej? 

BM: Pokazałam kiedyś w New Century Gallery Barbarę Frankiewicz z Krakowa i jej obrazy bardzo szybko się sprzedały. Basia jest niesłychanie ambitną i twórczą osobą, niezależnie od wielu nagród nie osiadła na laurach i dalej maluje, bo zmusza ją do tego jej twórcza energia. Teraz ma wiele kontaktów na świecie, klienci przyjeżdżają do niej do Krakowa, żeby kupić jej prace. Jej twórczość przekonuje, ma w sobie to coś. 

Miałam też artystkę z Hiszpanii, Marię Angeles Hegglin, która była urzędniczką w Córdobie. Malowała, od kiedy pamiętała, ale rodzice nie pozwolili jej pójść na Akademię Sztuk Pięknych, bo nie zdobędzie zawodu, który daje utrzymanie. Maria trafiła na moją wystawę i kupiła z tej wystawy jeden obraz. Potem przez rok przychodziła do mnie na lekcje. Po tym kursie wraz z mężem pojechała do Niemiec i w Berlinie zapisała się na Akademię Sztuk Pięknych. W 2016 roku zaprosiłam ją na międzynarodowy plener, który odbywał się w przepięknym pałacu Czartoryskich w Gołuchowie. Maria niezwykle tam się otworzyła i zaczęła niesłychanie współcześnie malować. To było dla mnie olśnienie, że ona tak się rozwinęła. Maria cały czas maluje, wystawia i jest wziętą artystką.

JSG: Oprócz Gołuchowa w Polsce były też plenery w Myślenicach, w Łańcucie, a we wrześniu 2018 r. będzie plener w Krakowie. Jakich artystów zapraszała pani na plenery do Polski?

BM: Zaprosiłam Czeszkę Helgę Santel, która jako dziecko wyjechała z rodzicami do Niemiec, a teraz mieszka w Stuttgarcie. Ona tworzy gobeliny i maluje akwarele. To jest przedziwne połączenie – akwarela, wymagająca chwili i tkanina, potrzebująca pracy i skupienia. Są to więc techniki przeciwne, a ona jednak je łączy.

Poza tym jest Bonie Shanas, która urodziła się w Ameryce, ale mieszkała i pracowała w Izraelu. Mówi po polsku, bo jej babcia mieszkała w Polsce przez wiele lat. Ona tworzy siatki, a na nich rzeźbi postaci kobiece. W jej pracach jest wiele liryzmu i poezji. Była z nami na plenerze w Łańcucie. Potem zawiozłam ją do Kazimierza na Wisłą. Miasto podpisało z nią umowę i do tej pory jej prace są wystawiane w Galerii Leonardo w Kazimierzu.

JSG: Kathryn Hart, rzeźbiarka z Colorado, z która uczestniczy w różnych Pani projektach, cztery razy była z Panią w Polsce. Co takiego artystom z innego kręgu kulturowego podoba się w kraju nadwiślańskim?

BM: Kathryn Hart wszystko się w Polsce podoba. Ona mówi – „jestem Polką”. Podoba jej się energia, duch, twórczość, otwartość Polaków i to, że w Polsce ceni się artystów. Ona dużo podróżuje po świecie i uważa, że takiej spontaniczności w podejściu do sztuki i w kontaktach z ludźmi nigdzie nie ma jak w Polsce. Teraz wiozę do Polski po raz drugi Australijczyków. Będą w Krakowie. Irina Korotkow zajmuje się sztuką współczesną, zestawia wszystko ze wszystkim i robi to świetnie, a Mervyn Beamish maluje. Jego obrazy są niesłychanie żywe w kolorach, używa zestawień kolorystycznych podobnych do Delacroix’a, albo Vlaminck’a, a jednocześnie jest abstrakcyjny. Oni też są zachwyceni Polską.

W Polsce była już trzy razy Neela Pushparaj z Indii. Neela jest emerytowanym lekarzem, ale maluje od zawsze akwarele. Tematem jej obrazów są ogrody kwiatów. Wydawałoby się, że kwiaty to oklepany temat, ale nikt nie maluje takich kwiatów jak ona. Ona nie idzie ze sztalugą w plener i nie kopiuje tego co widzi, jej kwiaty są w niej i wypływają z niej wprost na płótno. Ona też bardzo lubi Polskę.

Virginia Donovan jest bardzo ciekawą artystką, która była od lat malarką tradycyjną, przedstawiała piękne krajobrazy Doliny Hudson do momentu, kiedy przyszła do mnie na lekcje sztuki współczesnej. Po dwóch latach zmieniła swój styl nie do poznania! Maluje wspaniałe obrazy w stylu Contemporary Art, a jej przetworzenia są zaskakujące w kolorze i kompozycjach! Jeździ z nami do Polski, w której świetnie się czuje i bywa na wszystkich moich plenerach i prezentacjach!

JSG: Oprócz plenerów w Polsce organizuje Pani od lat plenery w Ameryce dla europejskich artystów. Proszę o nich opowiedzieć.

BM: Piękny plener odbył się w Taos w stanie Nowy Meksyk. Taos to miasto sztuki, które ma niesamowitą energię twórczą. Wpisane jest na listę światowego dziedzictwa UNESCO i uznane jest za jedno z najdłużej zasiedlonych miejsc na terenie Stanów Zjednoczonych. Od dawna przyciągało artystów. M.in. malowała tu Georgia O’Keeffe. Na plenerze w Taos byli m.in.  Mira Satrian, Dorota Michaluk, przyjechali Australijczycy, była Bonnie Szajnas, Virginia Donovan, Mary Ann Glass, Galina Krasskova i wielu innych.

Na Florydzie plener odbył się w Saint Augustine. To jest najstarsze europejskie miasto w kontynentalnej części USA, założone w XVI w. przez Hiszpanów. Tu się chodzi ulicami jak po Krakowie, ma wąskie uliczki jak we Francji, jest tam cudowna europejska energia. Fantastyczne miejsce do tworzenia. Podobnie plener w Arizonie był inspirujący i wspaniały ze względu na widoczne wpływy sztuki Indian i Hiszpanów. Na plenerach każdy ma swoją prezentację, potem długo dyskutujemy. Dlatego tak ważny jest wielokulturowy element i osobowość uczestników, aby doszło do wymiany energii twórczej. przed plenerem pracuję przez rok, żeby znaleźć odpowiednią grupę.

W miejscach, w których mamy plenery, zawsze zostaje po nas ślad. A dzięki udziałowi polskich artystów, na amerykańskiej ziemi pozostanie ślad polskiej kultury.

JSG: I za całokształt wytężonej działalności otrzymała Pani w marcu w Wiedniu statuetkę Złotej Sowy Polonii 2018. 

BM: Tak i za pracę kuratorską i za moje własne artystyczne osiągnięcia otrzymałam to prestiżowe wyróżnienie. Bardzo się z tego cieszę. Statuetka jest ciężka, ale dzielnie przeleciała przez ocean!

_______________

Basha Maryanska wraz z Anią Gilmore 0rganizuje wystawę p.t. Joy of Freedom w PIASA – Polish American Arts and Science w Nowym Jorku, która będzie miała miejsce w listopadzie z okazji 100-lecia niepodległości Polski. Każda z kuratorek zaprasza 5-ciu  polskich artystów mieszkających i tworzących w USA. Podczas wernisażu na saksofonie zagra Krzysztof Medyna.
 
Basha Maryanska na Culture Avenue:
http://www.cultureave.com/basha-maryanska-i-nowojorska-wystawa-metamorphosis-w-warszawie/
http://www.cultureave.com/metamorphosis-w-warszawie/
http://www.cultureave.com/metamorfozy-bashi-maryanskiej/
http://www.cultureave.com/sztuka-jezyk-bez-slow/

 




Grafiki Doroty Krasnodębskiej-Michaluk na Manhattanie

Dorota Krasnodębska-Michaluk od 1998 roku  mieszka we Francji, w Saint-Julien-en-Genevois, małym miasteczku na pograniczu ze Szwajcarią. Pracuje jako grafik komputerowy, prowadzi zajęcia plastyczne w szkołach, przede wszystkim jednak kontynuuje poszukiwania artystyczne. Interesują ją techniki grafiki warsztatowej, rysunku, malarstwa, fotografii, a także grafiki komputerowej, która pozwala przetwarzać fotografie i łączyć je z gestem ręki i pędzla.

Urodziła się i wychowała w Warszawie, w rodzinie fotografów. Jej ojciec prowadził znaną pracownię fotograficzną i uczył fotografii w Łódzkiej Szkole Filmowej. Doświadczenia wyniesione z domu zainspirowały ją do podjęcia studiów  na Wydział Grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, gdzie w 1990 roku jako jedyna na ASP zaprezentowała dyplom w technice serigrafii, łącząc elementy fotografii z efektami grafiki warsztatowej i technik metalu.


Fotoreportaż

W grudniu 2017 roku nowojorska JADITE GALLERY zaprezentowała prace graficzne Doroty Krasnodębskiej-Michaluk na indywidualnej wystawie „Dorota Michaluk, Etchings and Drawings”. Kuratorem wystawy była Basha Maryanska.


Grafiki Doroty Michaluk pokazywane na wystawie w Jadite Gallery będzie można zobaczyć w maju 2018 roku podczas International Artists Residency.


Kolejna indywidualna wystawa prac graficznych artystki odbędzie się od 4 września do 2 listopada
2018 roku, (wernisaż – sobota 6 października) w Beacon, New York.

Indywidualna wystawa prac graficznych w Warszawie, w galerii Forma, ul Żuławskiego 4/6,  od czwartku 7 października do piątku 28 października 2018 roku.

 

Wystawa na Culture Avenue:

http://www.cultureave.com/poezje-wizualne-dorota-krasnodebska-michaluk/

Udział w innych wystawach

Międzynarodowe wystawy zbiorowe :

 I  2018 – Gaillard, France – Château de Gaillard, „3 Ateliers de l’EBAG”.

XI 2017 – Evian, France – Palais de Congrès,  SALON DE LA CREATION.

X 2017 – La Roche sur Foron, France – ROCHEXPO / SALON, „Equid’Espaces”.

2016 – III 2017 – stała reprezentacja przez MONTSERRAT CONTEMPORARY ART GALLERY, New York, NY, USA.

V 2016 – Beacon, NY, USA – BAshasart Open Studio / Beacon Art Festival.

IV 2016 – Ambronay, France  – XII SALON DES ARTS.

X 2015 – Myślenice, Polska – Galeria MOKiS, wystawa „Święto Niepodległości”.

VII 2015 – Myślenice, Polska – Galeria MOKiS, wystawa poplenerowa.

XII 2014 – Beacon, NY, USA – BAshasart Open Studio, BEACON Arts Walk.

XI 2014 – Evian, France – Palais de Congrès,  SALON DE LA CREATION.

IV 2014  – Beacon, NewYork, USA –  SPIRE STUDIOS, „From the Heart”.

III 2014 – New York, NY, USA – New Century Artists Gallery, „AWAKENING”.

II 2014 – Beacon, NY, USA –  SPIRE STUDIOS, „From Beyond the Pond”.

XII 2013 – New York , NY, USA – New Century Artists Gallery, „Small Is Great”, International Show of Small Forms.

XII 2013 New York , NY, USA – New Century Artists Gallery, „Tune and Tone”.

XI / XII 2012 –  New York , NY, USA – New Century Artists Gallery, „ENDURANCE”.

 

Międzynarodowe Plenery Artystyczne oraz wystawy plenerowe:

X  2015 – Beacon, New York, USA – HUDSON RIVER CENTER, Red Barn Gallery.

IX 2015 –  Myślenice, Polska – Galeria  MOKiS.

V  2015 – TAOS, New Mexico, USA – Kachina Gallery.  

VIII 2014 – Boguchwała k. Rzeszowa, Polska  – Zamek w Boguchwale.

VII 2014 –  Łańcut, Polska.     

 

Strona Doroty Krasnodębskiej-Michaluk: 

http://www.dorotamichaluk-art.fr/

W piątek 11 maja 2018 r. ukaże się wywiad z Bashą Maryanską z Nowego Jorku, malarką i kuratorką wystaw organizatorką International Artists Residency.